Propozycja Ministerstwa Edukacji Narodowej to odpowiedź na postulaty samorządów, które od lat alarmowały, że część szkół policealnych nie przekazuje rzetelnych danych o frekwencji słuchaczy. Brak narzędzi do ich weryfikacji powoduje, że dotacje nie zawsze są przekazywane tam, gdzie powinny. Na ten problem zwracała też uwagę Najwyższa Izba Kontroli (patrz: infografika). Przedstawiciele szkół niepublicznych uważają natomiast, że nowa forma rozliczenia doprowadzi do upadku wielu placówek. Proponują wprowadzenie innych bezpieczników, które miałyby chronić przed nadużyciami.
Dotacje dla szkół policealnych dla dorosłych tylko "za efekt"
Dziś szkoły dla dorosłych otrzymują dodatkowe pieniądze za uzyskanie przez słuchacza świadectwa dojrzałości czy dyplomu zawodowego, ale utrzymują się z wypłacanej co miesiąc dotacji. Przyznawana jest na te osoby, które osiągają przynajmniej 50 proc. obecności na obowiązkowych zajęciach.
– Tego w ogóle już nie będzie. Szkoła niepubliczna, w tym szkoła policealna, będzie występowała tylko raz po dotację, bo będzie to dotacja uzależniona od uzyskania świadectwa dojrzałości, dyplomu zawodowego, co powinno uprościć dotowanie i zmniejszyć konieczność kontrolowania tych szkół – mówiła Beata Pawłowska, naczelnik w departamencie współpracy z samorządem terytorialnym MEN podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
Przypomniała też, że pierwszy element reformy uszczelniający system kształcenia dorosłych został już wdrożony. Od września na zajęcia nie będą mogli zapisywać się obcokrajowcy bez znajomości języka polskiego. Konieczne będzie okazanie stosownego certyfikatu.
Nowymi zasadami będą objęte niepubliczne licea ogólnokształcące, branżowe szkoły drugiego stopnia i szkoły policealne. Języczkiem u wagi są te ostatnie, ponieważ – jak poinformował MEN – na prawie 1,2 tys. takich placówek – 85 proc. to szkoły niesamorządowe. Uczęszcza do nich 89 proc. wszystkich słuchaczy takich szkół. Wydatki bieżące powiatów w 2024 r. na te placówki sięgnęły prawie 1,1 mld zł.
Miesięczne dotacje nadal mają natomiast otrzymywać szkoły policealne kształcące w tzw. zawodach deficytowych, czyli takich, na które jest bardzo duże zapotrzebowanie na rynku pracy, a brakuje osób o odpowiednich kwalifikacjach. Taka forma finansowania pozostanie również dla szkół publicznych kształcących dorosłych, ale i tam trzeba będzie wykazać się frekwencją słuchaczy. W jej weryfikacji mają pomóc niezapowiedziane kontrole doraźne, włącznie z możliwością wejścia na zajęcia w celu sprawdzenia frekwencji.
Dodatkowo MEN planuje wprowadzić możliwość kontroli naliczania i wydatkowania dotacji w bieżącym roku budżetowym i za pięć poprzedzających go lat. Dziś przepisy nie przewidują kontroli w zakresie roku budżetowego, który się nie skończył. W przypadku utrudniania lub udaremniania przeprowadzenia kontroli samorząd będzie mógł wstrzymać dotację w stosunku do wszystkich dotowanych jednostek. Obecnie ma taką możliwość tylko w przypadku szkół kształcących dorosłych.
Co ze szkołami policealnymi?
Kierunkowo założenia zmian popierają przedstawiciele samorządów. Argumentują, że wypłacanie dotacji „za efekt” może ukrócić nadużycia.
– Ktoś był zapisywany do szkoły, a niekoniecznie wiedział, że w kilku miejscach. Rekordziści w pięciu oddziałach danej szkoły. Wiele fortun się w ten sposób urodziło – komentuje Marek Wójcik, ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich.
– Szkoły dla dorosłych są uzupełnieniem systemu oświaty i co do zasady powinny być dedykowane tym, którzy rzeczywiście chcą uzupełnić swoje wykształcenie, a nie tylko – z takich czy innych powodów – przesiedzieć w danej szkole przez określony czas – podkreśla Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora biura Związku Powiatów Polskich.
Przedstawiciele prywatnych szkół dla dorosłych mają świadomość zjawiska wyłudzania dotacji – np. gdy ten sam uczeń zarejestrowany jest w kilku szkołach w różnych miastach. Wskazują jednak, że nie można oceniać całej branży przez pryzmat jednostkowych przypadków.
– Zamiast wprowadzać tak drastyczne rozwiązanie, wystarczy uszczelnić system. Tak jak jest w przypadku innych szkół na niższych szczeblach edukacji. Zarejestrowanie PESELu ucznia w jednej szkole uniemożliwia zarejestrowanie go w drugiej – uważa Magdalena Wontek, prezes Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej. Dodaje, że najbliższe lata będą czasem wielu zmian na rynku pracy i dlatego potrzebne są szkoły, które pomogą osobom dorosłym szybko się przekwalifikować i zdobyć nowe umiejętności zawodowe. – Tymczasem przepis, który planuje wprowadzić MEN może spowodować, że wiele z nich się zamknie – mówi Magdalena Wontek.
Według Marka Wójcika kompromisowym rozwiązaniem mogłoby być przekazywanie części dotacji w formie zaliczki i pełne rozliczenie ze szkołą po osiągnięciu oczekiwanego efektu. – Wykazuję się nadzwyczajnym zrozumieniem dla prowadzących te szkoły. Uważam, że trzeba szukać kompromisu. Ale nie może być tak, że wszystko opiera się na frekwencji. Te proporcje trzeba odwrócić – wskazuje ekspert ZMP. Dodaje, że rozmawiać trzeba o całym systemie i o tym, czy osoby dorosłe nie powinny same płacić za swoją edukację, skoro wcześniej nie skorzystały z możliwości kształcenia za publiczne pieniądze.
Grzegorz Kubalski zgadza się, że przesunięcie płatności na końcowy etap edukacji danego ucznia będzie pewnym wyzwaniem dla szkoły, ale – jak podkreśla – do pokonania chociażby dzięki kredytowi. – Osobiście nie widzę wartości dodanej z istnienia szkół, do której uczęszczają osoby, które niczego się w tej szkole nie uczą – mówi Grzegorz Kubalski.
Współpraca Urszula Mirowska-Łoskot