- Według szacunków WHO mamy na świecie deficyt zbóż na poziomie około 20 mln ton - mówi Andrzej Gantner wiceprezes zarządu, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności

Wojna w Ukrainie destabilizuje światowe bezpieczeństwo żywnościowe. Co możemy zrobić, by złagodzić te zjawiska?
Należy zrewidować założenia Europejskiego Zielonego Ładu. Przypomnijmy, że mówimy o: 20-proc. ograniczeniu nawożenia, 50-proc. ograniczeniu stosowania pestycydów czy przeznaczeniu 25 proc. areału pod uprawy ekologiczne. Od początku tej inicjatywy - czyli od 2020 r. - zwracamy uwagę na to, jakie będzie ona miała skutki dla rolnictwa, wielkości produkcji, konkurencyjności, a wreszcie cen żywności. Obecnie - wskutek wojny w Ukrainie - na świecie mamy do czynienia z potężną destabilizacją na tym rynku, potencjalnymi brakami nawozów, a co za tym idzie - niedoborami w plonach, problemami z łańcuchami dostaw.
W takiej sytuacji celowość realizacji strategii „Od pola do stołu” budzi ogromne wątpliwości - grozi ona spadkiem zbiorów zbóż o 20 proc., produkcji wołowiny o 50 proc., a produktów mleczarskich o 15-20 proc. Po wprowadzeniu tych rozwiązań może się okazać, że Unia z eksportera stanie się importerem żywności. Pytanie polega jednak na tym, skąd będziemy tę żywność importować, skoro na świecie jej brakuje. I nie wygląda na to, by sytuacja mogła szybko się ustabilizować.
Co można zrobić w tej sytuacji?
Zmniejszyć wskaźniki dotyczące redukcji nawożenia, stosowania środków ochrony roślin, być może także zrezygnować z niektórych celów neutralności klimatycznej. Tym bardziej że nawet jak Europa zredukuje emisje CO2, to reszta świata - z której będziemy musieli importować - nie nakłada na siebie tak restrykcyjnych celów. Globalnego efektu więc nie uzyskamy.
Nie należy ograniczać wpływu produkcji żywności na klimat?
Należy, ale poprzez wprowadzanie nowych technologii, ograniczanie marnowania żywności, wydłużanie terminów przydatności do spożycia, tam gdzie jest to bezpieczne. A także przez lepsze znakowanie żywności, by ułatwiać konsumentom świadomy wybór czy też edukowanie ich w zakresie zrównoważonej diety.
Należy jednak zaniechać pomysłów, które mogą ograniczyć produkcję rolną czy zachwiać łańcuchami produkcji i w efekcie spowodować niedobory. Powodują one, że także my - producenci żywności - mamy w świetle galopujących kosztów coraz większe obawy, czy uda nam się zapewnić podaż żywności. Przed nami perspektywa utraty rentowności w części kategorii albo kolejne bolesne podwyżki cen.
Co ciekawe, ani Komisja, ani Parlament Europejski, które forsują te rozwiązania, do tej pory nie przedstawiły analizy skutków tych koncepcji nie tylko w skali poszczególnych państw, ale również w skali całej gospodarki UE.
Bardzo uderzy w nas ograniczenie importu z Ukrainy?
Nie bardzo, jeżeli chodzi o większość surowców. Ważne były dla nas jednak niektóre produkty, takie jak: olej słonecznikowy, lecytyna słonecznikowa. Pośrednio natomiast uderzą w nas problemy z komponentami do nawozów i samymi nawozami oraz widoczne już na rynku problemy z surowcami opakowaniowymi.
Czyli poradzimy sobie. A świat?
Polska sobie poradzi, chociaż będzie to dużo kosztowało. Natomiast ze światem jest już trochę gorzej. Zarówno Ukraina, jak i Rosja to duzi eksporterzy zbóż. Według szacunków WHO już w tej chwili mamy na świecie deficyt zbóż na poziomie ok. 20 mln ton. A będzie się on jeszcze pogłębiał. Eksport wstrzymują bowiem Indie.
Unia Europejska cieszy się wyjątkową sytuacją nadwyżki żywności, w tym zbóż. Pytanie, jak Unia i poszczególne kraje będą reagować w tej sytuacji - do jakiego momentu będziemy zboża eksportować i czy nie dojdziemy do momentu, gdy trzeba będzie powiedzieć „stop”. Na razie nie ma jednak takiej potrzeby, na razie uderzają w nas tylko bardzo wysokie ceny na rynkach zbóż, mleka czy olejów roślinnych.
Kluczowe jest jednak to, byśmy nie wpędzili się w takie kłopoty jak np. Sri Lanka, która zafundowała sobie zielony ład w radykalny sposób. Skończyło się to załamaniem produkcji żywności i niemal bankructwem kraju. Powinno to dać unijnym decydentom do myślenia.
Andrzej Gantner wiceprezes zarządu, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności / Materiały prasowe