u- Odpowiedź na to pytanie absolutnie nie jest prosta - mówi nam dr Kinga Białek. – Po pierwsze, myślę, że w każdej analizie na ten temat naprawdę nie można zapominać o tym, w jakim kontekście Nowacka przejęła ministerstwo. Przez osiem lat poprzedniej władzy w ministerstwie wydarzyło się bardzo dużo rzeczy, których nie da się jedną decyzją ministerialną przekreślić, zmienić i zacząć od nowa – podkreśla dr Białek.
Do jednej z takich rzeczy zalicza bardzo zmęczoną kadrę. – Wielu z nich ma ogromnej frustracji. Po likwidacji gimnazjów spora grupa postanowiła zmienić zatrudnienie. Dodatkowo nie ma napływu nowych nauczycieli do systemu. I to w tej rzeczywistości dzieją się teraz zmiany, które Nowacka ze swoim resortem próbuje wprowadzić – wyjaśnia ekspertka.
Sukces pierwszy: Podwyżki dla nauczycieli
Ministra edukacji Barbara Nowacka postanowiła nie ograniczać się do wymienienia pięciu sukcesów resortu, lecz przedstawiła obszerną listę działań i reform w polskim systemie oświaty. – Ze względu na szeroki zakres pozytywnych zmian, które chciałam przedstawić, zdecydowanie przekraczam proponowany limit pięciu sukcesów – wyjaśniła.
Jako pierwszy sukces wymieniła wzrost nakładów na wynagrodzenia nauczycieli i finansowanie oświaty. Przypomniała, że w 2024 roku każdy nauczyciel otrzymał podwyżkę o co najmniej 30 proc. i nie mniej niż 1500 zł brutto. Dla początkujących nauczycieli oznaczało to wzrost średniego wynagrodzenia o 33 proc., a dla nauczycieli mianowanych i dyplomowanych – o 30 proc. W 2025 roku pensje wzrosły dodatkowo o 5 proc.
W ostatnim czasie wokół pensji nauczycielskich znowu wrze. Już półtora roku trwają prace nad obywatelskim projektem zmian w Karcie nauczyciela, które zakładają powiązanie nauczycielskich pensji ze średnimi w gospodarce. W sprawie interweniował nawet Donald Tusk obiecując przyspieszenie. Od tej deklaracji, która padła w listopadzie niewiele się zmieniło. Dlatego Zarząd Główny ZNP zdecydował się na rozpoczęcie pogotowia protestacyjnego. Jednym z ich żądań jest właśnie wywiązanie się z tej obietnicy. Jak podkreślała na konferencji prasowej wicperzewodnicząca ZNP Urszula Woźniak, pierwsza podwyżka była konieczna. - Konieczna, ponieważ wynagrodzenie nauczycieli wtedy to było 3690 zł dla nauczyciela początkującego, 3890 zł dla nauczyciela mianowanego, a od 1 stycznia minimalne wynagrodzenie za pracę wtedy wynosiło 4342 zł – mówiła.
- To była podwyżka rzeczywiście zasypująca tę lukę, która powstała przez ostatnie lata. Ale potem już było tylko gorzej. Inicjatywa obywatelska w Sejmie poprzedniej kadencji przeleżała sobie w zamrażarce 2 i 1/2 roku, w tej - już półtora roku. Jeszcze rok i będzie to ten sam okres w zamrażarce, a deklaracje i obietnice były zupełnie inne - dodała Woźniak.
Jak podkreśla w rozmowie z gazetaprawna.pl Julian Wąsek, prezes zarządu Fundacji Szkoła 2.0 dążąc do dobrej jakości edukacji trzeba zadbać o kadrę – poprzez podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela oraz poprzez wprowadzenie godnych wynagrodzeń. - I o ile to pierwsze jest czymś, nad czym pracować trzeba przez kilka, kilkanaście, a często i kilkadziesiąt lat, tak podwyżki są czymś, co można zrealizować w krótszym okresie. Wzrost o 30% to sporo, na pewno krok w dobrą stronę. Mam jednak nadzieję, że to nie ostatnie podwyżki – pensje nauczycieli pozostają dalej o ponad 25% niższe od przeciętnej pensji w sektorze przedsiębiorstw – mówi.
Jak jednak dodaje, w działaniach MEN brakuje strategii kadrowej. - Według GUS w roku szkolnym 2024/2025 brakuje 15 000 etatów. MEN, poza podwyżkami pensji nie przedstawił planu zachęt wejścia do zawodu – mówi.
- Żeby było jasne, tempo tych zmian, szczególnie wtedy, kiedy chodzi o dyskusje ze związkami zawodowymi o status nauczyciela jako zawodu, one rzeczywiście mogłyby się toczyć w szybszym tempie – dodaje dr Białek. - Bo ci nauczyciele po prostu są siłą żywą, zmęczeni, bo wydarzyło się w ciągu ostatnich lat tyle rzeczy: zaczynając od strajku, przez pandemię, przez jakieś naprawdę bardzo, bardzo trudne wydarzenia, które nigdy nie zostały w żaden sposób omówione czy przepracowane. Więc rzeczywiście pierwsze działania, które resort powinien był zrobić, powinny były być skierowane właśnie w stronę nauczycieli, statusu zawodowego nauczycieli – mówi dr Białek.
Ekspertka wskazuje, że ogłoszenie pogotowia strajkowego nie wzięło się przecież znikąd. – Rozumiem, że sami związkowcy też widzą że tutaj dzieje się nie tyle, ile by mogło – mówi. I jednocześnie podkreśla, że na plus tej ekipie należy oddać to, że rzeczywiście te rozmowy prowadzi. – Poprzednia ekipa tego po prostu nie robiła – mówi.
Szefowa MEN zaliczyła do swoich sukcesów także zwiększenie subwencji oświatowej, która w 2024 roku osiągnęła rekordowy poziom ponad 87 miliardów złotych – o 36,2% więcej niż rok wcześniej. Wąsek i tutaj widzi jednak problem. - Samorządy dalej odgrywają znaczną rolę w finansowaniu szkół w regionie. Brak reform i zwiększenia subwencji skutkuje cięciami na innych inwestycjach samorządowych – mówi.
Sukces drugi: Zmiany w kuratoriach
Kolejnym sukcesem, jaki wymienia Nowacka jest zmiana sposobu powoływania kuratorów – obecnie są oni wybierani w drodze konkursów. MEN powołało 16 kuratorów niepowiązanych z partiami politycznymi.
I to, zdaniem dr Białek jest faktycznie największym sukcesem ministerstwa, który może mieć realne przełożenie na zmiany. - Tutaj rzeczywiście powoli zaczyna dziać się ważna zmiana także z punktu widzenia, właśnie tej frustracji nauczycielskiej. Kuratoria z roli Cerbera wreszcie stają się instytucją, która wspiera nauczycieli. Oczywiście dzieje się to w granicach możliwości tej instytucji. Wystarczy przyjrzeć się temu, co dzieje się na przykład w Małopolsce pod kierunkiem Gabrieli Olszowskiej, która jest osobą naprawdę dobrze znającą warunki pracy w szkole i jest osobą gotową do szerokiego myślenia choćby w ocenianiu – tłumaczy ekspertka i dodaje, że właściwie w każdym kuratorium dzieje się teraz coś, co można by poczytać jako dobrą zmianę,
Sukces trzeci: Podstawa programowa
MEN zmieniło także podstawę programową – od 1 września 2024 r. uczniowie klas pierwszych szkół ponadpodstawowych nie uczą się już przedmiotu „historia i teraźniejszość”. Zastąpiła go edukacja obywatelska. - Tutaj za to zaczynają się schody – mówi Wąsek. - Uważam że zmienianie przedmiotów, na dokładnie takie same, ale pod inną nazwą wprowadza więcej zamętu niż korzyści. Zobaczmy co stało się przy okazji WOSu, HITu i Edukacji Obywatelskiej. Wymieszało się to do tego stopnia, że trudno było się połapać która klasa jakie będzie miała przedmioty – tłumaczy. Jednocześnie podkreśla, że usunięcie HITu z perspektywy uczniów to dobra decyzja. – Docierały do nas bardzo często głosy, że to przedmiot na którym nikt nie uważa i wiele osób (w tym także nauczyciele) traktuje go z przymrużeniem oka - mówi. Natomiast uważam że znacznie skuteczniejszy byłby powrót do WOSu niż przejście na Edukację Obywatelską – dodaje.
Dodatkowo nowa podstawa została odchudzona o 20 proc., by umożliwić bardziej indywidualną pracę z uczniami, a prace nad całkowicie nową podstawą trwają. Tu, oboje eksperci są zgodni: te zmiany powinny być szybsze. - Kierunek pozostałych reform jest dobry, wiedza faktograficzna staje się coraz bardziej zbędna z uwagi na wysoką cyfryzację, a kompetencje STEAM stają się przyszłością. Patrząc na terminy i plan wdrożenia do 2027 wydaje nam się to dużym wyzwaniem. Brakuje również na ten moment budżetu na szkolenia dla nauczycieli – a bez tego będziemy mieli chudszą podstawę, ale prowadzoną wciąż w monotonny sposób bez innowacji – mówi Wąsek.
Zgodnie z nowymi zasadami, oceny z religii i etyki nie są już wliczane do średniej ocen. Ułatwiono również organizację tych zajęć poprzez możliwość łączenia klas. MEN przygotowało nową podstawę programową do wychowania fizycznego, lepiej dopasowaną do potrzeb współczesnej młodzieży.
- W tym miejscu jest warte przypomnienia to, że zmiany w szkołach wbrew temu, co można by przypuszczać, nie odbywają się na papierze. Oczywiście podstawy programowe trzeba odchudzić i dobrze, że te decyzje zostały podjęte w pierwszych dniach po zmianie rządów. To, co wymagało natychmiastowej reakcji zostało podjęte, ale patrząc na tempo dalszych prac – sama zaplanowałabym to inaczej – mówi dr Białek. Wyjaśnia, że mniej czasu przeznaczyłaby na myślenie o profilu absolwenta, a więcej - na myślenie o samych podstawach i innych filarach. - Nie zapominajmy, że ta reforma to jest wyznaczenie kierunku od pewnej myśli o tym, czym właściwie ma być ta edukacja? Po co my się uczymy w szkole? Po co ten siedmiolatek zaczyna edukację w klasie pierwszej i z czym ma wyjść w klasie ósmej? I to jest bardzo dobry pomysł – wyjaśnia. Na pochwałę zasługuje fakt, że w zespołach, które tworzą podstawę bardzo mocno stawia się nacisk na udział ludzi z różnych środowisk. - Ta różnorodność nauczycielska i różnorodność doświadczeń edukacyjnych jest bardzo mocno widoczna – mówi ekspertka. Zauważa też, że w sferze komunikacji, MEN oddał zbyt duże pole IBE, które przygotowuje projekt reformy, ale ostatecznie – to MEN będzie ją wdrażało.
Ministra Nowacka zapowiedziała otwartość na dialog ze środowiskami związanymi z edukacją. W odpowiedzi na postulaty związków zawodowych powołano Zespół ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli, który opracowuje zmiany dotyczące wynagrodzeń, awansu, kwalifikacji, oceny pracy, odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz systemu emerytalnego i doskonalenia zawodowego.
Powołano również Zespół ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, który zajmuje się m.in. edukacją włączającą, zdrowiem psychicznym, prawami dziecka, wyrównywaniem szans edukacyjnych oraz współpracą z rodzicami.
Gdzie się podziały prace domowe?
Jednocześnie, Barbara Nowacka w liście swoich osiągnięć nie wymienia likwidacji prac domowych. - Po co była ta zmiana dotycząca prac domowych? Badania nie są jednoznaczne w tym zakresie. Są takie, które mówią o tym, że oczywiście prace domowe się nie sprawdzają, w takich przypadkach jak na przykład język polski. Natomiast już nie są tak jednoznaczne w innych miejscach – mówi dr Białek.
- I wszystko to, o czym mówię sprowadza się do jednej konkluzji - ministerstwo ma największy problem z komunikacją – podsumowuje ekspertka. - Tak naprawdę opinia publiczna, w tym także eksperci nie zawsze wiedzą co się dzieje, bo ministerstwo nie do końca dobrze dba o to, żeby w taki właściwy sposób informować ludzi o tym, co robi, w jaki sposób, dlaczego – podsumowuje.
- Największą akcję medialną, informacyjną, wywołały właśnie te nieszczęsne prace domowe. A wokół edukacji dzieje się naprawdę dużo. Jest dużo posiedzeń, dużo narad, działa też rada do spraw reformy. Tam siedzi dużo mądrych głów, ludzi, którym naprawdę zależy na tym, żeby te zmiany były jak najsensowniejsze. A przeciętny obywatel nie ma o tym pojęcia – mówi dr Białek.
Ministra Nowacka wśród swoich osiągnięć podkreśliła też otwartość na dialog ze środowiskami związanymi z edukacją. Podkreśla, że w odpowiedzi na postulaty związków zawodowych powołano Zespół ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli, który opracowuje zmiany dotyczące wynagrodzeń, awansu, kwalifikacji, oceny pracy, odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz systemu emerytalnego i doskonalenia zawodowego.
Powołano również Zespół ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, który zajmuje się m.in. edukacją włączającą, zdrowiem psychicznym, prawami dziecka, wyrównywaniem szans edukacyjnych oraz współpracą z rodzicami.
I tu również dr Białek zgadza się z ministrą Nowacką. – Obecne kierownictwo MEN nie boi się organizacji pozarządowych. I to jest ogromną zmianą jakościową. Znowu jednak – chodzi o to, żeby przeciętni obywatele mieli świadomość tego, co się dzieje. Tak samo nauczyciele i uczniowie, żeby oni się tego nie bali – mówi.
- Bo tak naprawdę proszę popatrzeć, że problem polega na tym i, to chyba trwa tak niezmiennie od 10 lat, odkąd okazało się, że można w ciągu dwóch miesięcy wprowadzić katastrofę i naprawdę nie zatrzymać się przed żadnym argumentem, tylko zlikwidować gimnazja i już, to polską szkołą rządzi strach. Nie mamy zaufania do polityków, więc w tym sensie ja wolę tych ludzi, którzy mówią „chcemy zmian ewolucyjnych, nie rewolucyjnych”, niż tych, którzy są bardzo skuteczni w wprowadzaniu rewolucji – podsumowuje dr Białek.