Zatykające się lotnisko w Warszawie ma problem: przewoźnicy nie zgadzają się, by przenieść część ruchu do Radomia.
Jeszcze w kwietniu spółka, która zajmuje się przygotowaniami do budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, ma zostać dokapitalizowana kwotą kilkuset milionów złotych. Według szefów CPK to konieczne, by można rozkręcić prace planistyczne. Piotr Malepszak, p.o. prezesa spółki, zapewnia, że termin otwarcia portu to wciąż 2027 r. W praktyce będzie trudno go dotrzymać. Już nierealny stał się zapowiadany rok temu start robót w 2021 r.
A co dalej będzie z Lotniskiem Chopina? Rok temu wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild mówił, że bez likwidacji Okęcia budowa CPK nie miałaby sensu. Jednak w czasie ostatniej kampanii wyborczej do samorządu doszło do wolty. Walczący o fotel prezydenta stolicy wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki obwieścił, że przekonał kolegów z rządu do zostawienia Okęcia jako portu lokalnego. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk też nie wykluczał, że będzie on działać dalej.
/>
Jednak jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w resorcie infrastruktury panuje przekonanie, że warunkiem powodzenia CPK jest konieczność jednoczesnej likwidacji cywilnego portu na Okęciu. Takie zapisy wciąż też istnieją w obowiązującej, przyjętej przez rząd pod koniec 2017 r., koncepcji ds. CPK.
Przekonani do tego są także eksperci, z którymi rozmawialiśmy. – Po oddaniu CPK lotnisko na Okęciu powinno zostać zlikwidowane. Nie ma potrzeby, by utrzymywać oba porty. Powodowałoby to niepotrzebne zamieszanie i stawiało LOT w trudnej sytuacji – mówi Sebastian Gościniarek, ekspert ds. lotnictwa z firmy BBSG.
– Lotnisko Chopina trzeba w najbliższych latach zmodernizować, żeby umożliwić obsługę rosnącego ruchu do czasu powstania CPK. Zakładam, że przeniesiemy cały ruch przesiadkowy z Okęcia na CPK, czyli na nowe, wygodniejsze lotnisko dla centralnej Polski, które docelowo będzie w sposób przemyślany powiązane z siecią linii kolejowych – mówi Piotr Malepszak. Dodaje, że większe próby rozbudowy Okęcia byłyby nierealne głównie z powodów społecznych i środowiskowych.
Z kolei wiceminister Wild mówi DGP: – Decyzję dotyczącą przyszłości Lotniska Chopina podejmiemy na podstawie dwóch kryteriów. Po pierwsze, oferta lotniskowa dla stolicy nie może się pogorszyć. Po drugie, decyzja nie może być w żaden sposób sprzeczna ze strategią rozwoju CPK. Analizy w tej sprawie trwają, a o ich wynikach będziemy informować – zaznacza.
Eksperci przypominają przypadek lotniska Mirabel, które postało w połowie lat 70. 39 km od centrum Montrealu. Władze nie zdecydowały się na jednoczesne zamknięcie bliższego portu Dorval. W efekcie linie nie były zainteresowane przenosinami do nowego portu. Obecnie służy on tylko lotom cargo i stał się symbolem marnotrawstwa.
Są i przykłady udanego przeniesienia całego ruchu ze starego na nowe lotnisko. W 1992 r. tak się stało w Monachium, a w 1998 r. w Oslo.
Lotnisko Chopina mimo perspektywy likwidacji szykuje rozbudowę. Do 2022 r. ma być m.in. powiększony terminal dla pasażerów. Jednocześnie szef PPL Mariusz Szpikowski inwestuje w rozbudowę portu w Radomiu. PPL nie wykluczał, że przymusowo uda się tam przenieść z zatłoczonego Okęcia część ruchu, np. rejsy czarterowe. Wtedy na Lotnisku Chopina zostałoby więcej miejsca dla tradycyjnych linii. Miał to umożliwić tzw. administracyjny podział ruchu. Skończone niedawno konsultacje pokazały, że będzie to bardzo trudne. Spośród siedmiu przewoźników, którzy wypowiedzieli się w tej sprawie, sześciu wniosło ostry sprzeciw. Uznali, że taki ruch będzie wiązać się z faworyzowaniem tych, którzy zostaną na Okęciu, i zagrozi tym przeniesionym do Radomia.
– Administracyjny podział ruchu jest jawną dyskryminacją obywateli zamieszkałych w Warszawie i okolicach. Warszawiacy według władz mają jechać ponad 100 km do innego miasta, dlatego że obywatele przylatujący z zagranicy mają mieć wygodną przesiadkę w stolicy. To absurd – komentuje Grzegorz Polaniecki, prezes linii Enter Air, która jako jedna z kilku oprotestowała taki podział. Prezes PPL zakłada teraz, że jeśli nawet nie uda się wprowadzić podziału ruchu, to linie same przyjdą do Radomia, bo na zatłoczonym Okęciu fizycznie zabraknie dla nich miejsca.