Na ławie oskarżonych zasiadło kilka osób, które brały udział w zgromadzeniu, jakie odbyło się w Warszawie w dniu 24 października 2020 r., a więc w okresie obowiązywania szeregu obostrzeń związanych z trwającą wówczas pandemią koronawirusa. Większość z nich usłyszała zarzut popełnienia przestępstwa z art. 254 § 1 kodeksu karnego. Zgodnie z tym przepisem karze pozbawienia wolności podlega ten, kto bierze czynny udział w zbiegowisku, wiedząc, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osobę lub mienie.

Rząd nie mógł zakazać zgromadzeń publicznych?

Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia w Warszawie, do którego trafiła sprawa, podkreślił, że w pierwszej kolejności należało wskazać kontekst zdarzenia, jakie miało miejsce w dniu 24 października 2020 r. Uznał bowiem, że ma on kluczowe znaczenie dla oceny zachowania oskarżonych. Z zeznań policjantów wynikało, że podjęli interwencję względem uczestników zgromadzenia, gdyż było ono nielegalne. Nielegalność tę wywodzono zaś z faktu nierespektowania przez demonstrantów zakazów wydanych w drodze rozporządzenia w związku ze stanem epidemii. Sąd uznał jednak, że pogląd o nielegalności zgromadzenia należało stanowczo odrzucić. A to dlatego, że rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 października 2020 r. w sprawie ustalenia określonych ograniczeń, zakazów i nakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, przewidujące całkowity, generalny zakaz organizowania zgromadzeń, zostało wydane bez podstawy prawnej i wykroczyło poza zakres przedmiotowy ustawowego upoważnienia. Zakaz ten został zatem wprowadzony bez należytej podstawy prawnej. „W konsekwencji organizowanie i uczestniczenie w zgromadzeniach odbywających się na terenie Rzeczypospolitej Polskiej w okresie epidemii wywoływanej przez koronawirusa nie było z samej swojej istoty nielegalne, a tym samym uczestnicy zgromadzenia nie popełniali czynu zabronionego” – czytamy w opublikowanym na początku grudnia uzasadnieniu wyroku.

Jak zauważył sąd, z treści zgromadzonego materiału dowodowego oraz powszechnie znanych informacji wynikało, że oskarżeni uczestniczyli w zgłoszonym do odpowiedniego organu zgromadzeniu, które było reakcją na działania władzy publicznej. Tym samym realizowali oni swoje konstytucyjne prawo do zgromadzeń i wolności wyrażania opinii. „To potrzeba zwrócenia uwagi opinii publicznej na restrykcje wprowadzone przez rząd, a związane z pandemią (...), doprowadziła właśnie do protestu” – podkreślił warszawski sąd. SR stwierdził również, że zgromadzenie nie zostało rozwiązane w stosownym trybie na żadnym etapie jego trwania.

Policja działała bezprawnie?

Wszystko to musiało rzutować, zdaniem sądu, bezpośrednio na ocenę podjętych w tych warunkach działań przez funkcjonariuszy Policji, takich jak próby przeszkodzenia odbyciu się zgromadzenia, legitymowanie jego uczestników jako wypełniających potencjalnie znamiona wykroczenia, blokowanie swobody przemieszczania się uczestników protestu poprzez otaczanie ich w kordonach itp. „Działania te należy, ze wskazanych wyżej przyczyn, uznać” – stwierdził warszawski sąd. Skoro bowiem przyczyną podjęcia czynności przez policjantów w stosunku do protestujących była ich obecność w miejscu odbywającego się zgromadzenia, kiedy organizacja zgromadzeń została bezprawnie, a w konsekwencji nieskutecznie zakazana, to działania, które podjęto wobec oskarżonych, nie mieściły się w katalogu zadań policji.

SR odniósł się również do zdarzenia polegającego na przerwaniu przez demonstrantów kordonu policyjnego blokującego zgromadzonych. Uznał, że celem tych działań nie był zamach na funkcjonariuszy Policji, lecz chęć opuszczenia kordonu. „W tym miejscu należy zauważyć, że osoby zgromadzone, w tym oskarżeni, otrzymywali sygnały ze strony Policji, odczytywane przez demonstrantów jako niespójne. Najpierw bowiem uczestnicy zgromadzenia wzywani byli do rozejścia się, po czym zostali otoczeni przez kordon policji, który, zacieśniając się, uniemożliwiał opuszczenie miejsca zgromadzenia” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. SR podkreślił również, że pojedyncze przypadki rzucania w funkcjonariuszy policji szklanych butelek, kamieni oraz środków pirotechnicznych stanowiły jedynie incydenty niecharakteryzujące zachowania całego zgromadzenia.