Instalacje termicznego przekształcania odpadów komunalnych nie schodzą z unijnego celownika. Wkrótce się rozstrzygnie, czy UE ostatecznie odetnie fundusze i dotacje na ich budowę
Scenariusz ten nabiera realnych kształtów po ostatnich głosowaniach nad kształtem nowego Funduszu Spójności w komisji ochrony środowiska naturalnego, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności Parlamentu Europejskiego (ENVI).
Komisja jest przeciwna wsparciu dla spalarni, jako że nie wpisuje się ona w promowaną przez UE koncepcję gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ). Mówiąc wprost: puszczając odpady z dymem, bezpowrotnie tracimy zgromadzone w nich surowce, podczas gdy można byłoby wykorzystać je np. w recyklingu czy przy tworzeniu nowych produktów.
Stąd też ENVI chce skierować unijny strumień pieniędzy na inicjatywy dotyczące ograniczania powstawania odpadów i ich ponownego użycia. Taki kierunek jest również pokłosiem diagnozy Komisji Europejskiej, która ustaliła, że ponad 14 państw członkowskich może nie wywiązać się z nowego 50-proc. poziomu recyklingu do 2020 r. Na liście tej znajduje się też Polska.
Odcięcie źródła finansowania to zła wiadomość dla samorządów, które rozważają utworzenie spalarni na swoim terenie. Jeżeli Bruksela nie zmieni swojego stanowiska – na co się nie zanosi – to po 2020 r. pieniędzy na dotacje dla nowych spalarni po prostu zabraknie. A to stawia pod znakiem zapytania przyszłość kilku rozważanych przez gminy inwestycji.

Kontrowersyjne skutki…

Eksperci i samorządowcy są podzieleni zarówno co do kierunku obranego przez UE, jak i zasadności oraz wpływu takich inwestycji na środowisko. Przeciwne spalarniom jest m.in. Ministerstwo Środowiska, które podobnie jak Bruksela mocno akcentuje potrzebę wdrożenia GOZ.
Mimo to w Polsce funkcjonuje obecnie siedem spalarni, które znajdują się w Warszawie, Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Krakowie, Poznaniu i Szczecinie. Dwie nowe są w budowie (w Gdańsku i Rzeszowie). Co więcej, w wojewódzkich planach gospodarki odpadami (WPGO) propozycje budowy tego typu instalacji ciągle się pojawiają. I to mimo oporu mieszkańców, którzy oprotestowują praktycznie każdą taką samorządową inicjatywę.
Ostatnio taki spór zaognił się w Zamościu, w woj. lubelskim, gdzie z inicjatywą budowy spalarni wystąpiła firma, która już prowadzi ciepłownie na terenie gminy. W tym akurat przypadku głos mieszkańców i samorządowców był jednomyślny. Uznali zgodnie, że potencjalne zagrożenia związane z inwestycją przewyższają planowane korzyści.
Stanowisko to podzieliła ostatnio też rada powiatu.
– Problem uciążliwości tej inwestycji dotyczy w szczególności gmin Zamość i Sitno, gdzie duże osiedla mieszkaniowe mogą być bezpośrednio narażone na niebezpieczne substancje emitowane do atmosfery. Wiąże się to również ze skutkami ekonomicznymi, a dokładnie ze spadkiem wartości nieruchomości, z którymi będzie sąsiadować niechciana spalarnia – przekonuje Jan Słomiany, przewodniczący rady powiatu.

…czy ekonomiczna konieczność?

Nie brakuje jednak głosów samorządowców, którzy widzą w budowie spalarni szansę na uzdrowienie lokalnej gospodarki odpadami, a także sposób na oszczędności m.in. z powodu wykorzystania powstałej przy spalaniu energii do ogrzewania okolicznych domów.
Takie argumenty podnosili – przekonując o konieczności inwestycji – włodarze Tarnowa.
– Mamy paliwo, które znajduje się w odpadach komunalnych, i dzięki spalarni możemy je przetworzyć na ciepło, które może zaspokoić zapotrzebowania miasta w 30 proc. – mówi Krzysztof Rodak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Tarnowie.
Zwolennicy budowy spalarni przekonują też, że instalacje takie z powodzeniem sprawdzają się w wielu krajach UE, gdzie przynoszą wymierne korzyści mieszkańcom i nie trują środowiska dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii.
Przykładem może być Belgia, która – jak podaje Eurostat – w 2015 r. była liderem w dziedzinie utylizacji odpadów. Jedynie 1 proc. odpadów składowanych było na tradycyjnych składowiskach, a pozostała część była spalana (44 proc.) oraz podlegała recyklingowi (55 proc.).
Dla porównania w Polsce w tym samym roku przetwarzaniu termicznemu poddano jedynie 13 proc., a składowaniu aż 44 proc. odpadów.