Przypomnijmy, że w listopadzie ub.r. strona samorządowa Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST) przedstawiła pakiet regulacji, które miałyby zdecentralizować zarządzanie państwem. Chodzi m.in. o przywrócenie lokalnym władzom kompetencji, które straciły w poprzednich kadencjach. Resorty odrzuciły jednak większość propozycji (np. ponowne usamorządowienie wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej). Prace nad pakietem w ramach ustawy kompetencyjnej obiecało jednak w lutym MSWiA. Jak na razie utknęły one w martwym punkcie.
Ustawa kompetencyjna stoi w miejscu
Ustawa kompetencyjna miałaby m.in. złagodzić nadzór wojewodów nad samorządami. JST mogłyby poprawić uchwały, które potencjalnie zostałyby unieważnione. MSWiA zapowiadało również prace nad częścią tych zmian, które wcześniej odrzuciły ministerstwa – np. o wspomnianych funduszach. Jednocześnie resort spraw wewnętrznych chciał, żeby to samorządy przygotowały ocenę skutków regulacji (OSR), szczególnie tych finansowych.
– Trzykrotnie kierowaliśmy pisma, maile do strony samorządowej, ostatnie do pana przewodniczącego. Bez odzewu. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, żadnego wkładu do OSR. A przypominam, że OSR jest warunkiem koniecznym do złożenia wniosku o wpis do wykazu prac legislacyjnych i programowych RM – mówił podczas ostatniego posiedzenia KWRiST Szymon Wróbel z MSWiA, sekretarz strony rządowej.
Dodał, że lokalni włodarze przekazali jedynie senacki projekt ustawy dotyczący przywrócenia radom gmin kompetencji do zatwierdzania taryf za wodę i ścieki z poprzedniej kadencji. – Ze względu na znaczny upływ czasu wyliczenia zawarte w tym projekcie trudno było uznać za aktualne – stwierdził. Przypomniał również, że strona samorządowa miała przekazać kolejny pakiet zmian. Przedstawiciel rządu wspomniał również o pracach nad dwoma rządowymi projektami – dotyczącym właśnie taryf za wodę oraz wprowadzenia instytucji koronera.
Samorządy chcą przyspieszenia ustawy kompetencyjnej
Takie postawienie sprawy nie podoba się samorządowcom. Wskazują oni, że z 47 propozycji z pierwszego pakietu akceptację resortów zyskały co najwyżej trzy i to też nie w pełni.
– Stanowczo protestuję przeciwko przenoszeniu na samorządy odpowiedzialności za to, że ten pakiet dalej nie idzie. Uprzejma prośba, żeby tak nie mówić. Nie my jesteśmy po to, żeby pisać projekty ustaw, uzasadnienia i OSR – mówił Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, sekretarz strony samorządowej KWRiST.
– Tak jak nie możemy się pochwalić spotkaniem z panem premierem, tak nie możemy się pochwalić niemal żadną inicjatywą, która wpłynęła na funkcjonowanie samorządów terytorialnych skonsumowana przepisem, który już obowiązuje – dodawał.
Samorządowcy zapowiedzieli, że drugi pakiet propozycji zmian przepisów jest gotowy i zostanie przedstawiony stronie rządowej do najbliższego posiedzenia KWRiST, które odbędzie się już 16 lipca.
Deregulacyjny chaos
Samorządowcom nie podoba się również, że rząd pomija ich opinie, szczególnie przy okazji ofensywy deregulacyjnej. Chociaż ustaw przyjmowanych bez opinii KWRiST jest mniej niż w poprzedniej kadencji (patrz: infografika), to wciąż zdarzają się takie przypadki.
– Decyzją premiera mamy obecnie szał deregulacyjny, co oznacza, że każda głupota, która uzyska numer UDER (czyli ustawa deregulacyjna), jest przepychana w tempie, w którym mamy wydać opinię najlepiej w ciągu kilku dni. I to do projektu, który nie jest po uzgodnieniach międzyresortowych – zwracał uwagę Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.
W tym przypadku chodziło o projekt dotyczący zmian w rejestracji pojazdów (UDER51). Ministerstwo Infrastruktury oczekiwało od strony samorządowej pilnej opinii, a ci chcieli, aby został on jeszcze przedyskutowany w odpowiednim zespole.
– Oczywiście nie wykluczam, że rząd w swojej mądrości będzie próbował przepchnąć ten projekt wcześniej, co skończy się podniesieniem przez nas kwestii, że rząd łamie przepisy ustawy o KWRiST – dodał Grzegorz Kubalski. Ostatecznie tak rzeczywiście się stało i projekt został przyjęty przez rząd na wtorkowym posiedzeniu.
Zniesienie dwukadencyjności już w Senacie
Ze współpracy na linii rząd – samorząd niezadowoleni są również trzej byli samorządowcy z senackiego koła „Niezależni i Samorządni”. Stąd zapowiedź nowego klubu (potrzeba do tego siedmiu senatorów) i partii. Politycy nie ukrywają, że sytuacja zmieniła się po tym, jak wybory prezydenckie przegrał Rafał Trzaskowski. – Nie chcieliśmy szkodzić – słyszymy. Teraz nacisk na rząd w sprawie reform ma być zdecydowanie większy.
– Z klubem na razie jest kłopot. Na początku była euforia, a potem kilka osób zrobiło mały krok wstecz. Mamy pięciu senatorów, brakuje nam dwóch. Mają oczywiście korzenie samorządowe. Dołączenie zapowiada dziewięciu, ale nie chcę obiecywać – mówi Wadim Tyszkiewicz, jeden z inicjatorów nowego ugrupowania.
Wskazuje, że bez względu na senackie układanki prace nad nową partią, która ma podnosić kwestie dotyczące samorządów i przedsiębiorców idą pełną parą. Dodaje również, że w przypadku stworzenia klubu kandydatem na wicemarszałka będzie Zygmunt Frankiewicz i przypomina, że swoich wicemarszałków mają również niewielkie kluby Lewicy i Trzeciej Drogi.
Senatorowie mają już pierwszą nową inicjatywę, po tym jak ogłosili chęć tworzenia własnego środowiska politycznego. Na ostatnim posiedzeniu Senatu złożyli projekt ustawy dotyczący zniesienia dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wprowadzonej przez PiS. Stąd zaskoczenie zapowiedzią podobnego roku ze strony PSL.
– My wystartowaliśmy, a PSL zrobił falstart. Projekt jest złożony i czeka tylko na decyzję pani marszałek, na którym posiedzeniu będzie głosowany. To, co zrobił PSL jest dla mnie niezrozumiałe, bo również senatorowie PSL podpisali się pod naszym projektem – podkreśla Wadim Tyszkiewicz.
©℗