Godzina „0” wybije 1 czerwca 2017 r. Od tego dnia bardzo obszerna nowelizacja kodeksu postępowania administracyjnego stanie się faktem. Tymczasem podpisany przez prezydenta akt prawny, gdy pisaliśmy te słowa, nie pojawił się jeszcze w Dzienniku Ustaw. Niespełna 3 tygodnie to stanowczo za mało, by urzędnicy w całym kraju zdążyli przygotować się do tak poważnych zmian. Chociaż w wywiadzie dla TGP wiceminister rozwoju Mariusz Haładyj studzi emocje – mówi nie o rewolucji, a o ewolucyjnych zmianach i stopniowym wprowadzaniu przepisów w życie – to dla urzędników takie zmiany to trzęsienie ziemi.
I dobrze byłoby, żeby 27 tysięcy różnego rodzaju urzędów, niekiedy zatrudniających ledwie po kilku merytorycznych pracowników, miało czas się do nich przygotować. Zamiast utartych schematów trzeba będzie stosować nowe rozwiązania. Dlatego do dzisiejszego tekstu dołączamy też praktyczną ściągawkę – przy konkretnych zmianach podajemy numery artykułów. To powinno pomóc w odnalezieniu w gąszczu regulacji najważniejszych nowości: zasady przyjaznej interpretacji przepisów i pewności prawa, polubownego rozstrzygania spraw spornych czy chociażby ważnej dla każdego przepracowanego urzędnika kwestii zdefiniowania pojęć bezczynności, przewlekłości czy choćby usprawnienia procedury rozpoznania ponaglenia. Na szczęście (dla urzędów, a nie ich klientów) niektóre regulacje będą początkowo martwe. Milczące załatwienie sprawy, dzisiaj znane najlepiej z prawa budowlanego, w innych sprawach znajdzie zastosowanie dopiero, gdy powstaną odpowiednie ku temu przepisy. Podobnie administracyjne postępowanie uproszczone. Urzędnicy już zapowiadają, że i miarkowanie kar zaczną stosować, gdy przygotują swoje wewnętrzne procedury, które mają ich chronić przed podejrzeniami o korupcję. W urzędach samorządowych będzie jeszcze trudniej, bo jak przypominają włodarze, (r)ewolucja administracyjna nakłada się w czasie z przygotowaną także na ostatnią chwilę reformą oświatową. Czyli zanosi się na gorące urzędnicze lato.