Wielu pedagogów latami pracuje na podstawie terminowych umów. Wszystko przez karciane wyjątki, które dla dyrektorów szkół stały się regułą.
Jutro sąd II instancji w Warszawie zajmie się sprawą Joanny Ziemby zatrudnionej na podstawie Karty Nauczyciela w Areszcie Śledczym na Białołęce. Przez cztery i pół roku z kobietą – będącą dyplomowanym nauczycielem bibliotekarzem – zawarto tam dziewięć umów terminowych. Przed wygaśnięciem ostatniej postanowiła walczyć w sądzie o stwierdzenie, że jest zatrudniona na czas nieokreślony.
Sąd I instancji uznał jednak, że szkoły i biblioteki przywięzienne funkcjonują w cyklu semestralnym, pracodawca mógł więc zawierać półroczne umowy. Tym bardziej że arkusz organizacyjny był tworzony dwa razy do roku i liczba nauczycieli zależy od liczby osadzonych i chętnych do korzystania z nauki i biblioteki. Pani Joanna od wyroku wniosła apelację.
Liczba pedagogów z podziałem na stopnie awansu zawodowego / DGP

Kamień, który ruszy lawinę

– Moja wygrana miałaby dla Centralnego Zarządu Służby Więziennej, czyli organu prowadzącego szkołę, oraz nadrzędnego Ministerstwa Sprawiedliwości poważne konsekwencje. Stałaby się precedensem, bo problem dotyczy wszystkich szkół przywięziennych w Polsce. Zatrudniają one nauczycieli niezgodnie z prawem, czyli m.in. Kartą Nauczyciela – mówi Joanna Ziemba.
Uważa, że jeśli wygra, posypie się lawina skarg innych pedagogów. Podobnie sądzą związkowcy.
– Resort sprawiedliwości ewidentnie łamie prawo. Niezależnie od tego, czy cykl nauki w aresztach śledczych jest semestralny czy roczny, umowa z pracującymi tam nauczycielami powinna być zawierana na czas nieokreślony – uważa Tadeusz Pisarek z NSZZ Pracowników Schronisk dla Nieletnich i Zakładów Poprawczych.
Dodaje, że jeśli w kolejnym semestrze mniej osadzonych chciałoby się uczyć lub korzystać z biblioteki, to takiemu nauczycielowi można wypowiedzieć stałą umowę z zachowaniem okresu wypowiedzenia lub zaproponować obniżenie wymiaru etatu.
– Na pewno nie można jednak latami zawierać z nim umów terminowych – oburza się Tadeusz Pisarek.

Wyjątek, który stał się normą

Stosunek pracy z nauczycielem kontraktowym musi być nawiązany na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony. Stanowi o tym art. 10 ust. 4 ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta Nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 967). Artykuł ten zawiera jednak w ust. 7 pewne zastrzeżenie. Wynika z niego, że w przypadku potrzeby wynikającej z organizacji nauczania lub zastępstwa nieobecnego nauczyciela stosunek pracy nawiązuje się na podstawie umowy o pracę na czas określony. Ten wyjątek stał się regułą w szkołach przywięziennych i samorządowych w całym kraju.
– Już półtora roku czekamy, by Sąd Najwyższy zajął się sprawą nauczycielki, która przez pięć lat pracowała na umowie na zastępstwo. Umowa nie przekształciła się w stałą nawet wtedy, gdy osoba, którą zastępowała, nie wróciła do pracy w tej szkole. Sądy obu instancji uznały, że jeśli dyrektor nie jest pewien, ilu będzie miał uczniów lub kiedy wróci nieobecny nauczyciel, może stosować umowy czasowe – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki i oświaty Forum Związków Zawodowych.
Dodaje, że jeszcze trudniejsza sytuacja jest w placówkach wychowania pozaszkolnego. Nauczyciele pracują w nich na terminowych umowach nawet po 10 lat. Ich szefowie zasłaniają się niewiedzą, ile dzieci będzie chętnych na dodatkowe zajęcia w kolejnym roku szkolnym.

Samorząd każe, szkoła musi

– Dyrektorzy stosują kruczki prawne i zatrudniają np. na dwie umowy terminowe, a potem na zastępstwo. Wtedy nie możemy powoływać się na kodeks pracy, zgodnie z którym czwarta umowa terminowa przekształca się z automatu w stałą – opowiada DGP jeden z nauczycieli zatrudniony w taki właśnie sposób w Małopolsce.
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, zna też inne sposoby obchodzenia prawa przez dyrektorów.
– Umowę z nauczycielem podpisuje się dopiero 2 lub 3 września. Wtedy może być terminowa, bo była zawarta już w trakcie trwania roku szkolnego – mówi.
Podkreśla, że umowy czasowe powinny być wyjątkiem w szkole, a są przez dyrektorów nadużywane. Nauczyciele mają wtedy problemy z awansem zawodowym, a ich brak stabilizacji i rozwoju nie służy uczniom.
Dyrektorzy tłumaczą się, że organ prowadzący, czyli samorząd, nie chce zatwierdzać arkuszy organizacyjnych na kolejny rok, w których są umowy dla nauczycieli na czas nieokreślony. Wszystko przez oszczędności.
– Bywa, że na zastępstwo trafia świetny nauczyciel i chcemy go zatrzymać. Gmina nie godzi się jednak na dodatkowy stały etat i zaczyna się kombinowanie. W jednym roku osoba ta zastępuje pedagoga, który jest na urlopie zdrowotnym, w kolejnym osobę na urlopie rodzicielskim. I tak kręci się ta karuzela – opowiada Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Mówi, że sytuację skomplikowała tegoroczna zmiana przepisów. Absolwenci pedagogiki przestali być zainteresowani rocznym zatrudnieniem, bo nie wystarcza już ono do otrzymania stopnia nauczyciela kontraktowego. Dziś wymagany jest staż dwuletni.
Związkowcy chcą omawiać problem wieloletnich umów terminowych dla nauczycieli na najbliższym spotkaniu z Anną Zalewską, szefową Ministerstwa Edukacji Narodowej, które ma się odbyć 7 listopada w Centrum Dialogu w Warszawie. Spotkanie ma dotyczyć zmian w Karcie Nauczyciela.