Ministerstwo Energii miało być jednym z dwóch „superresortów” powstałych po rekonstrukcji rządu. - To jest ministerstwo, które będzie rozstrzygało kwestie, które dotychczas były w gestii częściowo ministra klimatu i środowiska oraz ministra przemysłu. Resort przemysłu i dział energia będą skupione w jednym ręku – mówił w środę premier. Tekę ministra otrzyma Miłosz Motyka, dotychczasowy wiceminister klimatu i środowiska, a jednocześnie rzecznik prasowy PSL. Motyka będzie najmłodszym ministrem konstytucyjnym w odświeżonym gabinecie Tuska, nie ma jeszcze 33 lat.
Zmiany – jak zaznaczał premier – mają „jednoznacznie uspójnić politykę energetyczną”, tak aby decyzje w takich obszarach jak energetyka jądrowa, SMR-y czy regulacje energetyczne „nie były rozsypane w różnych miejscach”. – To wszystko musi być w jednym centrum i tak się stanie – zapowiedział Donald Tusk.
Ministerstwo Energii bez odnawialnych źródeł energii
Do „wszystkiego” nie wliczają się jednak – przynajmniej na razie – odnawialne źródła energii. Ten obszar zostaje w MKiŚ, którym nadal kierowała będzie Paulina Hennig-Kloska. Do nowego resortu z Ministerstwa Klimatu przewędrują za to departamenty elektroenergetyki i ciepłownictwa, związane z działem „energia”. Ministerstwo Hennig-Kloski utrzyma z kolei działy klimat i środowisko, do których, zgodnie z obowiązującą ustawą o działach, przypisane są takie sprawy jak energetyka prosumencka, wykorzystanie OZE, rozwój i promocja technologii niskoemisyjnych czy elektromobilność. Ministerstwo Energii nie będzie więc nadzorowało m.in. departamentu OZE. Z likwidowanego po niespełna półtora roku funkcjonowania Ministerstwa Przemysłu do nowego resortu zostanie natomiast przeniesiony nadzór nad spółkami górniczymi.
Miłosz Motyka w MKiŚ pozostawi więc ustawę wiatrakową, flagowy pilotowany przez siebie projekt. W zeszłym tygodniu Senat zgłosił do niej poprawki (usuwające m.in. zapisy dotyczące bezwzględnej minimalnej odległości 500 metrów od obszarów Natura 2000 czy 1H od dróg krajowych). W związku z tym przepisy, nad którymi rząd pracował przez wiele miesięcy, wróciły do Sejmu. Większość komentatorów spodziewa się jednak, że nie zostanie ona podpisana przez prezydenta – mimo że poza zapisem o zmniejszeniu minimalnej odległości wiatraków od zabudowań z 700 do 500 metrów, zawiera ona także zapisy dotyczące biometanu czy mrożenia cen energii na czwarty kwartał 2025 r. Ewentualne niepowodzenie obciąży zatem dotychczasową minister klimatu.
– Decyzję o kontynuacji naszego zadania traktuję jako pozytywne dostrzeżenie tego wszystkiego, co przez te półtora roku udało się zrobić. A udało się bardzo dużo, to m.in. 40 napisanych ustaw, które nadrabiały stracony czas, ale też wychodziły do przodu, wzmacniając rozwój np. odnawialnych źródeł energii czy zwiększając ochronę przyrody w Polsce – mówiła podczas konferencji Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska.
Mniejszym dorobkiem legislacyjnym może pochwalić się jednak słaby politycznie i kadrowo katowicki resort przemysłu – pozostałość po okresie, kiedy do rangi głównego centrum decyzyjnego w energetyce aspirował jako szef MAP Borys Budka (obecnie eurodeputowany KO). W okresie funkcjonowania MP udało się podpisać umowę pomostową z amerykańskim konsorcjum wyłonionym do budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu oraz sfinalizować prace nad projektem odświeżonego programu energetyki jądrowej.
KPEiK w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, spółki energetyczne w Ministerstwie Aktywów Państwowych
W resorcie klimatu nadal prowadzone mają być też prace nad dokumentami strategicznymi, w tym nad ostateczną wersją Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu, który powinien zademonstrować, w jaki sposób Polska zamierza wypełnić unijne cele na 2030 r. Mimo że Ministerstwo Energii obejmuje działania z zakresu „polityki energetycznej państwa oraz udziału w kształtowaniu polityki energetycznej Unii Europejskiej”, to do działu klimat należy „udział w kształtowaniu polityki klimatycznej, w tym w ramach Unii Europejskiej”. Przejrzyste?
Poza nowym resortem energii pozostaną też kwestie związane z nadzorem właścicielskim nad państwową energetyką, PGE, Eneą, Tauronem oraz Grupą Orlen. Na czele Ministerstwa Aktywów Państwowych, które zachowa dotychczasowe kompetencje wobec spółek energetycznych, stanie Wojciech Balczun, dotychczasowy prezes Agencji Rozwoju Przemysłu. Premier podkreślił, że jego zadaniem będzie bezpośrednie transponowanie na spółki energetyczne Skarbu Państwa polityki energetycznej, która będzie tworzona w rządzie. – Spółki Skarbu Państwa będą realizowały politykę bezpieczeństwa energetycznego. Nie chodzi o maksymalizację zysków, ale o maksymalizację dobrostanu Polaków i maksymalizację szans dla naszych firm, aby mogły konkurować. A przy wysokich cenach energii nie będą mogły skutecznie konkurować z firmami z innych regionów Europy czy świata, także to jest zadanie numer jeden - mówił Donald Tusk. Szef MAP ma też pilnować spółek przed upartyjnieniem.
Wojciech Wrochna w Ministerstwie Energii, ale nie do końca
Zagmatwane będą także relacje pomiędzy Ministerstwem Energii a biurem pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Wojciech Wrochna, który zachowa to stanowisko wraz z nadzorem nad czterema strategicznymi spółkami, Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi, Polskimi Elektrowniami Jądrowymi, GAZ-SYSTEMEM i PERN, będzie urzędował w gmachu ME i to właśnie ten resort ma odpowiadać za jego obsługę. Formalnie, jak wynika z naszych ustaleń, pełnomocnik będzie odpowiadał jednak bezpośrednio przed premierem. Jednocześnie Wrochna wejdzie najprawdopodobniej do kierownictwa nowego resortu, co pozwoli na utrzymanie przez niego nadzoru nad wchodzącym w jego skład Departamentem Energii Jądrowej. Niewykluczone, że jednym z wiceministrów zostanie także dotychczasowa szefowa resortu przemysłu Marzena Czarnecka, która mogłaby nadzorować w dalszym ciągu kwestie związane z górnictwem i polityką przemysłową.
Tusk podkreślił, że „gwarantuje” pełną współpracę nowego ministerstwa z jego partnerami, którzy dotychczas zajmowali się kwestiami energetyki, w tym z Wojciechem Wrochną oraz spółkami Skarbu Państwa.
Ministerstwo Energii to nie Ministerstwo Transformacji Energetycznej
Kompetencje dotyczące sektora energii pozostaną tym samym podzielone między trzy resorty, choć zmieni się równowaga sił między nimi. Dodatkowo wzmocniona zostaje autonomiczna pozycja pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. W konsekwencji w Ministerstwie Energii trudno dopatrzeć się „resortu transformacji energetycznej”, na który liczyło część ekspertów. – Nie widzimy takiej konsolidacji, jaka mogłaby ułatwić planowanie i wdrażanie polityki energetycznej. W obecnym układzie nadal konieczna będzie bliska współpraca między resortami – komentuje Tobiasz Adamczewski, wiceprezes Forum Energii. – Polska nie posiada w tej chwili wizji transformacji energetyki przy jednoczesnym ograniczeniu wzrostu cen energii dla odbiorców. Przesuwanie działów administracji pomiędzy ministerstwami oraz nadanie jednemu z nich nazwy "Ministerstwo Energii" tego nie zmieni – ocenia Maciej Lipka z Nuclear PL.
Z utrzymania strategicznych departamentów cieszy się natomiast resort klimatu. – Ministerstwo od transformacji, a na pewno nadawania kierunków i planowania, pozostaje na Wawelskiej – słyszymy w MKiŚ. W otoczeniu przyszłego resortu energii uważa się jednak, że obecny podział kompetencji jest tylko tymczasowy i do kolejnych zmian, obejmujących korektę przepisów o działach administracji, może dojść jesienią.
– Odnawialne źródła energii muszą znaleźć się ostatecznie w Ministerstwie Energii. Każdy inny scenariusz byłby nieporozumieniem w kontekście systemu, w którym 70 proc. mocy wytwórczych mają stanowić OZE– mówi nam jeden z tych rozmówców. Do nowego resortu powinna też przypisana zostać, według niego, odpowiedzialność za KPEiK, a być może także programy wsparcia transformacji w sektorze budynków (Czyste Powietrze). – Miałoby to sens z punktu widzenia konsolidacji odpowiedzialności za całokształt transformacji energetycznej- słyszymy.
– To na pewno będą nowe punkty sporne – przyznaje osoba zbliżona do resortu klimatu. – Ale – jak dodaje – zmiana ustalonego w tym tygodniu układu nie będzie łatwa. Nowelizacja ustawy o działach wymagałaby nie tylko podpisu nowego prezydenta, ale też – co może okazać się nawet trudniejsze – porozumienia w łonie koalicji i zabezpieczenia poparcia dla zmian przez większość parlamentarną.