Rzecznik praw obywatelskich po raz kolejny w ostatnim czasie interweniuje w sprawie obciążania właścicieli posesji kosztami usunięcia podrzuconych odpadów.

W marcu Ministerstwo Klimatu i Środowiska na zapytanie prof. Marcina Wiącka odpowiadało, że ściąganie pieniędzy od właścicieli w przypadku nieustalenia tożsamości podrzucającego jest zasadne.

Tym razem sprawa dotyczy kobiety, która za wywóz z jej gruntów niebezpiecznych odpadów ma zapłacić aż 130 tys. zł. Burmistrz miasta przy wydawaniu decyzji nie wziął pod uwagę złej sytuacji finansowej kobiety, stanu jej zdrowia oraz tego, że beczki z chemikaliami i części samochodu składował, bez wiedzy i zgody zainteresowanej, syn kobiety.

Zgodnie z ustawą o odpadach (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 699 ze zm.) w przypadku nieustalenia podrzucającego śmieci za ich domniemanego posiadacza uważa się właściciela nieruchomości. To właśnie na nim ciąży obowiązek wskazania prawdziwego winnego.

Z orzecznictwa przywołanego przez rzecznika (m.in. wyrok NSA z 23 kwietnia 2020 r., sygn. II OSK 663/19) wynika wprost, że instytucja domniemania nie zwalnia organu państwa z prób ustalenia, kto naprawdę odpowiada za pozostawione nielegalnie śmieci. Dopiero w przypadku braku danych o rzeczywistym posiadaczu odpadów wolno obarczyć odpowiedzialnością za nie władającego posesją.

W tym przypadku tak się jednak nie stało, mimo że urząd gminy był w posiadaniu akt postępowania przygotowawczego toczącego się przeciwko synowi właścicielki posesji. Mężczyzna częściowo przyznał się do zarzucanego mu czynu, jednocześnie wskazując nieżyjącego ojca jako odpowiedzialnego za składowanie niebezpiecznych odpadów. W opinii prof. Marcina Wiącka zgromadzone dowody są wystarczające, by to syna kobiety obciążyć kosztami usunięcia śmieci. Zwłaszcza że nic nie przemawia za tym, by matka jakkolwiek uczestniczyła w tym procederze.©℗