Liczba dzieci z diagnozą autyzmu i ADHD rośnie. W roku szkolnym 2023/2024 było ich 102 543, rok później – 129 624. Osiem lat temu – w roku szkolnym 2017/2018 – 16 098. Z opowieści, które zebrałam, wynika, że polski system edukacji jest zupełnie nieprzygotowany do tej „epidemii”. Choć liczby te nieustannie rosły, w rzeczywistości szkolnej zmieniało się niewiele. Na poziomie prawnym sytuacja wygląda nieźle. Uczniowie ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi mogą liczyć na szereg dostosowań, które umożliwią im funkcjonowanie w rzeczywistości szkolnej. Ale na poziomie rzeczywistości pojawiają się problemy. Zaburzenia autyzmu i ADHD są niezrozumiane - uczniowie nie mogą liczyć na empatię. Czasem jest to wina konkretnych osób, ale częściej – systemu. Uczniowie w spektrum nie mają po prostu szans na odnalezienie się w pruskiej szkole z jej rytmem, rozmiarem, zasadami.
- Problem stereotypów wciąż jest obecny – wiele osób mylnie uważa, że dzieci z ADHD są po prostu niegrzeczne albo brak im samokontroli. W rzeczywistości takie dzieci potrzebują dostosowanego sposobu nauki, np. testów drukowanymi literami, dodatkowego czasu na zadania czy wsparcia nauczyciela. Nie chodzi o ułatwianie im życia, ale o umożliwienie funkcjonowania zgodnie z ich możliwościami i potrzebami, tak jak w przypadku dzieci z wadą wzroku, którym daje się okulary – opowiada Wanda.
Dobrze jest, gdy rodzice i dziecko trafią na szkołę ze wspierającą dyrekcją, która chce tym dzieciom „założyć okulary” U B . tak było. - W naszej szkole na szczęście mamy dyrekcję otwartą na rozmowę i współpracę, gotową wysłuchać argumentów rodziców i wprowadzać wsparcie dla dzieci oraz ich rodzin. W ramach Rady Rodziców organizowane są kwartalne spotkania, które mają na celu wymianę doświadczeń i budowanie świadomości wśród rodziców innych dzieci w klasie – opowiada.
- Realne wsparcie dla dzieci ze specjalnymi potrzebami w szkole zaczyna się dopiero w momencie, gdy rodzice mają odpowiednie dokumenty z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Dopóki papieru nie ma, zarówno wychowawca, jak i dyrekcja mają ograniczone możliwości działania. W przypadku naszej szkoły, jeśli budżet pozwala, dzieci są kierowane na zajęcia wyrównawcze lub TUS (trening umiejętności społecznych) w małych grupach. W teorii TUS powinien odbywać się w pięcioosobowej grupie raz lub dwa razy w tygodniu, ale z powodu ograniczeń finansowych dzieci uczestniczą w nim w dziesięcioosobowej grupie co dwa tygodnie – mówi Wanda.
I dodaje: „Dzieci otrzymują dodatkowe godziny rewalidacyjne prowadzone przez pedagoga specjalnego, zajęcia wyrównawcze oraz w razie potrzeby wsparcie psychologa – choć psychologowie są często zajęci, więc nie zawsze można z nich skorzystać”.
Jej dziecko na pierwsze orzeczenie otrzymało dziesięć godzin nauczyciela wspomagającego, na drugie kolejne dziesięć godzin nauczyciela współorganizującego nauczanie. Złożyła także wniosek do dyrekcji, która przekazała go do kuratorium, aby zwiększyć liczbę godzin do dwudziestu. Efekt? Brak nauczycieli na rynku pracy, rekrutacja trwała długo, jeden zrezygnował po trzech dniach, więc godziny były dzielone między kilku nauczycieli. – A dla dzieci ze spektrum autyzmu rotacja nauczycieli sprawia problem – mówi.
Syn Marty ma ADD, czyli zaburzenia koncentracji, które nie objawiają się nadmierną ruchliwością, ale widać je w zachowaniach, takich jak leżenie na ławce czy trudności w skupieniu się przy lekcjach. - W pierwszych klasach szkoły podstawowej nie był w stanie wykonać podstawowych czynności, takich jak rysowanie szlaczków czy prostych zadań matematycznych. Pomimo wsparcia wychowawczyni w ramach rewalidacji, praktycznie wszystko musiałam nadrobić w domu – opowiada Marta.
Dopiero później, po konsultacjach u neurologów i psychiatrów, jej syn otrzymał diagnozę FAS (Marta jest mamą adopcyjną) i spektrum autyzmu. Wprowadzono odpowiednie leki na koncentrację oraz antydepresanty łagodzące skutki ich działania. Jednak pomimo farmakologii w szkole syn Marty nie funkcjonował – po kilku godzinach lekcji był wyczerpany, leżał na ziemi lub zasypiał.
- Zmiana szkoły na prywatną placówkę integracyjną okazała się przełomowa. Placówka działa jak szkoła specjalna – dzieci uczą się w małych grupach, z indywidualnym wsparciem nauczyciela i nauczyciela wspomagającego. Nie muszą siedzieć przy ławkach ani pisać ręcznie, a część uczniów korzysta z komputerów. Syn po raz pierwszy był w stanie spędzić sześć godzin w szkole bez problemów. Nie potrzebował leków od dwóch lat i funkcjonuje znacznie lepiej, rozwijając swoje umiejętności w komfortowych warunkach – opowiada.
Poszukiwania odpowiedniej szkoły dla uczniów z ADHD
- Mam dwójkę dzieci ze specjalnymi potrzebami, a doświadczenie związane ze szkołą było dla nas bardzo trudne. Mój młodszy syn otrzymał diagnozę dopiero w pierwszej klasie. Ze względu na brak dostępności państwowych placówek edukacyjnych, musieliśmy posłać go do szkoły prywatnej, bo w państwowej trzeba byłoby czekać pięć lat na wprowadzenie odpowiednich form wsparcia – opowiada Kasia.
Już na początku , kiedy szkoła zauważyła problemy jej syna, zorganizowano spotkanie z całym zespołem, łącznie z dyrekcją. - Mimo że szkoła nam odpowiadała, dyrekcja sugerowała przeniesienie dziecka gdzie indziej. To było bardzo stresujące, ponieważ syn nie sprawiał większych problemów wychowawczych – był raczej wycofany i miał trudności z koncentracją. Szkoła nie próbowała mu pomóc, choć prawo nakazuje zapewnienie wsparcia. Dyrekcja argumentowała swoje decyzje tym, że w innych szkołach dzieci z niepełnosprawnościami były szczęśliwe, miały wsparcie specjalistyczne i że syn „nie wymaga specjalistycznej pomocy”, mimo że diagnoza była spóźniona z powodu braku typowych objawów autyzmu, takich jak agresja czy trudne zachowania – opowiada.
Gdy próbowała znaleźć miejsce w integracyjnej szkole, usłyszała, że nie ma wolnych miejsc. - Szkoła integracyjna miała obowiązek zapewnić dziecku opiekę indywidualną lub przynajmniej nauczyciela wspomagającego, który pracuje z grupą dzieci z orzeczeniem – najczęściej maksymalnie pięcioro dzieci na jednego nauczyciela. W praktyce więc problem był „spychany” na rodziców, a nie rozwiązywany w szkole – mówi Kasia.
Największy problem polegał na tym, że szkoła nie chciała w ogóle przyjąć odpowiedzialności za wsparcie dziecka w klasie. Pani psycholog sugerowała, by szukać szkoły oddalonej o 20 kilometrów, co było praktycznie niemożliwe. Nikt nie chciał przyjąć problemu, a dziecko zaczęło doświadczać stresu już przed szkołą, odmawiało chodzenia, płakało – opowiada.
W drugiej klasie zatrudniono nauczycielkę wspomagającą, który pomógł jej synowi poczuć się pewniej w szkole. Miał z nim bardzo dobry kontakt, był wspierający. Dzięki niemu syn robił postępy i nie bał się już chodzić do szkoły. - Niestety, po pewnym czasie dowiedziałam się przypadkiem, że nauczycielka ta została zwolniona – nikt nie podał powodów. W kolejnym roku zatrudniono pomoc nauczyciela w postaci studentki, ale nie była w stanie zapewnić dziecku takiego wsparcia jak wcześniej – mówi.
W efekcie syn zaczął mieć trudności w nauce, szczególnie z matematyką, a jego stres związany ze szkołą narastał. Zaczęły pojawiać się problemy emocjonalne – dziecko przestało chodzić do szkoły, cierpiało na zaburzenia depresyjne i izolowało się społecznie. - Próby kontaktu z zespołem specjalistów w szkole nie przynosiły reakcji – pisma wysyłane do szkoły pozostawały bez odpowiedzi. Spotkania koncentrowały się na obwinianiu rodziców i ich rzekomej nieudolności, zamiast na wsparciu dziecka – kończy.
Gdy pojawią się większe problemy
Osoby z ADHD mają tendencję do podejmowania ryzykownych zachowań. Tak było z córką Ewy. 15-latka przebywa obecnie w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii. Jest tam od poniedziałku do piątku. - Droga do tego miejsca była w dużej mierze moją inicjatywą, ponieważ problemy zaczęły się jeszcze w zwykłej szkole – tłumaczy. Do MOS-u może skierować dziecko szkoła lub rodzic. Potrzebne jest w tym wypadku orzeczenie o zagrożeniu niedostosowaniem społecznym. Dzieci z takim orzeczeniem mogą również trafić do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego (MOW), który jest przeznaczony raczej dla dzieci po poważniejszych incydentach, np. przestępstwach. Córka Ewy może tam trafić. MOS zawnioskował o zmianę środka wychowawczego ze względu na trudne zachowania jej córki wynikające głównie z nieleczonego ADHD, ponieważ Ewa i jej córka czekały wiele miesięcy w kolejce do psychiatry. W międzyczasie doszło do incydentu. Córka Ewy przebywając w MOS poszła na imprezę i wypiła alkohol. – Na imprezę została wezwana policja, córka miała chyba 0,30 promila we krwi – opowiada. - Ten wniosek i notatka policyjna zdecydowały o tym że córka ma być umieszczona w MOW. Decyzja została zawieszona jedynie na czas terapii stacjonarnej na oddziale psychiatrycznym w sierpniu. Niestety nadal nad nami wisi i wciąż walczę o córkę - opowiada.
- Mam też przyjaciółkę, która ma 10-letnie dziecko, które od dwóch tygodni nie chodzi do szkoły z powodu ataków agresji i paniki. W poradni psychologiczno-pedagogicznej dowiedziała się, że nie ma możliwości szybkiego dostępu do specjalisty, bo poradnia obsługuje około 170 szkół i po prostu nie ma wystarczającej kadry. Termin do psychiatry dziecięcego wynosi półtora roku – opowiada
Rodzice toczą walkę o swoje dzieci
- Rodzic, który jest świadomy diagnozy i jej konsekwencji, często musi stać za dzieckiem murem, bo system nie zapewnia odpowiedniego wsparcia. Nie każdy rodzic ma możliwość posłania dziecka do prywatnej szkoły integracyjnej, a w mniejszych miejscowościach dostęp do takich placówek jest praktycznie zerowy. Do tego dochodzą stereotypy społeczne i mentalność, w której dzieci odbiegające od normy postrzega się negatywnie – mówi Marta.
Wanda.: Rodzice często nie chcą ujawniać diagnozy dziecka, aby uniknąć stygmatyzacji i łatki „dziecka niegrzecznego” wśród rówieśników oraz innych rodziców. Jest to szczególnie trudne w starszych klasach, gdzie każde przedmiotowe prowadzenie lekcji należy do innego nauczyciela, a większość z nich ma ograniczoną wiedzę i niechęć do współpracy. Dzieci ze spektrum autyzmu lub ADHD mogą przejawiać zachowania, które są źle interpretowane – na przykład krzyk czy manipulowanie przedmiotami przy ławce, co dla nich jest formą samoregulacji, a nauczyciele często odbierają to jako przeszkadzanie.
Ewa: Najważniejsze, co wymaga naprawy, to dostęp do specjalistów – psychologów, psychiatrów, nauczycieli wspomagających – i świadomość wśród kadry oraz rodziców. Potrzebne są programy edukacyjne dla nauczycieli, narzędzia i konkretne wsparcie w pracy z dziećmi z zaburzeniami. Brakuje także grup wsparcia dla rodziców – bezpłatnych, prowadzonych przez specjalistów, gdzie można wymieniać się doświadczeniami.
Dzieci i rodzice muszą mieć świadomość, czym są zaburzenia emocjonalne, ADHD czy nadwrażliwość sensoryczna. Bez tej wiedzy problemy eskalują, a dzieci czują się zagrożone. W klasie z 25 uczniami nauczyciel nie jest w stanie zapanować nad jednym czy dwoma dziećmi z trudnościami. Trudno też oczekiwać, że będzie on chętnie pracował z dzieckiem, które w każdej chwili może w niego rzucić krzesłem.
Nie ma prostych rozwiązań. Potrzebna jest fachowa kadra, wsparcie psychologiczne dla dzieci, wiedza i narzędzia dla nauczycieli, a także edukacja rodziców. Obecny system nie nadąża za rosnącą liczbą dzieci z problemami emocjonalnymi i rozwojowymi, a restrykcje wobec rodziców są niewspółmierne do możliwości realnej pomocy dzieciom.
Kasia.: Z mojego doświadczenia wynika, że problem nie tkwi w tym, co jest zapisane w prawie – formalnie wsparcie dla dzieci jest przewidziane. Rzeczywistość szkolna wygląda jednak zupełnie inaczej. Wszystko rozbija się o dyrekcję, nauczycieli oraz organizację szkoły. Hałas, duże klasy i liczebność placówek dodatkowo obciążają dzieci w spektrum. Integracyjne szkoły, do których trafiają dzieci z autyzmem czy porażeniem intelektualnym, są zazwyczaj bardzo duże – co prawdopodobnie wynika z oszczędności, ale w praktyce jest ogromnym obciążeniem dla dziecka.
Ostatecznie to nie tylko brak formalnego wsparcia, ale przede wszystkim postawa dyrekcji, nauczycieli i organizacja szkoły decydują o tym, czy dziecko będzie mogło funkcjonować w edukacji, czuć się bezpiecznie i rozwijać swoje umiejętności
Problem nie tkwi w dzieciach ani w ich potencjale intelektualnym, lecz w systemie edukacji. - Duże klasy, brak wsparcia i nieprzystosowane metody nauczania sprawiają, że dzieci ze spektrum i innymi zaburzeniami są wykluczane, strofowane, piętnowane i często doświadczają frustracji, traumy czy zaburzeń psychicznych – mówi Marta.
Dzieciom z ADHD potrzebne są dostosowania, nie obniżanie wymagań
- Z mojego doświadczenia wynika, że programy terapeutyczne i orzeczenia są dobrze przygotowane formalnie, ale trudne do zastosowania w codziennej rzeczywistości szkolnej. Nawet przy dobrej woli nauczycieli i psychologów szkolnych brakuje wystarczającego przygotowania. Kadra potrzebuje więcej wsparcia zewnętrznego – szkoleń, konsultacji, narzędzi praktycznych. Brak wiedzy rodzi lęk i niepewność, a w efekcie dzieci w spektrum bywają wykluczane, bo nauczyciele reagują nieadekwatnie – mówi Anna Dudzińska psycholog i terapeutka z Kliniki Lepszego Dnia.
Wskazuje też na istotne różnice między szkołami państwowymi a prywatnymi. - W szkołach publicznych dzieci nie mają wyboru – muszą radzić sobie w swojej rejonówce. W prywatnych szkołach natomiast zdarza się, że dziecko zostaje wycofane, jeśli dyrekcja lub inni rodzice uznają, że „nie pasuje”. Słyszałam przykłady, kiedy narracja dorosłych wobec dzieci przekręcała rzeczywistość: dziecko z ADHD jest przedstawiane rówieśnikom jako „ciężko chore” i „muszące brać straszne leki”. Takie opowieści, powtarzane w środowisku szkolnym, wpływają na poczucie winy i frustrację rodziców, a dziecko doświadcza obniżonego poczucia własnej wartości i wykluczenia – mówi.
Zdaniem problemem nie są formalne ramy instytucjonalne, takie jak orzeczenia, OPFy czy IPET-y, które opisują, w jaki sposób dziecku należy pomóc. Realna trudność pojawia się w codziennym funkcjonowaniu w szkole. - Nauczyciel, który nie zna się na pracy z dzieckiem w spektrum lub z ADHD, może reagować frustracją – np. szarpać dziecko czy wymagać zachowań niemożliwych do spełnienia – mówi Dudzińska.
- Pomocą mogą być szkolenia i przygotowanie nauczycieli do pracy z dziećmi ze specjalnymi potrzebami, ale także świadomość społeczna wśród rodziców i uczniów. Dzieci łatwiej funkcjonują w środowisku przewidywalnym, gdzie nauczyciele są życzliwi i konsekwentni w ramach ustalonych zasad. Przykładem jest chłopiec, który miał konflikt z nauczycielami: w szkole, gdzie nauczyciel wysłuchał rodziców i dostosował podejście, chłopiec mógł się uczyć i funkcjonować. W drugiej sytuacji, gdy nauczyciel odrzucił wszelkie ustalenia, dziecko miało duże trudności mimo podobnego startu. Podejście dorosłych kształtuje więc realne funkcjonowanie dziecka - tłumaczy
Problemem są też stereotypy i przekonania dorosłych: „kiedyś dzieci były takie same” albo „rodzice kupują diagnozy, żeby dzieciom było łatwiej w szkole”. - Takie przekonania nie uwzględniają faktu, że dzieci w spektrum i z ADHD wymagają dostosowania rzeczywistości, a nie obniżania wymagań. Orzeczenie nie ma na celu ułatwienia dziecku życia poprzez obniżone oczekiwania, lecz umożliwia funkcjonowanie w grupie i reagowanie adekwatne na emocje. Dziecko w szkole jest narażone na bodźce, które dla innych mogą być neutralne – hałas, jarzeniowe światło, szybkie ruchy. Dla dzieci z nadwrażliwością sensoryczną mogą one powodować przebodźcowanie, zmęczenie i brak koncentracji. Możliwość odpoczynku, wyciszenia czy chwilowego odseparowania od nadmiaru bodźców nie jest przywilejem ani ułatwieniem w sensie „oszukania systemu”, lecz sposobem umożliwiającym dziecku naukę funkcjonowania w rzeczywistości – dodaje Anna Dudzińska
- Bez gruntownej reformy systemu edukacji, w tym podziału placówek według potrzeb dzieci, zmiany podejścia nauczycieli i wprowadzenia małych grup z odpowiednim wsparciem, sytuacja dzieci ze specjalnymi potrzebami nie ulegnie poprawie. W efekcie wiele z nich dorasta z poczuciem swojej nieprzydatności, a problemy te mogą prowadzić do poważnych konsekwencji psychicznych w dorosłym życiu – podsumowuje Marta.
* Imiona bohaterek na ich prośbę zostały zmienione