Inne postulaty lekarzy również mają szansę na realizację. Dziś zaczyna się druga tura rozmów z młodymi medykami. Od czterech miesięcy prowadzą oni akcję protestacyjną, żądając zmian w systemie służby zdrowia. Kompromisowa propozycja rezydentów (ich specjalizacja jest finansowana przez państwo) to 6 proc. PKB na zdrowie do 2023 r.
Rząd przyjął, że taki cel zostanie osiągnięty w 2025 r. Jest jednak pole do negocjacji, aby choć trochę przyspieszyć zwiększenie nakładów. – Choćby symbolicznie – przyznaje jeden z naszych rozmówców.
Druga kwestia to wysokość wynagrodzeń. Wiadomo, że nie ma szans na spełnienie postulatów rezydentów, aby ich zarobki wynosiły dwie średnie krajowe oraz trzy średnie w przypadku specjalistów. Jednak ze strony ministerstwa jest wola, aby kwestię wynagrodzeń uporządkować. Obecnie – po podwyżkach wprowadzonych przez poprzedniego szefa resortu zdrowia Konstantego Radziwiłła – rezydenci zarabiają od 3,4 tys. do 4,8 tys. brutto. Najwyższą kwotę otrzymują świeżo upieczeni lekarze podczas kształcenia na jednej z deficytowych specjalizacji (m.in. psychiatrii, neonatologii czy hematologii). W sumie jest sześć kategorii lekarzy w takcie specjalizacji z różnym poziomem pensji. Zmiany mają doprowadzić do ich ujednolicenia i zmniejszenia różnic między poszczególnymi grupami.
Obok finansów omawiane są kwestie formalne dotyczące kształcenia. Jednym z postulatów rezydentów, który ma szanse wejść w życie, jest wzmocnienie roli opiekuna prowadzącego młodego lekarza podczas specjalizacji. Choć obecnie taka funkcja istnieje, rezydenci narzekają, że często sprowadza się ona do podpisania odpowiednich dokumentów, a nie realnego mentoringu. Zmienić sytuację miałoby wprowadzenie dodatkowego (motywującego) wynagrodzenia dla kierowników specjalizacji za każdego lekarza specjalizującego się pod jego opieką.
Nowością mają być także zmiany w doborze specjalizacji. Rezydenci chcieliby móc zmienić ją w trakcie trwania. Ministerstwo proponuje, aby kandydaci mogli wybrać trzy specjalizacje oraz kilka miejsc w całym kraju, w których chcą je realizować. Obecnie wybór jest ograniczony.
Z życzliwym przyjęciem resortu spotkał się też postulat zmniejszenia biurokracji. Jednym z pomysłów jest wprowadzenie czy upowszechnienie (w części szpitali takie rozwiązania już istnieją) sekretarek medycznych, które przejęłyby część obowiązków formalnych. Sęk w tym że z jednej strony brakuje wyspecjalizowanych osób w tym zakresie, a z drugiej – pieniędzy na ich zatrudnianie.
Kolejną propozycją ministerstwa jest monitorowanie zakresu szkolenia podczas specjalizacji, m.in. przez wypełnianie ankiet przez ich uczestników. Lekarze chcieliby także objęcia ochroną prawną należną funkcjonariuszowi publicznemu. Obecnie przysługuje ona lekarzowi tylko w niektórych sytuacjach, m.in. przy udzielaniu pierwszej pomocy oraz podejmowaniu medycznych czynności ratunkowych przy zagrożeniu życia.
Rozmowy dotyczą także dyżurów. Jednym z pomysłów resortu było wprowadzenie możliwości ich łączenia na kilku oddziałach. Od pomysłu odciął się jednak nowy minister Łukasz Szumowski. Jedną z nadal rozważanych propozycji jest podział na ostre i tępe dyżury. O takim rozwiązaniu wspomniał niedawno p.o. prezesa NFZ Andrzej Jacyna. Chodzi o to, by szpitale w danym regionie mogły podzielić się dyżurami. Na przykład tylko jeden pełniłby okulistyczny, a inny – ortopedyczny. Obecnie wszystkie muszą mieć pełen zakres.
Poprzednik Łukasza Szumowskiego na stanowisku ministra, który do momentu swojej dymisji prowadził negocjacje z lekarzami, zagwarantował im podwyżki (od 400 do 1200 zł), a także rozpoczął prace nad wprowadzeniem zmian w kształceniu. Nie udało mu się jednak dojść do pełnego porozumienia z medykami. Rafą okazały się kwestie zwiększenia nakładów na całą służbę zdrowia. Protest lekarzy był jedną z przyczyn, dla których minister Radziwiłł stracił stanowisko.