Taki spór nie służyłby ani nam, ani ministerstwu klimatu. Liczymy na dobrą współpracę, jako resorty wchodzące w skład jednego rządu jesteśmy do niej zobligowani.
Powtórzę: jestem zobligowany do współpracy. Nie będziemy się politycznie bić o to, kto ma prezentować projekty ustaw dotyczące OZE.
Słyszę te postulaty od strony społecznej, od przedsiębiorstw i pracodawców. I się z nimi zgadzam. Jesteśmy chyba jedynym państwem w Europie, w którym OZE nie są w ministerstwie energii. Tylko że jako minister jestem do współpracy w ramach rządu zobowiązany. Jeżeli nie będzie możliwa zmiana ustawy o działach, to będziemy działać w obecnych ramach. Te półtora roku powinny nas nauczyć, że spór nie będzie nikomu służył. Trzeba podjąć męską decyzję, czy wybieramy jedno, czy drugie rozwiązanie, i za nią podążać.
Uważam, że merytorycznie mamy do tego kompetencje. Natomiast nie pozwolę, żeby na tej kanwie dochodziło do sporów w koalicji. Jeżeli pojawią się niejasności, to je ze sobą rozstrzygniemy.
A czemu miałbym to robić? Ministrowie odpowiadają przecież przed premierem. A politykę w Polsce realizuje rząd.
Pan prezydent będzie miał za moment na biurku bardzo dobrą ustawę. Jej zapisy odpowiadają na wszystkie argumenty podnoszone przez środowisko polityczne, które reprezentuje pan Nawrocki – od obaw o odległość, przez potencjalne obniżenie wartości gruntu w okolicy wiatraka, po mrożenie cen energii. Jeżeli pan prezydent elekt ma wątpliwości, niech się do nas z nimi zwróci. Jeżeli spojrzy na te zapisy pod kątem merytorycznym, a nie ideologicznym i politycznym, to ją podpisze.
Minimalnej odległości. Każda z inwestycji jest oceniana indywidualnie. To może być… np. 623 m.
Mówimy o drugim kroku, a kluczowe jest wykonanie pierwszego – podpis pod ustawą o niskich cenach prądu. Naprawdę uważamy, że ten projekt jest bardzo dobry.
Co prawda spośród polityków PiS oficjalnie poparł go tylko b. wiceminister klimatu Ireneusz Zyska, ale w kuluarach słyszę również od innych, że trudno jest się do czegokolwiek przyczepić.
Chyba że ktoś jest radykalnym przeciwnikiem wiatraków i uważa, że szkodzą. Tylko że to jest sprzeczne z dowodami naukowymi i interesami naszej gospodarki.
Jeżeli jednak pan prezydent weźmie na siebie odpowiedzialność za zawetowanie ustawy mrożącej ceny energii, to będziemy na to przygotowani. Środowisko prezydenta elekta skupia się na minimalnej odległości, a w tej ustawie mamy przecież mnóstwo niekontrowersyjnych zapisów usprawniających procedury dla branży energetycznej.
Jeżeli doradcy prezydenta elekta zerkną do zapisów ustawy, to wszystkiego się dowiedzą.
Liczymy na to, że resort energii będzie w tym procesie jednym z wiodących, a nasza rola będzie bardzo istotna. Ta ustawa jest związana z bezpieczeństwem energetycznym. Chętnie też po prostu wesprzemy dobre rozwiązania.
Jeśli prezydent nie podpisze tej ustawy, ambitne cele przedstawione w scenariuszu WAM [z uwzględnieniem dodatkowych polityk i środków, "scenariusz aktywnej transformacji"– DGP] na kolejne staną pod znakiem zapytania. Ale, jak powiedział prezydent Duda o podejściu Karola Nawrockiego do polityki zagranicznej: jedno to kampania wyborcza, drugie to praktyka.
Prezydent Andrzej Duda podpisał wszystkie projekty ustaw, które trafiły do niego z resortu klimatu i środowiska, nawet jeśli były nazywane przez jego obóz polityczny „zielonym szaleństwem”.
Wierzę więc, że i w tym przypadku będzie podobnie.
Projekt KPEIK będzie teraz analizowany w Ministerstwie Energii oraz przez Narodowe Centrum Analiz Energetycznych. Potem będziemy w stanie powiedzieć, czy koszty związane z bilansowaniem systemu były odpowiednio ujęte w obecnym planie.
Harmonogram jest bardzo napięty. Minister Zielińska [która dotychczas koordynowała prace nad KPEiK – red.] wskazała, że w październiku powinniśmy przyjąć Plan na Radzie Ministrów i przekazać go do Brukseli. Jesteśmy zdeterminowani, żeby tego październikowego terminu dotrzymać. Komisja i tak długo czekała na ten dokument.
Nie wykluczamy wprowadzenia drobnych korekt. Nie uważamy, żeby miało to radykalny wpływ na przesunięcie w czasie przekazania KPEiK do Brukseli.
Scenariusz WEM, zgodny z umową społeczną, jest mi bliższy.
Cele ostatnio zaproponowane przez szefową KE [90 proc. redukcji emisji do 2040 r – DGP.] są dla naszej gospodarki bardzo trudne do realizacji. KPEiK musi też odpowiadać na wyzwania związane z bezpieczeństwem energetycznym czy dywersyfikacją dostaw. Polska ma specyficzną sytuację i w Brukseli podkreślamy to na każdym kroku. Po pierwsze – bezpieczeństwo.
Zakładamy dwa scenariusze. Najpierw chcemy je jeszcze raz przeanalizować pod kątem skutków i nakładów i dopiero wtedy powiemy więcej. Z każdym rokiem, z każdą ustawą, nasze plany będzie też weryfikowała rzeczywistość rynkowa.
Nie da się jednak realizować transformacji energetycznej bez czynnika społecznego.
Jako osoby, która to wyważa. Oraz która będzie opierała się na faktach i dowodach.
A faktem jest, że Polska potrzebuje mocy dyspozycyjnych. Realizowane działania zawsze były bliższe scenariuszowi WEM. I to nie dlatego, że Polacy nie chcą oddychać czystym powietrzem albo chcą płacić więcej, tylko dlatego, że pracują w konkretnych sektorach, a transformacja wymaga ogromnych nakładów inwestycyjnych przy niestabilnej sytuacji geopolitycznej.
W perspektywie kilku miesięcy.
Chcemy utrzymać silną delegaturę resortu energii na Śląsku.
Minister Czarnecka ma chyba inne plany, chce się skoncentrować na działalności pozapolitycznej. Zawsze mieliśmy jednak dobre relacje i chętnie będę korzystał z wiedzy i doświadczenia pani minister. Bardzo jej dziękuję za szereg działań i inicjatyw podjętych przez te ponad 1,5 roku.
Odpowiedź na to pytanie poznamy, obserwując dynamikę zapotrzebowania na energię elektryczną oraz postępy procesu elektryfikacji transportu i ciepłownictwa.
Na dzisiaj mamy pewność w sprawie budowy pierwszej elektrowni. Proces jej przygotowań trwa i będzie postępował w sposób niezagrożony. Mamy szansę na uzyskanie zgody KE na pomoc publiczną szybciej niż którykolwiek z ostatnich unijnych projektów jądrowych. Kluczowe decyzje w sprawie drugiej elektrowni są jeszcze przed nami. Obecny harmonogram, założony w PPEJ, który także jest aktualizowany, zakłada lata 2028–2029 jako czas podjęcia decyzji, wydania decyzji środowiskowej i ustalenia konkretnej lokalizacji projektu. Obecnie trwa aktualizacja PPEJ, w tym harmonogramu. Wiemy, jakie opcje są rozważane. Przed nami także dyskusja na temat struktury właścicielskiej ewentualnej drugiej elektrowni.
To jest przedmiotem analiz, ale w momencie uchwalenia przez rząd odświeżonej wersji programu jądrowego powinniśmy mieć już jasność. Równolegle będziemy pracować nad „mapą drogową” dla małych reaktorów. Będziemy prosić spółki, które wraz z partnerami zagranicznymi rozwijają tego typu projekty, o aktualne informacje o ich statusie. Będziemy starali się zaplanować rolę poszczególnych technologii w taki sposób, aby zagwarantować możliwie najniższe ceny energii w przyszłości. A żeby tak się stało, nie możemy „przeinwestować” względem potrzeb rynku.
Chciałbym. Zwłaszcza w kontekście analizowania i wykorzystywania potencjału SMR-ów w dekarbonizacji sektora ciepłowniczego.
Już pracuje.
Tak. Pracujemy nad bonem.
Bo przywiązuję do tego wyzwania dużą wagę. W tle jest problem umów, moim zdaniem niekorzystnych, które zostały zawarte w okresie kryzysu energetycznego. Tak przy okazji, w kolejnym kroku, byłbym za całkowitym odejściem od umów typu „take or pay”. Na dziś nasze prace koncentrują się jednak na bonie. Jesteśmy na etapie analiz dotyczących zasięgu świadczenia z punktu widzenia aktualnych możliwości budżetowych.
Wypracowanie mechanizmu jest kwestią najbliższych dni. Również projekt legislacyjny mamy właściwie gotowy. Czekają nas jednak decyzje z Ministerstwem Finansów i Gospodarki. Wyzwanie z punktu widzenia budżetu jest duże, ale będę szukał rozwiązania, które pozwoli uchronić obywateli przed podwyżkami. Wsparcie państwa jest tutaj potrzebne.