Rozporządzenie o znieczulaniu pacjentów może być kluczowe dla przyszłości szpitali. Budzi tak duże kontrowersje, że resort zdrowia wstrzymał się z jego wydaniem.
Ministerstwo Zdrowia chce, żeby już w przyszłym roku kobiecie podczas porodu przysługiwało bezpłatne znieczulenie. Aby było to możliwe, szpitale będą musiały stworzyć dostępny przez całą dobę zespół składający się z anestezjologa i pielęgniarki. W ciągu dwóch lat mają być też podwyższone standardy wykonywania znieczuleń. Nowe normy mogą okazać się nie do udźwignięcia dla małych szpitali. Ich dyrektorów już teraz przeraża wizja upadku ich placówek.
Projekt rozporządzenia w sprawie standardów w anestezjologii podczas konsultacji społecznych wywołał tak duże kontrowersje, że resort wstrzymał się z jego wydaniem. Agnieszka Gołąbek, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia, zapowiada, że po przeanalizowaniu uwag zgłoszonych w konsultacjach resort wróci do tematu. Nowela ustawy o działalności leczniczej daje mu czas na wydanie aktu do końca roku.
Zgodnie z projektem nawet mały szpital musi mieć co najmniej cztery łóżka intensywnej terapii i zatrudniać co najmniej tyle samo anestezjologów. Dziś w szpitalach powiatowych jest ich najwyżej dwóch. Trzeba więc będzie podwoić obsadę.
– To dodatkowy wydatek rzędu 700 – 800 tys. zł rocznie – podkreśla Marek Wójcik, ekspert ds. ochrony zdrowia Związku Powiatów Polskich.
Anestezjologów jest za mało, żeby obdzielić nimi wszystkie szpitale. Jest ich zaledwie 3658. Już teraz są jedną z najlepiej opłacanych grup zawodowych w ochronie zdrowia. Ich stawki godzinowe wahają się od 70 do 100 zł. Marek Wójcik szacuje, że po wprowadzeniu nowych standardów ich żądania płacowe wzrosną o 10 – 15 proc.
Nowe standardy oznaczałyby też konieczność dokonania kosztownych remontów w szpitalach. Wiele z nich trzeba by było przebudować. Zgodnie bowiem z projektem rozporządzenia stanowisko intensywnej terapii musi mieć powierzchnię 16 mkw. Wiele szpitali już zmodernizowało swoje odziały za środki UE, ale stanowiska budowały mniejsze, bo nie znały wymogów.
Resort zdrowia i anestezjolodzy mają jednak poważne argumenty za koniecznością wprowadzenia standardów w anestezjologii i intensywnej terapii. Najważniejszym jest rosnąca liczba zgonów i ciężkich powikłań w wyniku złego znieczulenia lub niewłaściwej opieki pooperacyjnej.
– W wielu szpitalach nie przestrzega się podstawowych standardów. Nie mamy statystyk, które mówiłyby o liczbie takich zdarzeń, bo szpitale niechętnie je ujawniają. Informacje docierają do nas dopiero wtedy, gdy sądy orzekają coraz wyższe odszkodowania – podkreśla prof. Maria Wujtewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Zdaniem prof. Wojciecha Gaszyńskiego, konsultanta wojewódzkiego ds. anestezjologii i intensywnej terapii w Łodzi, szpitale szukają oszczędności, ograniczając koszty osobowe.
– Dochodzi do takich absurdów, że na oddziale intensywnej terapii są jeden dyżurujący lekarz i pielęgniarka. Kiedy anestezjolog był wzywany np. do zabiegu cesarskiego cięcia i zabrał ze sobą pielęgniarkę, pacjenci w ciężkim stanie zostawali bez fachowej opieki – mówi nasz rozmówca.
Wydanie rozporządzenia określającego standardy w anestezjologii oznacza, że NFZ będzie musiał je egzekwować. Dyrektorzy szpitali obawiają się, że stanie się tak już podczas kontraktowania usług na przyszły rok. Tymczasem większości małych placówek i ich organów założycielskich nie stać na zwiększenie norm zatrudnienia. Zespół składający się z lekarza i pielęgniarki dyżurujący przez całą dobę na oddziale położniczym to wydatek powyżej 1 mln zł rocznie.
Janusz Atłachowicz ze Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej podkreśla, że już wkrótce dyrektorzy szpitali staną przed trudną decyzją: jeśli chcą spełnić standardy, będą potrzebować dużych nakładów finansowych. Dodatkowych pieniędzy na ten cel nie dostaną raczej z NFZ. Albo samorządy dofinansują placówki, jeśli chcą je utrzymać w dotychczasowym kształcie, albo szpitale będą musiały się łączyć i tworzyć konsorcja. W jednej placówce, która będzie w stanie spełnić wymogi, będą wykonywane zabiegi. Pozostałe będą musiały nastawić się na inny rodzaj usług, np. przekszatałcić się w placówki opieki długoterminowej albo specjalizować się w usługach niezabiegowych. Inaczej czeka je likwidacja.

3658 lekarzy m a specjalizację z anestezjologii

981 osób jest w trakcie specjalizacji

10 proc. anestezjologów podjęło pracę za granicą