Najlepsze uczelnie będą mogły liczyć na uprzywilejowane finansowanie. Mniejsze ośrodki akademickie obawiają się, że znikną z mapy Polski.
Rozwój polskiej nauki napędzają ośrodki wiodące / Dziennik Gazeta Prawna
Jarosław Gowin, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapowiedział, że będzie dążył do wyłonienia najlepszych uczelni, tzw. okrętów flagowych polskiej nauki. – Będzie ich maksymalnie 10 – stwierdził podczas Ogólnopolskiego Kongresu Klubu Jagiellońskiego. – To będzie powód do kontrowersji w środowisku akademickim. Pozostałe kilkaset szkół wyższych może czuć się jak uczelnie drugiej kategorii. Jednak jeżeli nie wprowadzimy tego rozwiązania, to nadal będziemy dreptać w miejscu – dodał.
Dogonić Europę
Choć minister zaznaczył, że jego pomysł jeszcze nie ma rządowego akceptu, to jego wdrożenie jest konieczne. Powód? Jest to jedyny sposób na to, aby polskie uczelnie jak najszybciej kształciły na poziomie konkurencyjnym względem najlepszych uniwersytetów europejskich. – Do wybitnych uczelni na świecie np. amerykańskich i tak nam będzie jeszcze daleko – stwierdza Jarosław Gowin.
O tym, które uczelnie otrzymają status okrętów, mają decydować obiektywne kryteria, które ustali ministerstwo. Będą o niego mogły zabiegać zarówno placówki publiczne, jak i niepubliczne. Minister zapowiada też wyłonienie sztandarowych obszarów dla polskiej nauki, które będą lepiej finansowane.
– Jeżeli tego nie zrobimy, pozbawimy się szansy na nadgonienie zaległości i skok cywilizacyjny – twierdzi Jarosław Gowin.
Pomysł z szafy opozycji
– Pomysł wyłonienia okrętów flagowych nie jest nowy – zauważa prof. Zbigniew Walczyk, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu.
Taki plan miała również Platforma Obywatelska. Krytykowali go wówczas politycy PiS. Z uwagi na ostry sprzeciw środowiska akademickiego PO zrealizowała go jedynie w ograniczonej formie. Obecnie wybierane są najlepsze wydziały, które otrzymują status Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących. Przysługuje on przez pięć lat. Do KNOW co roku trafia dodatkowo 10 mln środków.
Na razie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie zdradza jednak więcej szczegółów proponowanego rozwiązania. – Pracujemy nad strategią. Ma ona zostać przygotowana do połowy grudnia. Wówczas będziemy mówić już o naszych konkretnych propozycjach – mówi Piotr Müller, doradca ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
Duzi kosztem małych
Środowisko akademickie już obawia się konsekwencji planowanej zmiany. Będzie ona bowiem wiązać się z modyfikacją zasad finansowania szkół wyższych. Najlepsze uczelnie będą otrzymywały – jak zapowiedział minister nauki – dotacje na podstawie innych zasad. Przy czym priorytetowe dziedziny otrzymają więcej środków. W efekcie mniej pieniędzy może trafić do najmniejszych jednostek, a niektóre mogą zostać ich pozbawione.
– Wydaje się, że pomysł wyłaniania uczelni, które będą lokomotywami polskiej nauki, jest dobry. Nie można jednak zapominać o tym, że każde ogniwo szkolnictwa wyższego jest potrzebne – uważa prof. Zbigniew Walczyk.
Zauważa, że obecnie w Polsce działa 36 państwowych wyższych szkół zawodowych. – Są one bardzo ważnymi lokalnymi ośrodkami akademickimi – podkreśla prof. Walczyk.
Podobnie twierdzi prof. Jerzy Woźnicki, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. – Szkolnictwo wyższe musi być zróżnicowane. Uczelnie powinny realizować różne misje: o charakterze międzynarodowym, krajowym czy lokalnym. Powinniśmy dążyć do tego, aby wyłonić uniwersytety badawcze, które będą reprezentować najwyższy poziom i prestiż – apeluje prof. Jerzy Woźnicki.
Jego zdaniem zasadne jest stworzenie dla tych placówek innego algorytmu finansowania. – Powinny być dla nich przeznaczone dodatkowe środki, które pomogą im się rozwijać. Muszą być one również finansowane w inny sposób niż pozostałe szkoły wyższe – wskazuje prof. Jerzy Woźnicki.
Przykładowo liczba studentów na uczelni, która obecnie kształci 50 tys. osób, po przekształceniu w uniwersytet badawczy powinna spaść kilkakrotnie, bo dominować powinny badania naukowe. Mniejsze znaczenie w wyliczaniu dla tych placówek dotacji powinien mieć wskaźnik studencki. – Trzeba też wyznaczyć cele badawcze tym placówkom. Powinny one spełniać konkretne, bardzo wysokie kryteria jakości badań. Tylko te, które będą realizować określone warunki, powinny się znaleźć na liście najlepszych. Nie można jednak przy tym umniejszać lokalnych lub mniejszych szkół wyższych spełniających rolę cywilizacyjną – podkreśla przewodniczący RGNiSW.
Jarosław Gowin zapewnia, że proponowane rozwiązanie będzie konsultowane z przedstawicielami środowiska akademickiego.