Urzędy pracy są bezradne w aktywizacji zawodowej grup najbardziej zagrożonych bezrobociem.
/>
Szkolenia bezrobotnych są dwa razy bardziej efektywne, jeśli zorganizują je sobie sami zainteresowani. Te, które załatwiają urzędy pracy, przynoszą rezultaty przede wszystkim w krótkiej perspektywie – wyliczył dr Jacek Liwiński z Uniwersytetu Warszawskiego. Analiza potwierdza wyniki kontroli prowadzonej przez NIK. Izba negatywnie oceniła sposoby aktywizacji zawodowej osób bez zatrudnienia.
Szkolenia organizowane przez urzędy pracy zwiększają prawdopodobieństwo wykonywania pracy po trzech miesiącach o 8,2 proc. Z czasem ten wpływ maleje – po upływie dziewięciu miesięcy to jedynie 6 proc. Odwrotnie jest w przypadku efektywności szkoleń, na które bezrobotni zapisali się sami. Krótkookresowo prawdopodobieństwo znalezienia pracy jest niższe (5,6 proc.), ale w średnim okresie blisko dwukrotnie przekracza efektywność szkoleń organizowanych przez urzędy pracy. To główny wniosek z analizy danych z badania aktywności ekonomicznej ludności (BAEL) z lat 2001–2013, które przeprowadził ekonomista z UW.
Skąd taka różnica? Zdaniem autora analizy trwalsze efekty szkoleń podejmowanych z inicjatywy samych bezrobotnych mogą świadczyć między innymi o ich wyższej jakości. – Bardzo ważną rolę odgrywa także wewnętrzna motywacja osób, które same szukają takich szkoleń – dodaje dr Anna Rogozińska-Pawełczyk, adiunkt w Katedrze Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. Zdaniem ekspertki kluczowe może być także dopasowanie szkolenia do potrzeb bezrobotnego. – To on najlepiej zna swoje potrzeby i inwestuje swój czas tak, by wypełnić największe luki. W przypadku szkoleń organizowanych w urzędach pracy odpowiedniej diagnozy potrzeb brakuje, często przybiera ona formę zwyczajnych testów kompetencji. Doradca zawodowy co prawda rozmawia z bezrobotnym, ale to wciąż zbyt mało, by dowiedzieć się, czego naprawdę taka osoba potrzebuje. Zwłaszcza że warunki takiej rozmowy bywają trudne – doradcy w wielu urzędach mają do dyspozycji open space, w którym trudno o atmosferę sprzyjającą poufnej rozmowie – podkreśla.
Jak wynika z analizy danych z BAEL, szkolenia wyszukiwane na własną rękę są szczególnie skuteczne w tych przypadkach, w których zawodzą te zorganizowane przez urzędy pracy. Takie problemy są między innymi w przypadku kobiet, osób powyżej 45. roku życia, osób z wykształceniem wyższym lub zasadniczym zawodowym i tych pozostających bez pracy ponad pół roku. Jak zauważa w swojej analizie badacz, ta prawidłowość ma duże znaczenie w kontekście starzenia się społeczeństwa, a także oceny reformy podniesienia wieku emerytalnego. Bo właśnie osoby, wobec których urzędy pracy są bezradne, są bowiem najbardziej zagrożone utratą pracy. „W ich przypadku bardziej sprawdziłoby się wsparcie w postaci bonu szkoleniowego, umożliwiającego swobodny wybór kursu” – postuluje badacz.
Negatywne dla urzędów pracy wyniki analizy potwierdzają kontrole prowadzone przez NIK. Z upublicznionych danych wynika, że staże, szkolenia, roboty publiczne czy prace interwencyjne w niewielkim stopniu przyczyniają się do aktywizacji osób bezrobotnych. Główną przyczyną niskiej skuteczności szkoleń, obok trudnej sytuacji na rynku pracy w poszczególnych regionach, było także aktywizowanie bezrobotnych bez realnej możliwości uzyskania trwałego zatrudnienia.
NIK zwrócił także uwagę, że wskaźniki efektywności zatrudnienia, na podstawie których Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ocenia skuteczność działań aktywizacyjnych, są nazbyt optymistyczne i nie oddają skali problemu. „W rzeczywistości bezrobotni rejestrują się ponownie w pośredniakach, które kierują ich na kolejne staże czy szkolenia” – zauważyli kontrolerzy. Przekonywali też, że MRPiPS podaje statystyki, które zaciemniają obraz rzeczywistości. „Jako efektywne zaliczano zatrudnienie osoby bezrobotnej, nie badając merytorycznego związku ukończonej formy aktywizacji z charakterem podjętej pracy, ponieważ urzędy pracy nie miały takiego obowiązku”.