Eksperci ostrzegają przed chaosem, brakiem spójnej strategii państwa i nieuchronnym wzrostem szarej strefy. Dla plantatorów tytoniu, którzy często nie mają alternatywy, oznacza to koniec upraw.
Warszawski protest rolników miał na celu zasygnalizowanie, że bez natychmiastowej interwencji rządu tysiące miejsc pracy, szczególnie w regionach tytoniowych, może bezpowrotnie zniknąć, że wkraczamy na stopniową likwidację sektora tytoniowego w Polsce. Problem jest wielowarstwowy. Z jednej strony przyczyniać się do tego mają globalne pomysły, jak ten firmowany przez WHO, dotyczący wygaszania upraw tytoniu poprzez stopniowe wycofywanie subsydiów dla plantatorów. Z drugiej, znacznie bardziej bezpośrednim zagrożeniem, są konkretne regulacje brukselskie i krajowe.
Największy niepokój budzi tzw. dyrektywa akcyzowa Komisji Europejskiej, opublikowana w połowie czerwca. Zakłada ona, że surowy tytoń, dostarczony do punktów pierwszego przetworzenia, ma być traktowany jak gotowy wyrób akcyzowy. W praktyce, jak ostrzegają rolnicy i producenci, oznacza to bankructwo polskiego sektora upraw i przetwórstwa. Podmioty zajmujące się tą działalnością zostaną zobowiązane do złożenia niemożliwych"zabezpieczeń akcyzowych, sięgających kilkuset milionów złotych. Według wyliczeń branży, mowa o poziomie zabezpieczeń 60-krotnie wyższym niż dotychczas.
Będzie po uprawie
Dramatyzm sytuacji oddaje komentarz Lecha Ostrowskiego, członka zarządu Ogólnopolskiego Związku Plantatorów Tytoniu w Grudziądzu. Wskazuje on, że planowane zmiany zbierają coraz większe żniwa wśród plantatorów.
- Wygląda na to, że wyprowadzona zostanie branża, nie tylko z Polski, ale w całej Europie dlatego, że firmy nie będą w stanie kupić tytoniu przez zabezpieczenie akcyzowe – tłumaczy Lech Ostrowski.
Podał konkretny przykład dużej firmy przetwórczej, jak Universal, która będzie musiała złożyć około 300 mln zł zabezpieczenia. Według Lecha Ostrowskiego, firma już zasygnalizowała, że w takiej sytuacji rezygnuje z upraw. Identyfikuje też kilka kluczowych zagrożeń płynących z Brukseli. Poza zabezpieczeniem akcyzowym na półprodukt, jest to wyrównanie akcyzy na gotowe wyroby do „Krajów Starej 15” oraz likwidacja naturalnej nikotyny na rzecz syntetycznej. Lech Ostrowski wylicza, że zmiany doprowadzą do wzrostu ceny za paczkę papierosów na poziomie około 40 zł. Jego zdaniem polskiego konsumenta nie stać na taki wydatek, co natychmiast przełoży się na szarą strefą. Przewiduje masowy przemyt, głównie z Białorusi, i załamanie legalnego rynku. legalny się załamie. Wskazuje też, że Polska jest dużym dostawcą surowca do produkcji naturalnej nikotyny, pozyskiwanej także z gorszych gatunków tytoniu, pędów czy nawet łodyg.
Rolnicy podkreślają, że nowe limity i zakazy mogą całkowicie wygasić uprawy tytoniu w Europie, a Polska – jeden z ostatnich dużych producentów – stanie się ofiarą „zielonej transformacji bez alternatywy”.
Krajowe regulacje dolewają oliwy do ognia
Na problemy unijne nakładają się dotkliwe regulacje krajowe, które zdaniem branży są wprowadzane bez oceny skutków dla całego łańcucha wartości. Po pierwsze, od 1 lipca 2025 r. wprowadzono w Polsce podatek akcyzowy na jednorazowe e-papierosy. Obejmuje on 40 zł stałej opłaty od urządzenia oraz 0,96 zł akcyzy za każdy mililitr płynu. Po drugie, na horyzoncie jest projekt ustawy (UD213) o ochronie zdrowia, który przewiduje zakaz aromatów w saszetkach nikotynowych. Zdaniem branży oznacza to de facto likwidację całej tej kategorii produktów.
Lech Ostrowski, pytany o tę krajową regulację, potwierdził, że jest to kolejny cios. Choć saszetki to niby nie jest duży produkt, jego likwidacja, obok podatku od podów, wpisuje się w trend ograniczania legalnego rynku. Produkty tytoniowe stają się coraz bardziej droższe, mniej dostępne. Pytany o alternatywy dla rolników na wypadek spadku popytu na surowiec, Ostrowski odpowiedział kategorycznie: nie ma nic.
Państwo działa chaotycznie
Obawy rolników nie są przesadzone. Potwierdza to prof. Artur Nowak-Far, prawnik, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej. Jego zdaniem protestujący słusznie alarmują, że regulacje mogą prowadzić do stopniowej likwidacji sektora tytoniowego w Polsce.
Profesor wskazuje na fiskalny nacisk na sektor, który mógłby bć takim filarem transformacji w kierunku produktów o potencjalnie mniejszej szkodliwości. Tymczasem zmiany, jak podatek od podów czy projekt UD213, mogą uderzyć w producentów, konsumentów i samych rolników (przez spadek popytu na surowiec).
- Branża ostrzega, że to jest po prostu cofnięcie transformacji o kilka lat i sygnał, że Polska może zmierzać w stronę najbardziej restrykcyjnych rozwiązań w Unii Europejskiej - analizuje prof. Nowak-Far.
Zdaniem eksperta, Polsce brakuje jasnej wizji. Kluczowe jest zadbanie o trzy kwestie: ochronę zdrowia, sensowną transformację gospodarczą rynku oraz dochody budżetowe. - Na obecną chwilę odpowiedź na te wszystkie pytania nie za bardzo jest jasna. Spójnej strategię raczej nie widać - ocenił. Nowak-zauważa fragmentaryzację regulacji, które tworzą niespójny obraz. Wskazuje na powiedzenie, że nie wie prawica, co robi lewica, sugerując, że państwo jako całość może nie zdawać sobie sprawy ze skutków wprowadzanych zmian. Polska, wprowadzając własne obciążenia i zakazy, wyprzedza unijne ograniczenia, co stwarza poważne ryzyko.
- Tempo tych zmian i również skala ich nakazuje zapytać, czy przypadkiem nie będzie tak, że my wytwarzamy po prostu pole dla konkurencji z innych państw członkowskich - ostrzega profesor. Taka niejasna polityka stwarza zagrożenie, że Polakom mniej korzystnie będzie kupować te produkty w kraju, co może spowodować uszczuplenie dochodów budżetowych, ale przede wszystkim ryzyko odnowienia się szarej strefy.
Z kolei prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowej UKSW, zauważa, że rząd chcąc być prymusem biurokracji, zamiast wsparcia przedsiębiorczości. Zapomina, że do uzyskania wpływów podatkowych potrzeba jest dobrze funkcjonująca gospodarka i podmioty gospodarcze, które będą miały możliwość prowadzenia biznesu w Polsce, a tym samym odprowadzania podatków.
- Z tego względu wiele decyzji po stronie fiskusa, posiada tylko cel fiskalny, który w pewnym stopniu kanibalizuje obrót gospodarczy i w średniej oraz dłużej perspektywie może ograniczać możliwe do uzyskania wpływy podatkowe zamiast je zwiększać – dodaje i zaznacza, że Polska jest największym producentem wyrobów tytoniowych w UE i drugim eksporterem na świecie, a wprowadzana przez rząd bardzo wysoka akcyza na e-papierosy i pody, czy też np.: zakazy aromatów w HTP powoduje, że konsumenci palacze nie mają zachęt do zmiany tego, co dymi, na produkty bezdymne.
- Szeroko otwarto drzwi do szarej strefy. Do tego rośnie ryzyko regulacyjne dla Polski jako bazy inwestycyjnej. Skoro państwo najpierw przyciąga inwestycje w nowe produkty, a potem szybko zmienia reguły gry, to każdy globalny zarząd zadaje pytanie: czy to jest stabilna jurysdykcja – pyta i zaznacza, że dodatkowo Polscy rolnicy są w najmniej komfortowym miejscu. Popyt na liść tytoniowy długoterminowo spada, nowe produkty nie potrzebują ich surowca, państwo nie proponuje poważnej alternatywy dla 3,5 tys. plantatorów.
Rafał Łobejko, Chemnovatic przedstawia z kolei punkt widzenia z perspektywy producenta produktów nikotynowych. Jak tłumaczy już podwyżki akcyzy spowodowały przekierowanie klientów na nielegalny rynek.
- Kolejne restrykcje tylko wzmocnią ten trend. Tak jak rozwija się kontrabanda papierosowa, tak będzie się teraz rozwijać w innych obszarach rynku – zaznacza i dodaje, że przepisy w Polsce są już najbardziej restrykcyjne w UE.
- Nie pozostaje to bez wpływu na nasz biznes. A szykują się kolejne zmiany, jak te związane z zakazem sprzedaży aromatyzowanych saszetek nikotynowych. Jesteśmy dostawą nikotyny, zatem przyglądamy się planowanym zmianom – dodaje.
Stanowisko resortu
Resort rolnictwa (MRiRW), zapytany o obawy plantatorów, dystansuje się od odpowiedzialności za kluczowe regulacje. Biuro prasowe ministerstwa informuje, że wiodącym resortem dla projektu UD213 (saszetki) oraz opodatkowania podów jest Ministerstwo Zdrowia. Za sam podatek akcyzowy odpowiada z kolei Minister Finansów. MRiRW podkreśla, że jedynie przedstawia swoje opinie do projektów, kierując się sytuacją rolników.
MRiRW zapewnia, że podejmuje działania ograniczające negatywne skutki regulacji, m.in. dzięki staraniom Polski plantatorzy otrzymują przejściowe wsparcie krajowe (płatności niezwiązane z produkcją). Resort informuje też o regularnych spotkaniach z branżą w celu zwiększania wykorzystania polskiego surowca. Ministerstwo przyznaje jednocześnie, że sektor uprawy tytoniu znajduje się w długotrwałym trendzie spadkowym. W ciągu ostatnich 10 lat liczba plantatorów zmniejszyła się o 67 proc. powierzchnia upraw o 38 proc. W 2024 r. w Polsce działało już tylko 2,8 tys. plantatorów (na 9 tys. ha).
Polska, choć jest jednym z największych eksporterów wyrobów tytoniowych (działają tu fabryki czterech największych światowych koncernów), produkuje ok. 20 tys. ton surowca (głównie na eksport), jednocześnie importując aż 133 tys. ton tytoniu do produkcji. Resort finansów nie udzielił natomiast komentarza.