Kurator powinien być bliżej dyrektorów szkół i przedszkoli, nauczycieli i uczniów, towarzyszyć im, pytać, jak się pracuje, jakie napotykają trudności i jakie mają nadzieje na przyszłość. Jestem gotowy na to, że mogę usłyszeć słowa krytyki - mówi dr Igor Bykowski, nowy Wielkopolski Kurator Oświaty.

Katarzyna Lubnauer na antenie RMF FM potwierdziła, że na 16 nowych kuratorów aż 12 to osoby, które wcześniej pełniły obowiązki na tych stanowiskach po odwołaniu kuratorów z PiS. Pan znalazł się w tej nielicznej grupie osób, które wygrały z kandydatem pełniącym wcześniej obowiązki kuratora. Czyli warto próbować?

Tak. Do konkursu przystąpiło łącznie dziesięć osób, w tym ówczesny pełniący obowiązki.

Wcześniej był pan dyrektorem szkoły…

Tak, w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Strykowie przez ostatnie pięć lat. Uczyłem języka polskiego, a także byłem pedagogiem szkolnym i specjalnym w zależności od tego, jakie były potrzeby. Wcześniej pracowałem w szkołach na wsi i w mieście, uczyłem historii, etyki, byłem wychowawcą klasy.

Czym pan więc urzekł komisję konkursową, skoro zdecydowano, że to pan będzie nowym kuratorem?

Nie wiem, czym ją urzekłem, bo to bardziej pytanie do członków komisji, wiem, co przedstawiłem.

To co pan przedstawił?

Analizę obecnego stanu – nadmiar kontroli, problemy z nadzorem pedagogicznym, brak jedności oddziaływań delegatur i wydziałów w Poznaniu, ale i zasobów kuratorium – tj. głównie pracowników. Mówiłem o wynagrodzeniu ekspertów ds. awansu na dyplomowanie czy o terminie przedstawiania nagród kuratora oświaty, żeby dyrektor mógł złożyć wniosek do organu prowadzącego. Zaproponowałem hackathon oświatowy, szkolenia dla wizytatorów i większą, lepszą współpracę z ośrodkami doskonalenia nauczycieli. Wskazałem na potrzebę przeglądu statutów szkół, szczególnie w zakresie oceniania, w tym oceniania zachowania. Mówiłem o tym, że kurator ma być bliżej ludzi. Taka akcja już zasadniczo w naszym województwie się odbywa. Dołączył do niej też lubuski kurator oświaty, więc realizujemy ją wspólnie. Kurator powinien być bliżej dyrektorów szkół i przedszkoli, nauczycieli i uczniów, towarzyszyć im, pytać, jak się pracuje, jakie napotykają trudności i jakie mają nadzieje na przyszłość. Jestem gotowy na to, że mogę usłyszeć słowa krytyki. Dla mnie jest bardzo ważne, aby dyrektorzy nie bali się podnieść słuchawki i zadzwonić do kuratorium z prośbą o pomoc.

Telefon w stylu: „Panie kuratorze, mam problem z kilkoma roszczeniowymi rodzicami, czy mógłby mi pan coś poradzić”?

Bardziej ogólnie, typu: „Mam problem z określoną sytuacją i nie wiem, jak ją rozwiązać, czy może mi pani wizytator/pan wizytator pomóc albo coś podpowiedzieć?”.

Czy rzeczywiście myśli pan, że dyrektor będzie dzwonił do kuratora lub wizytatorów i przyznawał się, że z czymś sobie nie radzi?

Generalnie wierzę w ludzi i w ich dobro, więc idealnie by było, żeby tak właśnie działo się zawsze, ale zdaję sobie sprawę, że będą tacy, którzy nie zdecydują się na taki telefon. Jednak przypuszczam, że będą też tacy, którzy nastawią się na współpracę z nami.

Co pan jeszcze planuje w najbliższym czasie?

Chcę, aby wizytatorzy weszli do trzech placówek ze wspomaganiem, w naszym województwie to da prawie 200 placówek, do których wejdziemy. Dajemy sobie na to czas do końca roku szkolnego. Chcemy zająć się wspieraniem dyrektorów. Wizytatorzy nie będą już mówić: „Dzień dobry, panie dyrektorze, przychodzę z kontrolą”, tylko „Dzień dobry, panie dyrektorze, w czym mogę panu pomóc” albo „Panie dyrektorze, przychodzę do pana wyjaśnić sytuację”. To jest naprawdę duża zmiana. Wierzę, że możemy być partnerami, a nie stanowić wobec siebie opozycję.

Czyli jeśli będą jakieś nieprawidłowości w prowadzeniu dokumentacji szkolnej, to nie będziecie się czepiać?

To zależy, czy mówimy o kontroli, czy o wspomaganiu. Jeśli o kontroli, to nasza praca polega też na tym, żeby powiedzieć, co w szkole jest dobrze, a co źle i jak należy to zmienić. To przekazanie profesjonalnej informacji zwrotnej dyrektorowi. Jeśli myślimy o wspomaganiu, to ono na tym nie polega. Proces wspomagania to pomoc w zdiagnozowaniu potrzeb placówki, ustalenie sposobu działania, wspólna ocena efektów i opracowanie wniosków. Dyrektor nie jest alfą i omegą. Ma prawo popełniać błędy, ważne, aby chciał się na nich uczyć. Podobnie jest z kuratorium, które też może popełniać błędy. Musi być taka kategoria błędów, które są do zaakceptowania. Jednak trzeba pamiętać, że są też takie błędy, które nazywam niewybaczalnymi, kiedy dyrektor powinien wiedzieć, jak ma się zachować.

Ma pan tu na myśli dobro dziecka?

Tak, ale również bezpieczeństwo oraz prawa dziecka i naruszenie nietykalności cielesnej uczniów czy nawet znęcanie się.

Co pan jeszcze chce zmienić?

Chcę ustanowić jednego z wizytatorów wizytatorem ds. równości. Równości rozumianej nie tylko w kategorii edukacji inkluzyjnej i wspierania uczniów z niepełnosprawnościami, lecz także tych nieheteronormatywnych czy poszukujących tożsamości płciowej lub w trakcie zmiany płci. Wspieranie uczniów z fobią szkolną, depresją, chorobami przewlekłymi i każdego, kto tylko tego wsparcia będzie potrzebował.

A nie powinni się tym zajmować dyrektorzy?

Dyrektorzy mają naprawdę wiele na głowie. Choć chcą, często po prostu nie wiedzą, jak pomóc takim uczniom. Dlatego wizytator, mający odpowiednie kwalifikacje i wiedzę, będzie tu dużym wsparciem. Chcę też powołać wizytatora ds. cudzoziemców, bo mamy bardzo dużą grupę takich uczniów. Szkoły, które mają oddziały przygotowawcze, z pewnością będą potrzebować jego wsparcia. Nie zawsze te dzieci są otoczone dobrą opieką, ale przy tym pomyśle nie będę się upierał. Chcę się też skupić bardzo mocno na mediacjach. W tym celu pojawiła się już nawet specjalna zakładka na stronie kuratoryjnej, a nasi pracownicy mają dyżury w tym celu i chętnie pomogą dyrektorowi czy przyjadą do nauczycieli opowiedzieć im o mediacjach.

Mediacja ma sens, jeśli jest uruchomiona odpowiednio wcześnie…

Zgadza się, ale jednocześnie drugim warunkiem jej powodzenia jest to, że obie strony naprawdę chcą się porozumieć. Jeśli będzie to procedura udawana, to nie osiągniemy porozumienia. Jestem gorącym zwolennikiem mediacji, bo to jest najbardziej efektywny sposób rozwiązywania sporów.

Dużo pan powiedział o współpracy z szefami placówek oświatowych, a jak będzie ona wyglądała z uczniami?

Z pewnością chcę, aby głos uczniów również był słyszalny, i mam nadzieję, że wspólnie uda nam się wiele zrobić. Jestem po spotkaniu z rzecznikiem praw ucznia z Poznania, a przed spotkaniem z przedstawicielami młodych ludzi z Poznania i województwa wielkopolskiego. Pierwsze relacje nawiązywaliśmy podczas targów edukacyjnych, a w czerwcu wybieram się na spotkanie samorządów uczniowskich, które jest organizowane przez SP nr 2 w Plewiskach (gmina Komorniki).

Część osób uważa kuratoria za skostniałą instytucję. Samorządy najlepiej chciałyby ją zlikwidować, a Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty chciałoby przekształcenia tej instytucji w centra wsparcia szkół i przedszkoli. Jakie jest pana zdanie?

To, w jakim kierunku będą dokonywane zmiany w kuratoriach, zależy od resortu edukacji. Mogę tylko zaznaczyć, że w każdym kraju funkcjonuje nadzór pedagogiczny. Moim zdaniem bardziej trzeba się skupić nie na tym, jak ma się nazywać ten organ, lecz bardziej na jego zadaniach. Mamy takie systemy nadzoru pedagogicznego w Europie, w których monitorowanie i wspomaganie są na pierwszym planie, a kontrola schodzi na plan dalszy. U nas ostatnie zmiany polegały na tym, że zlikwidowano ewaluację i monitorowanie, a wprowadzono trzy rodzaje kontroli. W dodatku te zmiany pojawiały się nagle, wchodziły w trakcie roku szkolnego i nie były dobrze przygotowane.

Ewaluacja wzbudzała u dyrektorów też dużo emocji…

Ostatnio już chyba mniej, kiedy zniesiono oceny w formie literek od A do E. Ewaluacja jest potrzebna, aby dyrektor wiedział, czy idzie mu lepiej, czy gorzej. Ma mieć charakter wspomagający. Zresztą jest spora grupa dyrektorów, którzy dokonują ewaluacji działań swojej placówki, żeby wiedzieć, w którym miejscu są i co należy poprawić, żeby można było iść dalej. Podoba mi się, że dziś mamy takie Ministerstwo Edukacji Narodowej, które wychodzi do ludzi i nie boi się odpowiadać na pytania dyrektorów i dialogu, bo tego nie było przez ostatnie lata. Sam miałem przyjemność brać wcześniej udział w spotkaniach z panią minister Barbarą Nowacką i wiceminister Katarzyną Lubnauer. Zmieniło się – z „ja, minister, który jest nieobecny i widzicie mnie w telewizji” na „ja, minister, który jest wśród ludzi”.

Wracając do uczniów, jak chce pan z nimi współpracować?

Zaprosiłem do siebie Młodzieżową Radę Miasta Poznania i Młodzieżowy Sejmik Województwa Wielkopolskiego, aby wysłuchać, z czym oni się borykają i jakie mają problemy. Zaprosiłem rzecznika praw ucznia miasta Poznania, bo u nas jest on powołany.

Rzecznicy są też w innych miastach, np. w Warszawie, Lublinie i Białymstoku…

Pani minister zapowiedziała, że taki rzecznik ma być powołany przy każdym kuratorium, więc czekamy na zmiany w prawie. Chciałbym też, żebyśmy przy tym wszystkim pamiętali o nauczycielach, bo dobra szkoła zaczyna się od dobrych nauczycieli. Bez nauczycieli niczego nie uda nam się ani zbudować, ani odbudować, bo to oni są fundamentem polskiej oświaty. Poza tym pamiętajmy, że szkoła powinna być miejscem bezpiecznym dla ucznia, ale też dla nauczyciela.

Czy z rodzicami uczniów też będzie chciał się pan spotykać?

Jeśli będzie jakaś grupa rodziców, która będzie chciała się ze mną spotkać, to jestem na to otwarty. Mam tu na myśli stowarzyszenie lub fundację. Można zorganizować spotkanie wielostronne z udziałem rodziców, uczniów, nauczycieli i dyrektorów szkół.

Rodzice raczej nie będą chcieli przychodzić do pana na spotkanie z obawy, że zaraz dotrze do dyrektora i nauczycieli, że poszli do pana się poskarżyć. Inicjatywa spotkania powinna wychodzić z pana strony, np. przy okazji zebrań szkolnych, wywiadówek czy dni otwartych.

Pomysł jest rzeczywiście ciekawy. Musimy zrozumieć też jedną rzecz, że szkoła jest dla wszystkich. Są w niej grupy o odmiennych poglądach i odmiennym systemie wartości. Jeśli problemy nie dotyczą systemów wartości, to jesteśmy je w stanie rozwiązać na poziomie rozmowy. Z kolei konflikt na poziomie systemów wartości nie jest rozwiązywalny na żadnym poziomie.

Co pan jeszcze planuje?

W październiku tego roku planujemy konferencję dotyczącą mediacji. Dodatkowo chcemy zaangażować uczniów w zaprojektowanie nowego odświeżonego logo kuratorium oświaty. To są małe rzeczy, ale bardzo ważne, które jednoczą ludzi.

W naszej rozmowie często przewija się problem mediacji. Dostrzega pan ten problem w oświacie?

Tak. Najczęściej jest konflikt na poziomie nauczyciel–rodzic lub uczeń. Zdarza się, że te strony okopują się na swoich pozycjach i nie chcą ustąpić nawet na centymetr. Często jeden drugiemu próbuje udowodnić, że to on ma rację, a czasami jest tak, że nie mogą się dogadać bez trzeciej osoby i to nie jest niczyja wina. Najważniejsze jest, aby podejmować próby porozumienia się między sobą.

A jak pomóc dzieciom z problemami psychicznymi?

Z pewnością nie wystarczy określenie limitów specjalistów w szkołach, jak to zrobili nasi poprzednicy. Szkoła musi mieć dostęp do specjalistów. Na szczęście zarobki w oświacie drgnęły i mamy nadzieję, że specjaliści będą przychodzić do szkoły. Można też szukać wsparcia w poradniach psychologiczno-pedagogicznych, ale te instytucje też są zawalone pracą związaną z procedurą wydawania opinii i orzeczeń. Wsparcie w szkole to także dobrze wyszkolona kadra, programy profilaktyczne, uświadamianie rodziców, a przede wszystkim edukacja profilaktyczna dotycząca świadomości dbania o zdrowie psychiczne.

Czy będzie pan ingerował w to, kogo do szkoły zapraszają dyrektorzy?

Nie. Szkoła ma być autonomiczna. Tak samo decyzje nauczycieli i dyrektorów.

Już nie jest taka autonomiczna, bo nauczyciele od 1 kwietnia nie mogą już zadawać w podstawówkach prac domowych, a jeśli już je zadadzą, to będą one dobrowolne i nie na ocenę. Czy zakaz prac domowych w szkołach podstawowych to dobra decyzja nowej pani minister?

Uczyłem polskiego i od wielu lat nie zadawałem prac domowych. Bardzo dużo tych prac uczniowie odrabiają przy pomocy internetu, bo jest wiele programów, stron, na których znajdziemy gotowe rozwiązania, jest też sztuczna inteligencja, która zrobi je za nas. Nie jest to więc samodzielna praca dziecka. Co więcej, nie jest to osiągnięcie edukacyjne i nie powinno podlegać ocenie. Należy też jednak rozróżnić pracę domową do napisania od konieczności powtarzania materiału, nauki słówek z języka obcego czy też czytania lektury.

Na koniec naszej rozmowy zastanawiam się, czy nie został pan już czasami okrzyknięty doktorem Judymem polskiej edukacji...

Nie przeszkadza mi takie określenie, a wręcz nawet mi pasuje. Jeśli będzie więcej takich doktorów Judymów, to może coś się zmieni na lepsze. W pojedynkę nic nie zrobię. Potrzebuję do tego ludzi, a ci ludzie to moi wizytatorzy, dyrektorzy, nauczyciele. Oczywiście też uczniowie i rodzice.

Będzie pan zachęcał innych kuratorów do realizacji pańskiego pomysłu – kurator bliżej ludzi?

Tak. Problem polega na tym, że kuratorium oświaty, czyli inaczej nadzór pedagogiczny, brzmi negatywnie i dlatego zawsze dodaję do tego wyraz – empatyczny. Kuratoria, nie tylko z powodu Barbary Nowak, byłej małopolskiej kurator oświaty, były bardzo upolitycznione i dlatego te instytucje kojarzą się źle. Musimy to zmienić. Przed nami ciężka praca, aby inaczej postrzegano te instytucje.

Czego więc życzyć panu na nowym stanowisku?

Abym przez cały czas był jak ten doktor Judym i abym się nie poddawał oraz wytrwał w realizacji mojej wizji na zmianę kuratorium. No i żeby ludzie chcieli mi w tym pomóc i być w tej zmianie razem ze mną. ©℗

Rozmawiał Artur Radwan