Projekt nowelizacji ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, opublikowany w połowie czerwca przez Rządowe Centrum Legislacji, zakłada szereg zmian mających na celu uproszczenie procedur związanych z instalacją prywatnych punktów ładowania samochodów elektrycznych w budynkach wielorodzinnych.

Nowelizacja ustawy o elektromobilności

Nowe przepisy mają ułatwić mieszkańcom dostęp do infrastruktury ładowania, ograniczyć przypadki blokowania takich inwestycji przez zarządy nieruchomości oraz stworzyć nowe możliwości rozwoju dla firm zajmujących się montażem ładowarek. W obowiązującym stanie prawnym mieszkaniec, który posiada prawo do lokalu i miejsca postojowego, może złożyć wniosek o zgodę na instalację punktu ładowania. Zarząd wspólnoty lub spółdzielni powinien wtedy zlecić wykonanie ekspertyzy technicznej określającej możliwość realizacji takiej inwestycji. W praktyce jednak dochodzi do opóźnień i odmów, mimo braku przesłanek technicznych, co często skutkuje wielomiesięcznymi przestojami lub nawet uniemożliwia montaż urządzeń.

Nowelizacja ustawy o elektromobilności przewiduje, że zarządca nieruchomości będzie zobowiązany do zlecenia ekspertyzy w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku, a także do niezwłocznego poinformowania wnioskodawcy zarówno o samym zleceniu, jak i późniejszym wyniku analizy. Jeśli w tym czasie nie dojdzie do sporządzenia ekspertyzy, wnioskodawca zyska prawo do zlecenia jej we własnym zakresie i przedstawienia wyników zarządcy. W przypadku, gdy dokument potwierdzi możliwość instalacji i nie wystąpią przesłanki ustawowe do odmowy, a zarządca nie wyda zgody w wymaganym terminie lub wyda odmowę bez podstaw, inwestor będzie mógł przystąpić do realizacji przedsięwzięcia.

Instalowanie ładowarek do elektryków będzie prostsze

Celem projektowanych zmian jest również zwiększenie przejrzystości i przewidywalności procedur, m.in. poprzez uściślenie pojęcia „niezwłocznie” – zaproponowano, by oznaczało to maksymalnie trzy dni robocze. Projekt ma też wzmocnić mechanizmy egzekwowania procedury instalacyjnej, zakładając obowiązek zapewnienia dostępu do nieruchomości osobom wykonującym ekspertyzę i umożliwienie im współpracy z zarządcą.

Rozwiązania zawarte w projekcie mają z jednej strony ułatwić codzienne funkcjonowanie użytkownikom pojazdów elektrycznych, a z drugiej strony przeciwdziałać przewlekłości postępowań oraz działaniom blokującym rozwój infrastruktury ładowania. W rezultacie przewiduje się również wzrost zapotrzebowania na usługi firm specjalizujących się w instalacji takich urządzeń.

Ekspert: Nowe przepisy są niewystarczające

Eksperci mają jednak wątpliwości, czy rzeczywiście dzięki nowelizacji łatwiej będzie instalować ładowarki do elektryków. Michał Wekiera, prawnik i ekspert Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, który brał udział w konsultacjach nad ustawą, wyjaśnia w rozmowie z GazetaPrawna.pl, że nowe przepisy mogą okazać się jednak niewystarczające. - Dalej problemem może okazać się ubezpieczyciel, stawiając określone oczekiwania, których nie da się spełnić. Przykładowo – w przypadku budynku wielorodzinnego z garażem podziemnym firma ubezpieczeniowa może żądać, by ładowarka znalazła się na zewnątrz budynku, nawet jeśli ten nie posiada parkingu zewnętrznego. Poskutkować to może znacznym wzrostem kosztu ubezpieczenia albo wręcz odmową wypłaty odszkodowania. To z kolei będzie budzić sprzeciw wspólnoty mieszkaniowej, bo przełoży się na wzrost opłat ponoszonych przez każdego z członków - mówi.

- Kolejnym problemem, którego nie rozwiązuje nowelizacja ustawy jest to, że często garaż podziemny posiada odrębną księgę wieczystą. Ułatwia to sprzedaż miejsca parkingowego oddzielnie od mieszkania, ale utrudnia stosowanie przepisów o budowie ładowarek - dodaje Wekiera.

Jak podkreśla ekspert, w dalszym ciągu przeszkodą są koszty związane z instalacją. - Może się okazać, że przyłączenie jest oddalone o kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie chcielibyśmy, by powstała ładowarka, a to podwyższy koszty nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Do tego dochodzi kwestia instalacji osobnych liczników. Dopóki koszty te ponosi indywidualny właściciel, to w grę wchodzi tylko jego ocena opłacalności inwestycji. Jeśli jednak wspólnota chciałaby ponieść koszt instalacji, to sprzeciw mieszkańców może skutecznie uniemożliwić takie plany - tłumaczy w rozmowie z GazetaPrawna.pl.

- Ostatecznie nowelizacja może nie osiągnąć zakładanych celów, a zarządy i mieszkańcy dalej będą obawiać się całego procesu inwestycyjnego - mówi Michał Wekiera.