Lokalnym władzom nie podoba się ingerencja rządu w sposób działania formacji, którą same finansują.
Po pilotażu przeprowadzonym w woj. pomorskim Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MSW) z końcem 2014 r. zdecydowało się uruchomić ogólnopolski program standaryzacji i certyfikacji straży miejskich oraz gminnych. Przyznanie certyfikatu oznacza, że straż m.in. „właściwie wypełnia powierzone jej obowiązki, współpracuje z mieszkańcami i policją oraz kompleksowo dba o porządek publiczny w zakresie powierzonych jej uprawnień, nie koncentrując się na ujawnianiu i ściganiu jedynie wybranych wykroczeń” – twierdzi resort.
Jak na razie efekty programu nie są imponujące. Do tej pory przystąpiły do niego cztery straże: z Włocławka, Bydgoszczy, Torunia i Grudziądza. Przyznanym przez wojewodę certyfikatem pochwalić się mogą tylko funkcjonariusze z Gdańska i Starogardu Gdańskiego. Czyli w sumie mowa o jakimś 1 proc. wszystkich komend. MSW dość enigmatycznie zapewnia nas o zainteresowaniu programem na terenie woj. warmińsko-mazurskiego, łódzkiego oraz śląskiego.
Wygląda jednak na to, że frekwencja nie będzie oszałamiająca. Związek Miast Polskich (ZMP) stwierdził, że nie udzieli rekomendacji programowi MSW. Uważa, że jest to zbyt daleka ingerencja w swobodę funkcjonowania władz lokalnych. „Wątpliwości budzi konfrontacja oceny działalności danej straży podjęta przez wojewodę z zasadą autonomii samorządu terytorialnego, którego organy tworzą straże i utrzymując je z własnych środków, mają pełne
prawo zadaniowania tych straży w granicach ustawowych, wskazywania ich priorytetów i sposobów działania” – wyjaśnia ZMP w stanowisku przesłanym szefowej MSW Teresie Piotrowskiej.
Samorządom nie podobają się wskaźniki, które są warunkiem uzyskania certyfikatu, dotyczące m.in. planowanych działań czy stosunku liczby strażników do liczby mieszkańców. Kontrowersje budzi wskaźnik mówiący o tym, że ujawnianie wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji powinno stanowić maksymalnie 55 proc. wszystkich rodzajów ujawnionych wykroczeń.
Niewykluczone, że skoro i tak od stycznia strażnicy utracą prawo do korzystania z fotoradarów, ten ostatni wskaźnik zostanie usunięty. ZMP nie podoba się jednak sam kierunek wskazany przez MSW. – Nie mamy przecież wpływu na to, jakie sprawy do nas zgłaszają mieszkańcy. Samorządy same wyznaczają priorytety dla swoich służb. Lokalne władze najlepiej wiedzą, co jest największym problemem w gminie. Ubolewamy, że właściwy przedstawiciel ZMP nie brał udziału w konsultowaniu założeń programu. Liczymy na to, że program zostanie dostosowany do realiów – mówi Artur Hołubiczko, przewodniczący komisji bezpieczeństwa ZMP i jednocześnie komendant straży miejskiej w Częstochowie.
Zapytaliśmy MSW, czemu zdecydowało się uruchomić program standaryzacji straży, skoro i tak za finansowanie tej formacji odpowiadają lokalne władze. – Inicjatywa przygotowania programu wynikała z przypisanych tym organom ustawowych zadań w odniesieniu do bezpieczeństwa wewnętrznego przez uwzględnienie roli straży gminnych i miejskich jako formacji powołanej do ochrony porządku publicznego na terenie gminy, bez naruszania autonomii tworzących je organów samorządowych – tłumaczy Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW. Jak dodaje, celem było opracowanie dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast instrumentu do oceny podległych im straży.
Sytuacja, która wytworzyła się na linii
samorządy – MSW, to element szerszego sporu o rolę straży municypalnych. Z jednej strony w jakiejś mierze funkcjonariusze odpowiadają za kwestie bezpieczeństwa (co jest domeną MSW), z drugiej – lokalne władze chcą mieć możliwość swobodnego decydowania o ich zadaniach.
Zdaniem Andrzeja Mroczka z Centrum Badań nad Terroryzmem może się wydawać, że program MSW koliduje z funkcjonowaniem straży miejskich i generalnie samorządów. Ale samorządy nie mogą w dowolny sposób decydować, czym strażnicy mają się zajmować. – Za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa całościowo odpowiada MSW. Trudno więc się dziwić, że resort chce ujednolicić standardy, które pozwoliłyby na koordynację działań wszystkich podmiotów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo – uważa ekspert. Jego zdaniem zamiast mieć pretensje do resortu, samorządy powinny przygotować np. projekt, który uniezależniłby w większym stopniu strażników od władz centralnych. – Ale ceną większej niezależności mogłoby być odebranie strażnikom przez MSW kompetencji związanych np. z prowadzeniem postępowań mandatowych – zaznacza.
Kwestie sporne
To nie pierwszy raz, gdy widoczne są sprzeczne intencje rządu i władz lokalnych w kwestii strażników. Trzy lata temu samorządy i kilkunastu komendantów straży z największych miast przygotowało projekt ustawy o powołaniu policji municypalnej. Strażnicy miejscy mieli zostać wyposażeni w broń palną, dostać prawo prowadzenia kontroli osobistej i nakładania mandatów w szerszym niż dziś zakresie. Nie udało się jednak przekonać rządu do tego pomysłu, gdyż za bardzo upodabniał on strażników do funkcjonariuszy policji.
W połowie tego roku gminy ostro skrytykowały pomysł płynący z resortu sprawiedliwości, zgodnie z którym należałoby rozważyć oddelegowanie strażników do pełnienia zadań ochronnych w budynkach sądów. Podsekretarz stanu Wojciech Węgrzyn argumentował, że policja sądowa liczy tylko około tysiąca etatów i nie jest w stanie upilnować sądów. Gminy odbijały piłeczkę, twierdząc, że ich formacja nie jest na tyle liczna, by wspomóc sądy.
Największe kontrowersje wśród samorządowców wywołała decyzja parlamentu o odebraniu strażnikom fotoradarów od stycznia 2016 r. Intencją posłów było pozbawienie gmin „maszynek do zarabiania pieniędzy”, ale gminy postrzegają to jako działanie populistyczne, które źle wpłynie na bezpieczeństwo na drogach.