Przewoźnik ogłosił, że poważnie okroi siatkę lotów z Oslo-Rygge i zlikwiduje tamtejszą bazę z powodu norweskiego podatku „od wylotu”. Danina (w wysokości 80 koron od pasażera) dotyczy wszystkich lotów startujących z Norwegii. Konserwatywno-liberalny rząd premier Erny Solberg wprowadził ją z powodu troski o środowisko. Argumentowano, że im mniej samolotów wystartuje z Oslo bądź Bergen, tym czystsze będzie tamtejsze powietrze. Szacowano również, że danina przyniesie przynajmniej 2 mld koron rocznie do budżetu (około 900 mln zł). Teraz jednak pojawiają się minusy. Główny klient lotniska Oslo-Rygge czyli irlandzka linia niskokosztowa Ryanair postanowił zlikwidować tamtejszą bazę i ograniczyć loty do minimum. Nie oznacza to jednak całkowitego wycofania się z norweskiego rynku, bo Irlandczycy ciągle latać będą z niskokosztowego Sandefjord Torp i rozpoczęli negocjacje z głównym lotniskiem Oslo Gardermoen.
Być może dlatego zarówno premier Erna Solberg jak i zarząd Oslo-Rygge uważają, że groźby Ryanair są zwykłym szantażem biznesowym. Polityk oskarżyła linię lotniczą o „niedozwolony dyktat” i zagrożenie 1000 miejsc pracy w norweskim sektorze lotniczym, a zarząd portu lotniczego ogłosił, że jeśli Ryanair nie zmieni decyzję to od listopada 2016 r. do Oslo-Rygge już nie polecimy. Póki co Irlandczycy nie zmieniają jednak zdania i podają przykład Włoch. Tam wprawdzie rząd również decydował się na wprowadzenie podatku lotniczego, ale na skutek protestów linii lotniczych obiecał ponownie przemyśleć swoją decyzję.