Choć projekty nowego k.p. wymagają istotnych poprawek, to kontynuowanie prac nad nimi jest prawdopodobne. Według ustaleń DGP to najbardziej realny scenariusz działań w sprawie propozycji przedstawionych przez komisję kodyfikacyjną prawa pracy (KKPP).
W ubiegłym tygodniu przyjęła ona projekty nowego kodeksu pracy (indywidualnego i zbiorowego) i przekazała je Elżbiecie Rafalskiej, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
– To dorobek ekspercki. Projekty nie są przedłożeniem rządowym. Resort pracy musi mieć czas na zapoznanie się z nimi i przyjęcie swojego stanowiska w sprawie zaproponowanych zmian – podkreślił prof. Marcin Zieleniecki, przewodniczący komisji, podsekretarz stanu w resorcie pracy.
Na konferencji podsumowującej działalność KKPP nie pojawiła się minister Rafalska. Wcześniej zdarzało się jej odcinać od propozycji komisji, np. po upublicznieniu informacji o konkretnych rozwiązaniach. O pracach zespołu i możliwym przebudowaniu prawa pracy nie wspominał też premier Mateusz Morawiecki, który pominął ten temat np. w exposé, choć wygłaszał je na trzy miesiące przed planowanym zakończeniem prac komisji. Te sygnały mogłyby sugerować, że przygotowane przez KKPP projekty trafią do szuflady (tak jak te opracowane ponad dekadę temu przez poprzednią komisję).
Z ustaleń DGP wynika, że bardziej prawdopodobny jest jednak inny scenariusz. Rząd rozważa możliwość dalszych prac nad przedstawionymi projektami, ale już bez udziału tak szerokiej grupy ekspertów – KKPP liczyła 14 członków, w tym przedstawicieli reprezentatywnych związków zawodowych i organizacji pracodawców. Specjaliści resortu – w konsultacji z pojedynczymi ekspertami lub przedstawicielami partnerów społecznych – mieliby „wygładzić” projekty, tzn. dopracować niektóre szczegółowe rozwiązania i ewentualnie wprowadzić modyfikacje w tych przepisach, które budzą najwięcej kontrowersji. Możliwe, że po resortowej obróbce zdanie w sprawie projektów zmienią niektórzy z członków Rady Dialogu Społecznego (przedstawiciele NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Pracodawców RP w KKPP zagłosowali przeciwko ich przyjęciu). Jeśli tak by się stało, to szanse na uznanie dorobku komisji za projekty rządowe i rozpoczęcie prac legislacyjnych byłyby znacznie większe. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że rząd przeforsuje nowy k.p. przy sprzeciwie dwóch głównych centrali związkowych, z których jedna jest jego bliskim sojusznikiem. Problemem są też podzielone głosy pracodawców.
Na razie kością niezgody z partnerami społecznymi wydaje się przede wszystkim zbiorowy kodeks pracy, który zakłada całkowite przemodelowanie przedstawicielstwa pracowniczego w firmach – ograniczenie roli zakładowych organizacji związkowych poprzez wprowadzenie instytucji delegata związkowego oraz tzw. przedstawicielstw wybieranych. W praktyce ma on chyba mniejsze szanse na uchwalenie niż projekt indywidualnego k.p. Ale i ten drugi zawiera rozwiązania, które są kontrowersyjne dla związków i firm, np. nieetatowa umowa o pracę i skomplikowana procedura zwolnień z pracy.
Jednak nawet jeśli uda się zmodyfikować projekty w sposób, który zaakceptują partnerzy społeczni, to niełatwe będzie uchwalenie nowego k.p. przed upływem obecnej kadencji rządu. Prace legislacyjne trwałyby co najmniej pół roku, co oznaczałoby, że istotne dla milionów pracowników i pracodawców zmiany wchodziłyby w życie już w okresie kampanii przed wyborami parlamentarnymi.
A zmiany w prawie pracy to kwestia delikatna – nawet jedna, teoretycznie wcale nieistotna, zmiana, np. ograniczenie możliwości odbierania zaległego urlopu, może być odebrana jako zamach na ugruntowane przywileje „suwerena”. Nie od dziś wiadomo, że trudne lub skomplikowane reformy wprowadza się na początku kadencji, a nie na jej finiszu.
Bardziej prawdopodobne wydaje się więc wprowadzenie zmian już po wyborach. O ile oczywiście w ogóle będzie taka wola polityczna, a obecny rząd utrzyma władzę.