Europejski rynek spożywczy czeka rewolucja. Stanie się tak za sprawą rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1169/2011 z 25 października 2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności. W Polsce, jak i pozostałych krajach Unii, zacznie ono obowiązywać 13 grudnia tego roku. Zostało więc niewiele czasu na dostosowanie się do jego wymagań.

Nowe wymogi

Najwięcej obaw z powodu nowych przepisów mają sprzedawcy żywności w internecie. Nowe rozporządzenie wymaga modyfikacji w oznakowaniu dostępnych na rynku produktów. Na etykiecie obowiązkowo będzie musiała znaleźć się nazwa towaru, jego szczegółowy skład oraz wartość odżywcza i energetyczna. Obowiązkowe stanie się też podawanie wielu informacji na temat żywności sprzedawanej na odległość, czyli za pośrednictwem internetu. W praktyce oznacza to konieczność stworzenia przez handlowców działających online wirtualnych etykiet, które będą w treści zgodne z tym, co widnieje na opakowaniu produktu. Klient nie ma bowiem możliwości, tak jak w handlu tradycyjnym, zweryfikowania osobiście informacji zamieszczonych na towarze. A musi zyskać dostęp do pełnych danych.
Na razie pod tym względem w sieci panuje wolna amerykanka. E-sklepy w dowolny sposób opisują oferowane przez siebie produkty na stronie internetowej. Informacje w poszczególnych placówkach działających w sieci różnią się od siebie tak bardzo, że czasem aż trudno uwierzyć, iż dotyczą tego samego towaru.
– Dlatego powstał pomysł opracowania i wdrożenia w polskim sektorze internetowym systemu zarządzania treścią, by wszelkie zmiany w nazwie i składzie produktu następowały szybko – opowiada Mateusz Boruta z organizacji ECR Polska, która wspólnie z GS1 Polska utworzyła Krajową Grupę Roboczą ds. rozporządzenia UE 1169/2011.
Obecnie udział w Grupie bierze też Polska Organizacją Handlu i Dystrybucji.

Potrzebny system

Utworzenie takiego systemu jest konieczne jeszcze z innego powodu. Producenci potrafią zmienić skład swojego produktu nawet kilka razy w ciągu roku, o czym nawet nie informują dystrybutorów, a ci handlowców – również tych działających w internecie. Ci ostatni nie patrzą też za każdym razem na etykietę zamawianego towaru, w związku z czym nie dokonują zmian w opisie na stronie. Zwłaszcza że niejednokrotnie przeprowadzanych modyfikacji producenci nie uwzględniają w ujawnianym składzie, pozostawiając na produkcie starą etykietę.
– Istnieje potrzeba wypracowania zasad, kiedy opis produktu, a tym samym i etykieta, powinny się zmienić, a w związku z tym i handlowcy powinni zostać o tym powiadomieni, a kiedy nie – dodaje Mateusz Boruta.
W unii prowadzone są podobne prace. Część krajów, tak jak i Polska, skłania się ku temu, by etykietę, a tym samym i kod produktu zmieniać, gdy skład uległ poważnej modyfikacji, co ma wpływ na smak czy wartości zdrowotne produktu. Wyjątkiem są Niemcy, które stoją na stanowisku, że każda zmiana w składzie powinna być uwzględniania w opisie towaru, a co za tym idzie, by zmieniał się jego kod.

200 mln zł taka jest wartość polskiego internetowego rynku żywności

Konsekwencje

Handel internetowy domaga się stworzenia wytycznych w tej sprawie szybko, bo ma jeszcze tylko siedem miesięcy na dokonanie zmian na swoich stronach. Potem e-sklepy zaczną płacić kary.
A te mogą być znaczące. Jeśli inspekcja handlowa uzna w trakcie kontroli, że doszło do zafałszowania produktu, na e-sklep może zostać nałożona sankcja w wysokości do 10 proc. obrotu w ostatnim roku obrachunkowym.
– Inne zagrożenie to pozwy zbiorowe ze strony konsumentów, którzy mogą domagać się odszkodowania za wprowadzanie ich w błąd – tłumaczy Karol Stec z departamentu prawnego Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Handlowcy chcą też wiedzieć, jakie dodatkowe obciążenia czekają ich jeszcze w związku z prowadzoną działalnością. Każdorazowa zmiana kodu produktu oznacza wprowadzanie go na nowo do systemu sprzedaży. A to wymaga czasu i pracy. Utrudni też śledzenie tego, jak rotuje towar w ciągu roku.

250 na tyle szacowana jest liczba działających w sieci sklepów z artykułami spożywczymi

– To duże wyzwanie zwłaszcza dla sieci, które oferują towary marki własnej, czyli są jednocześnie producentami. Te bowiem muszą jednocześnie zadbać o prawidłowość oznakowania swoich własnych produktów – dodaje Karol Stec.
To, jak szybko e-commerce przystąpi do zmian, zależy od tego, jak szybko producenci dostosują do nowych wytycznych etykiety na swoich produktach. A na razie, jak szacują eksperci, zaledwie 13 proc. opakowań dostępnych na krajowym rynku uwzględnia nowe wytyczne.
Producenci winią za opóźnienia niejasności, jakie jeszcze kilka tygodni temu widniały w przepisach rozporządzenia unijnego. W szczególności dotyczyły one definicji czytelności oznakowania, które powinno być umieszczone w głównym polu widzenia. Spełnienie tego wymogu, jak zauważa Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności, rodziło dużo wątpliwości szczególnie u producentów mających opakowania o nietypowym kształcie.

80 tys. tyle działa na polskim rynku sklepów ogólnospożywczych