Chodzi o regulacje, które mają wprowadzić do polskiego porządku prawnego system oceny ryzyka i zarządzania ryzykiem w całym łańcuchu dostaw wody z dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2020/2184 w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi (dalej: dyrektywa). Czas na transpozycję przepisów minął 12 stycznia 2023 r. – Kara dzienna za nieprzyjęcie tych rozwiązań to 141 tys. euro – mówił ostatnio w sejmie Przemysław Koperski, wiceminister infrastruktury.

Bezpieczna kranówka

Bezpieczeństwo wody ma oprzeć się na ocenie ryzyka i zarządzaniu ryzykiem – nie tylko u producentów wody, ale też w wewnętrznych sieciach wodociągowych. W tym celu dostawcy wody, w tym spółki komunalne podlegające lokalnym włodarzom, będą m.in. przeprowadzać co sześć lat ocenę ryzyka, a wyniki przekazywać odpowiednim organom.

Samorządy przekonują, że rządowy projekt, nad którym pracuje Sejm, różni się od tego, który otrzymał od Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego opinię pozytywną z uwagami. W ich ocenie to nadregulacje, które niepotrzebnie podniosą koszty działalności dostawców wody, a tym samym i cenę dla mieszkańców. Ogólnopolskie Porozumienie Organizacji Samorządowych (OPOS) wskazuje, że wartości parametryczne (mikrobiologiczne, chemiczne i wskaźnikowe dotyczące uzdatniania wody) zostały ustalone często na poziomie kilkusetkrotnie niższym od tego, który stanowi jakiekolwiek niebezpieczeństwo dla zdrowia.

Jak podkreśla OPOS, chociaż dyrektywa mówi o wydawaniu odpowiednich zaleceń dla dostawców wody i konsumentów (np. o konieczności zagotowania wody) – w zależności od poziomu ryzyka – to w polskich przepisach pozostawiono obowiązek wydania decyzji administracyjnej o braku przydatności wody do spożycia. Chodzi o sytuacje, w których występuje niezgodność wartości parametrycznej parametru mikrobiologicznego i jakość wody zagraża zdrowiu konsumentów.

– Gotowanie wody to środek bezpieczeństwa, który powinien być zalecony konsumentom – oceniła prof. Izabela Zimoch z Katedry Inżynierii Wody i Ścieków na Wydziale Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej podczas I czytania projektu ustawy w Sejmie. Ekspertka powołała się na przykład skażenia wody w Getyndze, gdzie stwierdzono 500 jednostek tworzących kolonie (jtk) bakterii grupy coli i nie wydano decyzji o braku przydatności wody do spożycia. W projektowanych polskich przepisach wskazuje się natomiast na wskaźnik poniżej 10 jtk.

– Tak czy inaczej jest to decyzja, bo jeśli jej nie damy jako organ, to podmiot może nic nie zrobić. Ustaliliśmy granicę dopuszczenia wody poniżej 10 jednostek. Dlaczego? Ponieważ zmieniła się teraz metoda badawcza – odpowiadała Anna Kamińska, dyrektor departamentu bezpieczeństwa zdrowotnego człowieka w środowisku w głównym inspektoracie sanitarnym.

Wśród nadregulacji samorządy i współpracujący z nimi eksperci wymieniają m.in. konieczność prowadzenia i dokumentowania przez dostawców wody badań parametrów objętych tzw. listą obserwacyjną.

– Oczywiste jest, że w momencie wykrycia w zasobach wód tych parametrów, można, w trosce o bezpieczeństwo konsumenta wody, decyzją administracyjną narzucić na dany podmiot monitorowanie tego parametru w ujęciu. A nie, nie znając skali zagrożenia, obligatoryjnie zmuszać do tego wszystkich dostawców wody – mówiła w Sejmie prof. Izabela Zimoch.

Nadregulacją ma być też zwiększenie częstotliwości badań ołowiu, jeśli okaże się, że np. w wewnętrznej sieci występują rury z tego materiału.

– W przypadku ołowiu często nie można ograniczyć tego zagrożenia ze względu na to, że najprawdopodobniej trzeba wymienić instalację – wskazywała prof. Izabela Zimoch.

– To nie jest tak, że będą cały czas robili te badania. To jest po to, żeby sprawdzić, czy dobra woda z wodociągu nie ulega zmianie. Nie ma tu nadregulacji – mówiła Anna Kamińska.

Samorządy uważają też, że nie powinno być wymogu corocznego informowania konsumentów m.in. o najnowszych wynikach monitorowania wartości parametrów jakości wody czy o dokonanej ocenie ryzyka. Informacja – ich zdaniem – powinna być krótka i wskazywać na jakość wody, ale bez wyników badań, które są trudne do interpretacji bez fachowej wiedzy.

Ostrzeżenie przed wzrostem cen wody

Wszyscy zgadzają się z tym, że o jakość wody trzeba zadbać, jednak według branży wodociągowo-kanalizacyjnej, nowe obowiązki dla dostawców wody należy ograniczyć. Chodzi chociażby o konieczność powołania wielodyscyplinarnego zespołu, który będzie dokonywać oceny ryzyka. Według rządzących wymagania dla członków zespołu są takie, że będą mogli być to pracownicy wodociągów, przedsiębiorcy mają jednak wątpliwości.

– Nadregulacje są bardzo kosztowne dla przedsiębiorstw wodociągowych i one będą musiały obciążać mieszkańców – podkreśliła Anna Olejnik, zastępca dyrektora w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w m.st. Warszawie.

– Nadrzędnym celem tych regulacji jest zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego ludzi, nic innego, poprzez bardzo trudne zapisy. Wcale nie twierdzimy, że jest to proste, łatwe, tanie. Wszyscy ponosimy odpowiedzialność. Od Ministerstwa Infrastruktury, po wszystkich, którzy są w procesie zapewnienia wody odpowiedniej jakości – przekonywała z kolei Izabela Kucharska, zastępca głównego inspektora sanitarnego.

Posłowie opozycji zapowiedzieli, że przedstawią poprawki samorządów podczas II czytania projektu ustawy w Sejmie. To ma się odbyć w przyszłym tygodniu. ©℗

Nakłady na ochronę środowiska i gospodarkę wodną
ikona lupy />
Nakłady na ochronę środowiska i gospodarkę wodną / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe