Losy dziewiętnastego pakietu sankcji na Rosję, który obejmuje m.in. embargo na dostawy gazu skroplonego od początku 2027 r., rozstrzygną się już w czwartek, podczas szczytu szefów państw i rządów unijnej „27”. Pod koniec ubiegłego tygodnia swoje weto w sprawie restrykcji wycofała Austria, a rząd Węgier potwierdził w poniedziałek, że nie ma zamiaru ich blokować.
UE osiągnie konsensus w sprawie sankcji? Została ostatnia przeszkoda
Oznacza to, że ostatnią stolicą, która będzie musiała zostać przekonana do zgody na nowe sankcje, jest Bratysława. W zamian za poparcie pakietu premier Robert Fico chce ujęcia w konkluzjach Rady Europejskiej kwestii dotyczących cen energii oraz przyszłości sektora motoryzacyjnego, w tym rewizji unijnego zakazu rejestracji nowych aut spalinowych po 2035 r. Szef słowackiego rządu zapowiedział w zeszłym tygodniu przedstawienie propozycji konkretnych zapisów, zaznaczając, że nie zgodzi się, żeby postanowienia przywódców UE w istotnych dla niego sprawach sprowadziły się do ogólników.
Kaja Kallas, szefowa unijnej dyplomacji, liczy jednak, że jutrzejszy szczyt pozwoli przełamać impas. – Powinniśmy posłuchać apelu prezydenta Trumpa, aby zaprzestać kupowania rosyjskiej ropy i gazu – przekonywała po poniedziałkowym spotkaniu z ministrami spraw zagranicznych państw członkowskich. Kallas poinformowała też, że w ocenie unijnych ministrów po przyjęciu w tym tygodniu dziewiętnastego pakietu UE powinna rozpocząć prace nad kolejnymi sankcjami. – Putin będzie negocjował na poważnie dopiero w momencie, w którym uzna, że przegrywa – dodała.
Oprócz zakazu importu gazu skroplonego, który w 2025 r. stał się formą, w której błękitne paliwo z Rosji trafiało do Europy najczęściej, dziewiętnasty pakiet zwiększy również presję na kraje trzecie, pomagające Moskwie omijać restrykcje paliwowe. Zakłada on m.in. objęcie sankcjami zagranicznych portów, które przyjmują statki z rosyjskiej „floty cieni” i objęcie ich zakazem współpracy dla unijnych podmiotów.
Derusyfikacja może okazać się trwała
W poniedziałek z kolei ministrowie ds. energii, przy sprzeciwie dwóch państw – Słowacji i Węgier – przyjęli pozytywne stanowisko w sprawie rozporządzenia REPowerEU, które zakłada całkowite odejście od rosyjskiego gazu do końca 2027 r. To w tym terminie z mocy prawa wygasnąć mają ostatnie, długoterminowe kontrakty na zakup surowca z Rosji. Wcześniej, bo już w czerwcu przyszłego roku, ważność utracą umowy krótkoterminowe, a już od stycznia przyszłego roku zakazane będzie zawieranie nowych tego typu kontraktów.
To legislacja, która ma w sposób trwały – a więc, w odróżnieniu od sankcji, niepodlegający przedłużaniu co pół roku – wyeliminować z rynku UE błękitne paliwo z Rosji, obejmując także dostawy rurociągowe (obecnie eksploatowany jest już tylko jeden, Turk Stream, który tłoczy gaz przez Turcję i Bułgarię). Państwa członkowskie, które nadal kupują rosyjskie paliwa, będą również zobowiązane do przygotowania tzw. krajowych planów dywersyfikacji i pokazania, w jaki sposób zamierzają wyrugować ropę i gaz z Rosji ze swoich dostaw do 1 stycznia 2028 r.
Wcześniej mandat negocjacyjny w sprawie unijnego rozporządzenia przyjął już europarlament. W toku negocjacji w tzw. trilogu z unijną Radą i Komisją jego przedstawiciele będą domagali się zaostrzenia i rozszerzenia zakresu projektu, w tym przyspieszenia o rok wejścia w życie ostatecznego zakazu importu oraz objęcia w sposób wiążący ropy naftowej i jej produktów – obecnie objętych embargiem tylko na mocy sankcji. Przyjęcie przepisów w kształcie postulowanym przez PE oznaczałoby także zobowiązanie do wygaszenia dostaw ropy Słowacji i Węgier, które obecnie korzystają z wyjątku od embarga naftowego nałożonego na dostawy realizowane rurociągiem "Przyjaźń".
Przyjaciele Rosji w defensywie
Ani o możliwości przyspieszenia gazowego rozwodu z Rosją, ani o przypieczętowaniu odwrotu także od ropy i jej pochodnych, mimo presji ze strony administracji USA, nie ma mowy w stanowisku "27". Jest za to mechanizm awaryjny, który umożliwiałby Komisji zawieszanie rozporządzenia w przypadku wystąpienia kryzysu na rynku gazu. W przypadku ropy i produktów naftowych – słyszymy – Bruksela skłania się do zastosowania ceł jako instrumentu ograniczającego rosyjskim paliwom płynnym wstęp na unijny rynek.
W ocenie naszych rozmówców z Brukseli krucha równowaga w Radzie sprawia, że spełnienie oczekiwań PE byłoby trudne do przyjęcia. Jego stanowisko oraz antyrosyjskie podejście dominujące w gronie negocjatorów (nie tylko ze strony europarlamentu, ale również KE oraz duńskiej prezydencji), sprawia jednak, że raczej nie powinno dojść do znaczącego rozwodnienia założeń rozporządzenia. Zakończenie trilogu i ostateczne zatwierdzenie regulacji powinno nastąpić już w listopadzie. Jego powstrzymanie wymagałoby stworzenia przez Budapeszt i Bratysławę mniejszości blokującej, a więc przekonania do swojego stanowiska jeszcze co najmniej kilku stolic reprezentujących ponad 30 proc. ludności UE.
Przyjęcie tych rozwiązań – jak mówi DGP Tomasz Włostowski, wspólnik zarządzający w brukselskiej kancelarii EU STRATEGIES – będzie zaś kropką nad „i” w już toczącym się procesie odchodzenia od rosyjskich paliw kopalnych. – W przeciwieństwie do sankcji oraz klimatu politycznego, które mogą się zmienić zależnie od losów wojny Rosji przeciw Ukrainie, to rozporządzenie jest trwałe i bardzo ciężko będzie je zmienić. Do tego polityka klimatyczna i energetyczna zmniejsza rynek gazu w Europie: energia odnawialna, „adwent” atomu, elektryfikacja przemysłu oraz zwiększenie efektywności energetycznej gwałtownie będą kurczyć rynek na gaz w UE, przy rosnącej podaży światowej LNG. Wydaje się, że Rosja straciła ten rynek na zawsze – ocenia ekspert.