Raport z rekomendacjami jeszcze w lipcu ma wydać Zespół doradczy do spraw przygotowania propozycji zmian prawnych w obszarze zarządzania gospodarką wodną w Rzeczypospolitej Polskiej (dalej: zespół), powołany w lutym br. przez Ministra Infrastruktury. Nie oznacza to jednak, że 6,6 tys. pracowników tej instytucji pójdzie na bruk.

Krajowa Administracja Wodna za Wody Polskie

Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie działa od 2018 r. Podzielone jest na trzy piony: ochrony przed powodzią i suszą, usług wodnych oraz zarządzania środowiskiem wodnym. Poza Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej zadania te realizują również Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej. Po zmianach zarządzanie wodami ma zostać zdecentralizowane.

– Jestem za tym, aby zamknąć rozdział pt. Wody Polskie. Zadania Wód Polskich muszą zostać rozdzielone, bo ten moloch, w obecnym kształcie, sobie po prostu nie radzi – mówi Przemysław Koperski, wiceminister infrastruktury i przewodniczący zespołu.

- Dziś Wody Polskie są: przedsiębiorcą, bo prowadzą działalność gospodarczą; urzędem, bo wydają decyzje administracyjne, inwestorem i utrzymaniowcem. Wszystkie te funkcje są zmieszane w jednej, przerośniętej instytucji. Sensem reformy będzie m.in. rozdzielenie tych funkcji, głęboka decentralizacja, wprowadzenie funduszu wodnego i prawdziwego zarządzania w układzie zlewniowym - przekonuje.

Podczas prac padła propozycja powołania Krajowej Administracji Wodnej (KAW). Możliwy jest też szybszy harmonogram – założenia do ustawy do końca trzeciego kwartału br., projekt do końca roku, zakończenie procesu legislacyjnego w czerwcu 2026 r. i uruchomienie nowego systemu od 1 stycznia 2027 r.

– W pionie KAW część zadań przejmie powiatowa administracja zespolona. To miałaby być instytucja, która będzie wydawała część decyzji na poziomie lokalnym – jednego lub kilku powiatów – tłumaczy Marek Wójcik, ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich i przewodniczący jednego z podstolików w zespole. Dodaje, że poza poziomem krajowym i powiatowym będzie też działała administracja regionalna oraz ta związana ze zlewniami (czyli obszarami, z których wody spływają do jednego punktu danej rzeki czy jeziora). – Będzie to związane nie z podziałem administracyjnym, a z dorzeczami Wisły i Odry – podkreśla Marek Wójcik.

Ceny wody pod nadzorem Wód Polskich

Jednocześnie kończą się prace nad projektem ustawy (UD48) przywracającym częściowo radom gmin kompetencje do zatwierdzania taryf za wodę i ścieki. Od 2018 r. to domena Wód Polskich. Ustanowienie zewnętrznego regulatora postulowała przed laty Najwyższa Izba Kontroli. Wskazywała na potencjalny konflikt interesów, kiedy samorząd pełni jednocześnie trzy funkcje – właściciela przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego, regulatora usług i przedstawiciela ich odbiorców (mieszkańców).

Od 2026 r. Wody Polskie będą interweniować tylko wtedy, jeśli podwyżka będzie większa niż 15 proc. – Projekt taryfowy idzie swoją ścieżką i chcemy, żeby zmiany weszły w życie od 1 stycznia 2026 r. Jeśli rekomendacje zespołu dostaną zielone światło od rządu i KAW, przy udziale powiatów, przejmie planowanie, kontrole i decyzje administracyjne, to nie będzie problemu, żeby weszła też w rolę ewentualnego regulatora taryf. O ile utrzymamy w ogóle funkcję regulatora, ponieważ jestem zwolennikiem możliwie najszerszej autonomii samorządów w zakresie ustalania taryf za wodę – wskazuje Przemysław Koperski.

Na zmianę stanowiska Ministerstwa Infrastruktury liczą samorządowcy, którzy od lat postulują powrót do pełnej autonomii. Takie rozwiązanie popiera też branża wodociągowa.

– Nie będzie zgody na żadną ingerencję Wód Polskich. Podczas prac zespołu stanowczo domagaliśmy się szybkiej zmiany. Usłyszeliśmy, że projekt już jest. Tak, ale to nie oznacza, że zaakceptujemy go w aktualnej wersji. Chcemy wrócić do normalności, a normalnością jest pełna autonomia JST w tym zakresie. Jeżeli ktoś nie zgadza się z wysokością opłaty, ma możliwość odwołania się do sądu – komentuje Marek Wójcik.

Taryfy progresywne z korektami

MI nie rezygnuje również z pomysłu tzw. taryf progresywnych. Gminy mają mieć możliwość obniżenia cen za pierwsze metry sześcienne wody i stopniowego ich podnoszenia. Pierwotnie była mowa o pięciu progach z maksymalną różnicą 30 proc. pomiędzy nimi. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chciało zniesienia ustawowej liczby progów i wprowadzenia zasady, że 30 proc. będzie minimalną różnicą między nimi. Resort infrastruktury uwzględnił te uwagi.

– Nie będzie narzucania górnych limitów liczby progów. Rada gminy ustali je samodzielnie, dostosowując do lokalnych uwarunkowań. W projekcie zostaje tylko jedno ograniczenie: różnica między stawką bazową a stawką obniżoną musi wynosić co najmniej 30 proc. To gwarancja, że preferencyjne stawki – tzw. woda za złotówkę – będą funkcjonować realnie, a nie tylko na papierze – mówi Przemysław Koperski.

Pomysł taryf progresywnych był wielokrotnie krytykowany m.in. przez Izbę Gospodarczą Wodociągi Polskie, jako technicznie niemożliwy do wprowadzenia. Chodzi o trudności z ustaleniem zużycia wody per capita. W założeniu mają w tym pomóc specjalne deklaracje składane przez mieszkańców. Resort klimatu podczas uzgodnień zwracał uwagę, że takie rozwiązanie nie sprawdza się przy określaniu opłat za odpady. „Biorąc pod uwagę potencjalne trudności w uzyskaniu przez gminę danych na temat liczby mieszkańców to gmina będzie dokonywać oceny, czy zasadne jest ustalenie taryfy progresywnej” – odpowiedziało MI.