Dwie dodatkowe godziny w tygodniu w zamian za większe pieniądze proponuje nauczycielom resort edukacji. Jednak związkowcy i samorządowcy wskazują, że to rozwiązanie może okazać się trudne do wdrożenia.

Resort edukacji i nauki w tym tygodniu zamierza przesłać oświatowym związkom zawodowym i samorządowcom szczegółowe propozycje zmian w Karcie nauczyciela. Główna propozycja prowadzi do dobrowolnego zwiększenia pensum o dwie godziny za dodatkowe pieniądze. Ministerstwo rozważa też alternatywę – wzrost wynagrodzenia nauczycieli proporcjonalnie do średniej krajowej. Dyrektorzy szkół, nauczyciele i samorządowcy mają jednak wątpliwości, czy te rozwiązania są właściwym kierunkiem zmian.
Więcej konkretów
Na 18 maja zaplanowano kolejne spotkanie w tej sprawie ministra Przemysława Czarnka z przedstawicielami związków zawodowych i samorządów. Wcześniej resort ma przedstawić im swoje propozycje. Z naszych informacji wynika, że Dariusz Piontkowski, wiceminister edukacji, pracuje już nad konkretnymi zmianami w ustawie. Poinformował o tym oświatową Solidarność. Zapowiedział, że dziś rano propozycje resortowe zostaną rozesłane do członków zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty.
– Czekam na to z niecierpliwością. Biorę pod uwagę, że trzeba będzie wypracować z rządem jakiś kompromis – mówi Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. – Jeśli za dodatkową godzinę nauczyciele otrzymają 25 zł, jak proponowała podczas strajku premier Beata Szydło, to na taką zmianę nie ma zgody. Za każdą dodatkową godzinę do etatu należy się co najmniej 60 zł w zależności od stażu i stopnia awansu zawodowego – postuluje.
Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, podkreśla, że już obecnie za zgodą nauczycieli można zwiększyć pensum, a wraz z tym płacę. – Rządowe dwie godziny więcej musiałyby gwarantować znacznie wyższe wynagrodzenie. Wszystko jednak trzeba przedyskutować, a nie godzić się na fikcyjne podwyżki za zwiększoną ilość pracy – dodaje.
ZNP planuje przeprowadzić ankietę wśród swoich członków, czy zgadzają się na te rozwiązania. – Obawiamy się, że zachęta do zwiększania pensum sprawi, że część nauczycieli straci pracę. Docierają do nas sygnały, że według ministerstwa nauczyciele, którzy nie muszą się intensywnie przygotowywać do pracy, powinni pracować dłużej – mówi Krzysztof Baszczyński.
Podobne obawy ma Sławomir Wittkowicz, Przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”. – Na początku będą finansowe zachęty, aby przechodzić z 18 godzin tablicowych do 20, a obawiam się, że docelowo wszyscy będziemy musieli pracować więcej, nie będzie to prawo pracownika do wyższego pensum, ale obowiązek. Na to nie ma naszej zgody – deklaruje. – Szacujemy, że po wejściu tych rozwiązań pracę straci ok. 45 tys. pracowników – dodaje.
Te wyliczenia dziwią Ryszarda Proksę. – Fakty są takie, że w dużych miastach brakuje nauczycieli, a w małych miejscowościach nie ma uczniów, bo klasy liczą po sześć lub mniej dzieci – wskazuje.
Jednak dla samorządów i dyrektorów wyższe pensum mogłoby oznaczać mniej etatów. – Nauczycieli brakuje, pensum dla wielu z nich jest niewielkie, bo wynoszące zaledwie 18 godzin tygodniowo. Zwiększenie go, nawet na początku do 20 godzin, jest dobrym kierunkiem, bo mamy najniższe pensum w Europie, a nie jesteśmy najbogatszym państwem. Obecnie 60 proc. szkół jest na obszarach wiejskich, w małych miejscowościach – przy niżu demograficznym one wcześniej czy później zostaną zlikwidowane. Do tej pory zamknęliśmy 5 tys. szkół, a jesteśmy na początku drogi – mówi Krzysztof Iwaniuk, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP i wójt gminy Terespol. Podkreśla, że w związku z tym zmiany w pragmatyce zawodowej nauczycieli są konieczne, ale muszą być powiązane z dodatkowymi środkami dla samorządów, aby nie trzeba było dodatkowo pokrywać ich z lokalnych budżetów.
Pozorna elastyczność
Dyrektorzy szkół natomiast nie chcą, aby to nauczyciele wybierali, czy chcą pracować więcej za większe pieniądze, czy mniej za te co obecnie. – Jeśli będę musiał przeznaczyć wyższe pensum dyplomowanemu, to automatycznie będę musiał zmniejszyć etat kontraktowemu, a docelowo być może go zwolnić. Dla placówki pod względem organizacyjnym takie rozwiązanie nie jest dobre, bo pracowników będzie mniej, a ci, co zostaną, będą musieli pracować więcej, np. nauczyciel języka polskiego, który już obecnie przy pełnym etacie ma dużo godzin – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. I przypomina, że obecnie przepisy pozwalają na zwiększenie pensum nauczycieli bez pytania o zgodę do czterech godzin, a powyżej do półtora etatu trzeba już porozumieć się z pracownikiem. – Nie nadużywamy tego prawa – podkreśla Jacek Rudnik.
W opinii szefów placówek nauczyciele nie będą samodzielnie decydować o tym, czy skorzystać z wyższego pensum. – Jeśli taki przepis się pojawi, to będzie fikcyjny, bo przecież jeśli będę chciała zatrudnić nowego nauczyciela, to sama skalkuluję, czy lepiej zrobić to na 18 czy 20 godzin tygodniowo. Kandydat, który będzie miał inną wizję pracy niż ja, po prostu jej nie otrzyma – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
Jednak i ona jest zdania, że docelowo, pod naciskiem organów prowadzących, wszyscy nauczyciele będą na etacie pracować więcej, a przepisy tak się zmienią, że będzie to obowiązek, a nie wybór.
Praca nauczycieli w placówkach samorządowych