Według resortu środowiska gminy mogą dopłacać do systemu gospodarowania odpadami. Jednak według prawników ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach mówi co innego.
Poseł Paweł Pudłowski (PO-KO) w interpelacji poselskiej zwrócił uwagę na różne stanowiska regionalnych izb obrachunkowych w kwestii możliwości dopłat przez gminy do sytemu. RIO w Kielcach uznała, że system gospodarowania odpadami komunalnymi zorganizowany przez samorząd powinien się samofinansować. W związku z tym samorządy muszą ustalać takie stawki za śmieci, które zabezpieczą jego działanie. Co innego – jak zaznacza poseł – stwierdziła jednak RIO w Krakowie. Według tej izby przepisy nie wykluczają „wyjątków” i ta izba dopuszcza konieczność dopłaty z innych źródeł.
Płacić jak za śmieci
Problem jest o tyle istotny, że koszty zagospodarowania odpadów pną się w górę. Z raportu UOKiK, który badał konkurencyjność na rynku, wynika, że w ostatnim czasie nawet 60 proc. samorządów albo stawki podniosła, albo zrobi to w najbliższej przyszłości. Górną granicę określa ustawa, więc samorządy, nawet gdyby nie brały pod uwagę politycznych konsekwencji podwyżek opłat za śmieci, są w tej kwestii ograniczone. Maksymalna miesięczna opłata za odbiór odpadów posegregowanych naliczana od osoby to obecnie 33,86 zł, a w przypadku gospodarstwa domowego – 94,8 zł i jest obliczana na podstawie przeciętnego miesięcznego dochodu rozporządzalnego na jedną osobę za poprzedni rok podawanego przez GUS.
Wiceminister środowiska Sławomir Mazurek, odpowiadając na interpelację, zaznacza, że zgodnie z art. 6r ust. 1aa ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1454 ze zm.) środki z opłat za gospodarowanie odpadami nie mogą być wykorzystywane na cele niezwiązane z kosztami systemu. I – jak dodaje – z zamkniętego katalogu kosztów, jakie gmina może pokrywać z opłat, wynika, że system powinien być zbilansowany i w pełni się samofinansować. – Jednakże powyższa ustawa nie zawiera przepisów zakazujących ewentualnego dofinansowania systemu z innych środków własnych – podkreśla wiceminister.
Dopłata – pod warunkiem
Z tym twierdzeniem polemizuje Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Ziemski&Partners. Zaznacza, że organy władzy publicznej mogą podejmować tylko takie działania, które znajdują podstawę prawną w obowiązujących przepisach. – Innymi słowy organy władzy publicznej mogą czynić tylko to, na co pozwalają im przepisy, nie zaś to, czego przepisy nie zakazują. W tym kontekście za skrajnie błędny należy uznać argument ministerstwa, zgodnie z którym ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach „nie zawiera przepisów zakazujących ewentualnego dofinansowania systemu z innych środków własnych” – mówi prawnik. I jak podkreśla, możliwość subsydiowania przez gminę systemu odpadowego musi wynikać nie z braku przepisu zakazującego takiego działania, lecz z przepisów, które by to umożliwiały.
Co więcej, ustawa wskazuje przypadek, kiedy gmina może dopłacić do systemu gospodarowania odpadami – może to zrobić, wykorzystując środki ze sprzedaży surowców wtórnych zebranych w ramach selektywnej zbiórki. Ten przepis (art. 6k ust. 2b ustawy) wprowadziła dopiero lipcowa nowelizacja. To według Macieja Kiełbusa dodatkowo potwierdza zasadę samobilansowania się systemu, od której możliwe są wyjątki. Oprócz możliwości zasilenia go środkami ze sprzedaży surowców wtórnych, są to także sytuacje, w których część mieszkańców za odpady nie płaci. – Różnica w tym zakresie nie może być pokrywana ze środków pochodzących od pozostałych właścicieli nieruchomości prawidłowo uiszczających opłatę za gospodarowanie odpadami komunalnymi – przypomina prawnik. Ostatnia możliwość, to gdy gmina zdecyduje zwolnić z opłat za śmieci ubogich mieszkańców czy rodziny wielodzietne. – Ubytek w systemie odpadowym będący konsekwencją tychże zwolnień musi zostać zrekompensowanych z innych środków gminy – zaznacza Maciej Kiełbus.
Studnia bez dna
Samorządy dopłacają do gospodarki odpadami, bo muszą. Z roku na rok rośnie ilość wytwarzanych przez mieszkańców śmieci, a te nie są właściwie segregowane. Te zmieszane są najdroższe do zagospodarowania, a zgodnie z polityką resortu środowiska opłaty za składowanie odpadów będą szły dalej w górę. Paradoksalnie powodem podwyżek może być też uszczelnianie systemu i walka z szarą strefą. Gdy trudniej jest się pozbyć śmieci w nielegalny sposób, wpływa to na urealnienie stawek. Pytanie, jaki jest udział dopłat samorządów w całościowych kosztach systemu gospodarowania odpadami? Wiadomo przecież, że gminne budżety nie są z gumy – niebilansująca się gospodarka odpadami może w końcu odbić się na inwestycjach, remontach chodników, wiat przystankowych, na które zabraknie środków.
Samorządy czekają na rozwiązania, które zasilą systemy. Teraz podmiot, który wprowadza na rynek opakowania, nie ponosi właściwie konsekwencji za zaśmiecanie środowiska – koszt zagospodarowania odpadów, na przykład trudnych do przetworzenia opakowań, spada na barki gmin. Wciąż nie ma sprawnie działającego systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP). Chociaż w części krajów unijnych działa on już od kilku lat, to u nas rządzący czekają do ostatniej chwili – rozwiązania muszą przygotować do lipca przyszłego roku. Ze wstępnej propozycji resortu środowiska wynika, że część środków zasili samorządowe systemy, a część trafi do organizacji odzysku.
325 kg przypadło na jednego mieszkańca – to o 13 kg więcej niż rok wcześniej
42 proc. odpadów komunalnych trafiło na składowiska
12,5 mln ton odpadów komunalnych zebrano w 2018 r. – to o 4,3 proc. więcej niż rok wcześniej