- Jak lekarz rozpoznaje symulację choroby – co widać w gabinecie
- Wywiad lekarski – pierwsza linia wykrywania symulacji choroby
- Czerwone flagi, które widzą lekarze POZ
- Skala zjawiska: co trzecie L4 to nadużycie
- Jak ZUS wykrywa nadużycia na L4 – od P1 po Facebooka
Liczba dni, w trakcie których Polacy przebywają na zwolnieniach lekarskich rośnie z roku na rok. W 2024 r. lekarze wystawili ponad 22 miliony e-ZLA – czyli o prawie 300 tys. więcej niż rok wcześniej. Przeciętny Polak spędził na L4 27 dni w ciągu roku. ZUS i pracodawcy alarmują: co trzeci skontrolowany przypadek okazał się nadużyciem. Najczęściej chodzi o krótkie, kilkudniowe „zwolnienia weekendowe” albo powtarzające się infekcje bez potwierdzenia diagnostycznego.
„Ludzie mają poczucie, że chorobowe to rodzaj bezkarnego urlopu” – mówi lekarz z Mazowsza. „Ale to złudzenie. ZUS ma narzędzia, by to sprawdzić, a lekarz widzi więcej, niż pacjent myśli.”
Jak lekarz rozpoznaje symulację choroby – co widać w gabinecie
„Widzę w systemie, że nie wykupił leków”
Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz POZ z Białegostoku, przyznaje, że większość pacjentów jest uczciwa, ale system e-ZLA i platforma P1 pozwalają zauważyć niekonsekwencje:
Jeśli ktoś zgłasza się do nas z powodu bólu kręgosłupa, to piszemy leki i robimy co możemy. Ale jeśli widzę w systemie, że pacjent nie wykupił leków i mówi, że one nie pomagają – to coś tu jest nie tak.
Lekarze mają dziś wgląd w informacje o receptach, badaniach i skierowaniach. Gdy pacjent nie realizuje zaleceń, a mimo to wnioskuje o kolejne L4, system automatycznie wzbudza czujność.
Wywiad lekarski – pierwsza linia wykrywania symulacji choroby
Czy lekarz jest w stanie wykryć, czy pacjent symuluje? „Czasami tak, czasami nie. Zawsze jest pytanie: po co to robi?” – pyta Joanna Zabielska-Cieciuch. W praktyce najskuteczniejszym narzędziem nie są systemy, lecz wywiad i badanie przedmiotowe. Lekarz potrafi zauważyć, gdy dolegliwości są niespójne z obrazem klinicznym.
Sygnały ostrzegawcze
Kiedy lekarzom zapala się lampka alarmowa? Gdy pacjenci prezentują poniższe zachowania:
- objawy przesadzone lub teatralne – pacjent reaguje krzykiem przy lekkim dotyku, ale chwilę później bez problemu sięga po telefon;
- zmienne dolegliwości – „tu boli”, po minucie „nie, jednak tam”;
- brak zgodności z badaniem fizykalnym – brak napięcia mięśni, prawidłowe odruchy mimo deklarowanego bólu;
- deklaracje sprzeczne z obserwacją – pacjent twierdzi, że „nie może się schylić”, a chwilę później bez problemu zakłada kurtkę.
Przykład z gabinetu
Pacjent zgłasza silny ból krzyża i prosi o L4. W badaniu wychodzi brak objawów korzeniowych, napięcia mięśni, ograniczenia ruchu. „Jeśli ktoś naprawdę cierpi, to widać – jak wchodzi, jak siada, jak mówi. Symulant często gra rolę, ale nie wie, że ciało zdradza więcej niż słowa” – mówi lekarka.
W takich przypadkach lekarz może:
- wystawić krótkie, kilkudniowe L4 z zaleceniem dalszej diagnostyki;
- zapisać w dokumentacji, że objawy nie zostały potwierdzone badaniem;
- przy powtarzalności – odmówić zwolnienia i skierować do specjalisty.
Dlaczego to trudne?
Nie każdy przypadek symulacji jest oczywisty. Część pacjentów rzeczywiście cierpi, ale przyczyna jest psychosomatyczna: stres, wypalenie, depresja. Inni nie potrafią dokładnie opisać i zlokalizować źródła cierpienia. Jeszcze inni próbują wykorzystać system, by zyskać kilka dni wolnego. Według psychologów pracy mechanizm ten bywa strategią obronną wobec przeciążenia zawodowego. Dlatego lekarze muszą balansować między empatią a kontrolą.
Czerwone flagi, które widzą lekarze POZ
- Zwolnienia wystawiane często w piątki i poniedziałki.
- Pacjent deklaruje chorobę, ale nie stosuje leczenia ani zaleceń.
- Kolejne L4 na te same objawy bez nowych wyników badań.
- Niezgodność między historią medyczną a zachowaniem – np. aktywny udział w mediach społecznościowych podczas zwolnienia.
- Niespójność między stanem a zawodem – np. „ból ręki” u osoby, która maluje ściany na działce.
„Nie mam mocy zamykania pacjentów w domu. Mogę dawać zalecenia – co pacjent z nimi zrobi, to jego sprawa” – dodaje lek. Zabielska-Cieciuch.
Skala zjawiska: co trzecie L4 to nadużycie
ZUS kontroluje rocznie setki tysięcy zwolnień. W 2024 r. zakwestionowano 36 tys. e-ZLA, a firmy audytorskie, takie jak Conperio, wskazują, że nadużycia dotyczą aż 34 proc. wszystkich skontrolowanych L4. To oznacza, że nawet co trzecie zwolnienie w Polsce mogło być wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem.
Najczęstsze wzorce nadużyć to tzw.„L4 weekendowe”– krótkie, kilkudniowe zwolnienia przypadające na piątki i poniedziałki. Wśród najbardziej „chorowitych” miesięcy królują maj, lipiec i grudzień. Polacy lubią brać L4 na weekend, gdyż wiąże się to z pewnymi korzyściami, o czym piszemy w artykule: L4 na weekend 2025. Zysk nawet 300 zł, ale ZUS ostrzega: to skraca twój limit chorobowego.
Najwięcej nieprawidłowości ZUS wykrywa w branżach produkcyjnych i logistycznych, gdzie rotacja pracowników jest duża, a system premiowy oparty na obecności w pracy.
„Niektórzy boją się utraty premii, inni wykorzystują chorobowe, by dorobić na boku. To złożony problem - nie zawsze to czyste oszustwo, czasem po prostu ludzie nie mają siły” – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch.
Jak ZUS wykrywa nadużycia na L4 – od P1 po Facebooka
ZUS dysponuje coraz większą bazą danych: system e-ZLA pozwala śledzić częstotliwość zwolnień, a platforma P1 – sprawdzić, czy pacjent realizował recepty i badania.
Kontrola może nastąpić już po jednym dniu nieobecności. ZUS analizuje:
- czy zwolnienie wystawiono zgodnie z diagnozą,
- czy pacjent przebywał w miejscu zamieszkania,
- czy nie podejmował aktywności sprzecznej z zaleceniami.
Jeśli zachodzi podejrzenie symulacji, lekarz orzecznik ZUS może wezwać pacjenta na badanie lub wysłać kontrolera do domu. Zdarza się też, że kontrolerzy analizują profile społecznościowe – zdjęcia z wyjazdów, remontów czy spotkań.
Miałam telefon od pracodawcy, który powiedział, że pacjent z L4 chodzi po zakładzie i pomaga kolegom. Nie mam mocy zamykania ludzi w domu, mogę tylko zalecić – mówi lekarka z Białegostoku.
Co grozi za „lewe L4”? Możliwe konsekwencje
Pacjent, który wykorzystuje zwolnienie lekarskie niezgodnie z jego celem, ryzykuje nie tylko utratę zasiłku.
Możliwe konsekwencje to:
- cofnięcie świadczenia i obowiązek zwrotu pieniędzy,
- utrata prawa do zasiłku chorobowego w przyszłości,
- postępowanie dyscyplinarne w pracy (nawet zwolnienie z art. 52 Kodeksu pracy),
- wpisanie do wewnętrznych rejestrów ZUS jako „pacjent problematyczny”.
Dla lekarza konsekwencje mogą być równie poważne:
- kontrola zasadności wystawienia L4,
- obowiązek przedstawienia dokumentacji,
- w przypadku stwierdzenia nadużycia – postępowanie dyscyplinarne lub cofnięcie uprawnień do orzekania o niezdolności do pracy.
Choroba czy ucieczka – dlaczego Polacy symulują choroby
Nie każda „symulacja” jest próbą oszustwa. Coraz częściej eksperci mówią o L4 jako formie ucieczki psychicznej.
W 2024 r. najdłuższe zwolnienia dotyczyły depresji i zaburzeń lękowych – średnio 32 dni na osobę.
Psycholodzy pracy podkreślają, że nadużycia często wynikają z braku równowagi między pracą a odpoczynkiem.
W kulturze, gdzie „chorowanie” bywa wstydliwe, niektórzy wybierają „pozorne L4”, by odzyskać siły, unikając napiętnowania. To nie zawsze jest zła wola. Czasem to desperacja – ludzie są przemęczeni, wypaleni, nie mają jak inaczej odpocząć.
Z tego powodu lekarze coraz częściej stają przed dylematem: czy pacjent naprawdę symuluje, czy po prostu jego problem ma inne – psychiczne lub społeczne – źródło.
Co może zrobić lekarz, gdy wykryje, że pacjent symuluje
Lekarze rodzinni uczą się rozróżniać między symulacją a somatyzacją – czyli fizycznym objawem problemów psychicznych.
Dlatego tak ważny jest wywiad: analiza tonu głosu, postawy, reakcji, niespójności w opisie objawów.
Jeśli lekarz ma wątpliwości, może:
- wystawić krótsze zwolnienie i zaplanować wizytę kontrolną,
- skierować pacjenta do psychiatry lub psychologa,
- odnotować w dokumentacji niespójność objawów,
- odmówić L4, jeśli brak podstaw medycznych.
Symulacja choroby to zjawisko, które wymyka się prostym definicjom. Czasem to zwykłe oszustwo, czasem krzyk o pomoc.
W każdym przypadku to obciążenie dla systemu, lekarzy i uczciwych pracowników.