Sejmowe komisje zagłosowały za poprawkami zgłoszonymi przez Senat, usuwając z projektu tzw. ustawy wiatrakowej zapisy o sztywnej minimalnej odległości turbin od obszarów Natura 2000 (500 m) czy dróg krajowych (tzw. 1H). Głosowanie odbyło się w dniu ogłoszenia rekonstrukcji rządu, 23 lipca. W Sejmie resort klimatu reprezentowała Paulina Hennig-Kloska, a nie Miłosz Motyka, który zanim został ministrem energii, w MKiŚ koordynował prace nad ustawą wiatrakową. Jeszcze podczas senackiej dyskusji Motyka podkreślał, że dzisiaj „local content” i polski łańcuch dostaw to 60–65 proc. w sektorze lądowej energetyki wiatrowej.
Ustawa wiatrakowa ma pozwolić na kolejne inwestycje i zwiększenie poziomu local content
Jak przekazuje nam Ministerstwo Klimatu i Środowiska, dane pochodzą z opracowania Instytutu Jagiellońskiego. Chodzi o analizę z 2021 r. Według autorów wykorzystywany potencjał dostawców wynosił wtedy 55–60 proc., a w 2030 r. miał sięgnąć 70–75 proc. Przyjęcie przepisów, które mają m.in. zmniejszyć minimalną odległość turbin od zabudowań z 700 do 500 m, ma według resortu pozwolić na kolejne inwestycje i rozwój polskich technologii.
O rolę polskich przedsiębiorstw w poszczególnych etapach inwestycji zapytaliśmy więc spółki energetyczne. Grupa Tauron potwierdza, że poziom „local content” systematycznie rośnie; w poprzednich latach plasował się na poziomie 45–55 proc., a w inwestycjach realizowanych od 2022 r. wzrósł do 55–60 proc. W takich obszarach jak infrastruktura, wykonawstwo czy serwis przekracza nawet 70 proc. Według grupy, jest to następstwo rosnącej liczby wyspecjalizowanych krajowych podmiotów oraz celowej polityki grupy, wspierającej lokalnych dostawców. „Obecnie największym ograniczeniem w zwiększaniu local contentu pozostaje brak krajowych producentów najbardziej zaawansowanych komponentów technologicznych – gondoli, generatorów, rotorów czy systemów sterowania turbinami. Dominują tutaj globalni gracze” – wskazuje Tauron.
Biuro prasowe Polenergii podkreśla, że na etapie rozwoju farm wiatrowych praktycznie wszystkie wydatki zostają w Polsce. Od momentu podpisania umów dzierżawy aż po uzyskanie pozwolenia na budowę ok. 99 proc. nakładów trafia do rodzimych właścicieli gruntów, biur projektowych czy firm środowiskowych. Z kolei w fazie budowy „w przypadku niektórych inwestycji udział polskiego zakresu może dochodzić do 60–65 proc. całkowitych nakładów inwestycyjnych”. Polenergia zauważa, że nawet w przypadku samych turbin, których zakup stanowi ok. 2/3 budżetu projektu, coraz więcej komponentów, takich jak wieże czy łopaty powstaje w krajowych fabrykach.
Orlen ma ograniczony wpływ na "local content"
Z kolei dla Orlenu znaczna część lądowych farm wiatrowych w grupie jest efektem akwizycji, co ogranicza wpływ na „local content”. Spółka podkreśla, że choć stara się angażować jak największą liczbę krajowych dostawców i wykonawców, to w całym cyklu użyteczności farmy wiatrowej udział „local content” to ok. 1/3 kosztów funkcjonowania inwestycji.
Niemiecka spółka RWE odpowiedziała nam w wymijający sposób. Deklaruje zaangażowanie we „wzmacnianie i dywersyfikację europejskiego łańcucha dostaw”. Nie chce jednak komentować jego struktury. ©℗