Firmy zza Odry nawet gdy uregulują należności, to ich syndyk i tak je odbierze. Pozwala mu na to niemieckie prawo upadłościowe i linia orzecznicza tamtejszych sądów – ostatnio mocno zaostrzona.
Aleksandra Krawczyk / Dziennik Gazeta Prawna
Katarzyna Styrna-Bartman radca prawny, doktor nauk prawnych Uniwersytetu w Ratyzbonie, Niemcy, specjalizuje się w polsko-niemieckim obrocie gospodarczym / Dziennik Gazeta Prawna
Wyobraźmy sobie taką sytuację: przedsiębiorca sprzedaje regularnie towar niemieckiej firmie (kontrahentowi). Firma ta opóźnia się z płatnościami, ale w końcu wezwana do zapłaty – płaci, więc przedsiębiorca realizuje na jej rzecz kolejne zlecenia. Po pewnym czasie kontrahent ogłasza upadłość, a do naszego przedsiębiorcy zgłasza się syndyk, który żąda zwrotu przekazanych kwot za wysłany towar. I to nawet do 10 lat wstecz. Niestety, w świetle niemieckiego prawa – ma do tego prawo. O czym świadczą liczne wyroki, jakie zapadają w ostatnim czasie w Niemczech.
Zrobiło się o nich głośno, gdy na początku sierpnia br. niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” poświęcił sporo miejsca temu poważnemu problemowi, z którym coraz częściej spotykają się niemieccy przedsiębiorcy (nasi eksperci potwierdzają, że problem niestety może dotknąć też polskich przedsiębiorców).
Niekorzystne interpretacje
Niemieccy syndycy od kilku lat z rosnącym zaangażowaniem zaskarżają czynności prawne, jakie upadłe firmy dokonywały przed ogłoszeniem upadłości z (rzekomym) pokrzywdzeniem wierzycieli. Taką możliwość daje syndykom par. 133 niemieckiej ordynacji upadłościowej, zgodnie z którym każda czynność prawna upadłego może zostać zaskarżona, jeżeli została podjęta z zamiarem pokrzywdzenia wierzycieli. Warunkiem jest, aby druga strona czynności (czyli w tym wypadku polski przedsiębiorca) w dacie jej zawarcia ten zamiar przyszłego upadłego znała, przy czym istnienie tej wiedzy po stronie kontrahenta upadłego domniemywa się, jeżeli kontrahent wiedział o grożącej upadłemu niewypłacalności. Tyle przepis.
Właśnie kwestia interpretacji tego „domniemania” przynosi przedsiębiorcom najwięcej problemów. Orzecznictwo niemieckich sądów, w tym Trybunału Federalnego, każe bowiem wiedzę kontrahenta o grożącej dłużnikowi niewypłacalności rozumieć bardzo szeroko. Wyroki korzystne dla syndyków zapadają m.in. w takich sprawach, gdzie domniemanie wyprowadzono z tego, że dłużnik nieregularnie płacił za dostawy lub płacił dopiero po przesłaniu mu wezwania do zapłaty. Często sądowi wystarczy również taka okoliczność, że kontrahent dłużnika wiedział o tym, iż ten ma jeszcze innych wierzycieli, którym nie płaci regularnie, którzy prowadzą przeciw niemu egzekucję itp. W skrajnych przypadkach sądy przyjmują stanowisko, że wystarczy jedna niezapłacona w terminie faktura, by móc postawić kontrahentowi zarzut, iż wiedział o zbliżającej się niewypłacalności dłużnika. Sądy wychodzą z założenia, że skoro niezwłocznie nie zaprzestał utrzymywania z nim kontaktów gospodarczych, to powinien ponieść tego konsekwencje.
Również sam zamiar upadłego pokrzywdzenia wierzycieli jest rozumiany bardzo szeroko. Sądy stoją na stanowisku, że jeżeli (przyszły) upadły zdaje sobie sprawę z grożącej mu niewypłacalności, to o zamiarze pokrzywdzenia części wierzycieli świadczy już to, iż nie płaci wszystkim proporcjonalnie, ale spłaca tylko kilku z nich. Zamiar pokrzywdzenia wierzycieli nie wymaga więc w żadnym razie złej woli po stronie dłużnika, a tym bardziej współdziałania ze spłacanym kontrahentem. Opisywaną linię orzeczniczą potwierdzają choćby wyrok Trybunału Federalnego z 19 września 2013 r. (sygn. akt IX ZR 4/13) czy też dwa najnowsze orzeczenia trybunału z 8 stycznia 2015 r. (sygn. akt IX ZR 198/13 oraz IX ZR 203/12).
Chybiona obrona
Kontrahent upadłego nie może uwolnić się od obowiązku zwrotu otrzymanej kwoty, twierdząc, że zapłata nastąpiła za prawidłowo wykonane zlecenie czy niewadliwy towar. Te okoliczności są dla sądu zupełnie nieistotne. Należy zaś podkreślić, że uprawnienie syndyka obejmuje wszystkie czynności zdziałane przez upadłego w okresie aż dziesięciu lat przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości. W przypadku kontrahenta, który regularnie nie płacił w terminie drugiemu za obopólną „milczącą” zgodą, może więc oznaczać, że wszystkie płatności dokonane w toku kilkuletniej współpracy gospodarczej będą podlegały zwrotowi.
Koniunktura dla syndyków
Niemieccy syndycy tłumaczą się, że ustawa nakazuje im podejmowanie wszelkich przewidzianych prawem czynności w celu zwiększenia wartości masy upadłościowej. Dlatego chętnie wykorzystują liberalne stanowiska niemieckich sądów co do podstaw zaskarżenia, i coraz częściej wzywają kontrahentów upadłego do zwrotu uzyskanych od niego płatności z ostatnich dziesięciu lat. A w razie braku zapłaty – kierują sprawy do sądu.
Opisany trend ma związek ze wzrastającą liczbą ogłaszanych upadłości wśród niemieckich firm i coraz częściej obserwowanym w Niemczech efektem domina: kiedy upada jeden podmiot, za chwilę wniosek o ogłoszenie upadłości składają jego dostawcy i odbiorcy. Z tego względu syndycy wykorzystują każdą szansę na powiększenie masy upadłościowej, od czego zależy oczywiście również ich wynagrodzenie.
Obecnie w sferze planów ustawodawcy jest skrócenie okresu, którego może dotyczyć zaskarżenie, z dziesięciu do czterech lat przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości.
Problem polskich firm
Dlaczego ten problem może dotknąć również polskich przedsiębiorców? Z prostego powodu: niemieckie przepisy nie ograniczają się wyłącznie do kontrahentów upadłych prowadzących swoją działalność w Niemczech. Wszystkie zobowiązania, wierzytelności i czynności prawne upadłego oceniane są z punktu widzenia niemieckiego prawa upadłościowego. Syndyk jest więc uprawniony również do tego, by zażądać zwrotu płatności od przedsiębiorcy z Polski. Właściwym sądem do rozpoznania sprawy będzie wyłącznie sąd upadłościowy, czyli sąd niemiecki właściwy dla miejsca siedziby upadłego. Można tylko czekać, kiedy syndycy zaczną na większą skalę zwracać się o zwrot do masy upadłościowej także tych kwot, które zostały przekazane kontrahentom zagranicznym, w tym polskim. W obliczu poszerzającej zakres jego zastosowania reformy europejskiego rozporządzenia z 29 maja 2000 r. w sprawie postępowania upadłościowego należy liczyć się również ze wzrostem świadomości uczestników postępowań upadłościowych, a zwłaszcza syndyków co do tego, że skutki upadłości nie ograniczają się wyłącznie do kraju, w którym upadły ma siedzibę.
Zdaniem Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (AHK Polska)
Thomas Urbanczyk,dyrektor działu Prawo i Podatki, AHK Polska
(...) Pomimo planowanej zmiany przepisów polscy przedsiębiorcy (wierzyciele) powinni zachować ostrożność w sytuacji, gdy zachodzą okoliczności wskazujące na niewypłacalność dłużnika z siedzibą w Niemczech. Zalecane jest również, aby wierzyciel odstąpił od podejmowania czynności (przykładowo uzgodnienie płatności ratalnych), które w przyszłości mogłyby stanowić podstawę do zastosowania par. 133 InsO. (...) W sprawach z tzw. elementem transgranicznym, należy ponadto wyjść poza ustawodawstwo niemieckie i sięgnąć po przepisy europejskie, tj. rozporządzenie nr 1346/2000. W razie sporów w płaszczyźnie prawa upadłościowego stosuje się prawo państwa członkowskiego, w którym zostaje wszczęte postępowanie, o ile zaspokojony wierzyciel, w stosunku do którego słuszność zaspokojenia służącej mu wierzytelności poddano w wątpliwość, nie dowiedzie, że – na zasadzie wyjątku – właściwe jest prawo innego państwa, np. prawo polskie, któremu nie jest znana instytucja odpowiadająca tej z par. 133 InsO. (fragment stanowiska)
PYTANIA DO EKSPERTA

Rozmowa z Katarzyną Styrną-Bartman, radcą prawnym, doktor nauk prawnych Uniwersytetu w Ratyzbonie, Niemcy

Wyroki niemieckich sądów budzą kontrowersje wśród polskich przedsiębiorców. Czy mają oni powody do obaw?
Zasada umyślnego pokrzywdzenia wierzycieli wynikająca z par. 133 ust. 1 niemieckiego prawa upadłościowego (InsO), która w ostatnim czasie została rozwinięta w orzecznictwie sądów niemieckich na niekorzyść wierzycieli, może budzić wśród polskich przedsiębiorców prowadzących interesy z niemieckimi kontrahentami uzasadnione obawy. Wspomniany par. 133 ust. 1 niemieckiej ustawy zakłada bowiem możliwość uchylenia tych czynności dokonanych przez dłużnika w ciągu ostatnich dziesięciu lat sprzed dnia złożenia wniosku o jego upadłość, które zostały dokonane przez dłużnika z zamiarem pokrzywdzenia wierzycieli, jeśli druga strona czynności wiedziała o grożącej niewypłacalności owego dłużnika i możliwości pokrzywdzenia innych wierzycieli.
Co to oznacza w praktyce dla polskich przedsiębiorców robiących interesy z niemieckimi firmami?
Oznacza to, że polski przedsiębiorca powinien zachować szczególną ostrożność w każdym przypadku, gdy niemiecki kontrahent pozostaje w zwłoce z zapłatą jakichkolwiek wierzytelności na jego rzecz. Nawet jeśli niemiecki kontrahent zapłacił wymagalne już roszczenie wobec polskiej firmy, nie można wykluczyć, że niniejsza płatność zostanie uznana za dokonaną z pokrzywdzeniem innych wierzycieli tego dłużnika. I może to dotyczyć płatności nawet do 10 lat wstecz od daty ogłoszenia upadłości dłużnika.
Czy można się skutecznie zabezpieczyć przed ewentualnymi przykrymi konsekwencjami?
Przepis par. 133 ust. 1 niemieckiego prawa upadłościowego jest interpretowany w niemieckich sądach restrykcyjnie i stanowi wyraźnie, że warunkiem uznania odpowiedzialności wierzyciela w związku z otrzymaną przez niego od dłużnika płatnością jest zamierzone działanie dłużnika z pokrzywdzeniem innych wierzycieli, jeżeli jednocześnie wierzyciel miał świadomość niewypłacalności dłużnika lub też wiedział, iż dłużnikowi groziła niewypłacalność. Właśnie ta wiedza wierzyciela lub też jej brak może być decydująca. W orzecznictwie niemieckich sądów przyjmuje się, że choćby okoliczność otrzymania spóźnionych płatności od kontrahenta już może uzasadniać wiedzę wierzyciela o niewypłacalności dłużnika.
W takiej sytuacji warto rozważyć kwestię ograniczenia możliwości płatności przez kontrahenta zza Odry na raty lub też zrezygnować z odroczonych terminów płatności. Należy również pamiętać, że jako argument przeciwko wierzycielowi niemiecki sąd może uznać także wysłane przez polskiego wierzyciela do niemieckiego dłużnika wezwania do zapłaty (tzw. Mahnschreiben), gdyż powyższe może świadczyć o świadomości wierzyciela w kwestii niewypłacalności dłużnika.
Czy polskie prawo może ochronić zaufanie polskich wierzycieli do niemieckich kontrahentów?
W mojej ocenie jest to możliwe. Nie zaszkodzi zagwarantować w umowie z niemieckim kontrahentem właściwości polskiego prawa dla oceny kontraktu. Powyższa regulacja umowna powinna umożliwić wierzycielowi skorzystanie z wyjątku opisanego w art. 4 obowiązującego jeszcze rozporządzenia rady (WE) nr 1346/2000 z 29 maja 2000 r. w sprawie postępowania upadłościowego (Dz.Urz. UE z 2000 r. L 160, s. 1. Rozporządzenie (WE) nr 1346/2000 stosuje się jeszcze do postępowań upadłościowych, które wszczęto przed 26 czerwca 2017 r. Po tej dacie będzie się stosować nowe rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2015/848 z 20 maja 2015 r. w sprawie postępowania upadłościowego; Dz.Urz. UE z 2015 r. L 141, s. 19). Zgodnie z ogólną zasadą przyjętą w rozporządzeniu nr 1346/2000 to prawo państwa wszczęcia postępowania określa przesłanki wszczęcia postępowania upadłościowego, sposób jego prowadzenia i ukończenia, co uzasadnia właśnie stosowanie prawa niemieckiego do wszczętych w Niemczech postępowań upadłościowych. Rozporządzenie ustanawia jednak w art. 5–15 pewną liczbę wyjątków od powyższej zasady prawa właściwego, w tym m.in. w kwestii dotyczącej czynności dokonanych z pokrzywdzeniem wierzycieli. Artykuł 13 rozporządzenia nr 1346/2000 przewiduje wyjątek, zgodnie z którym sporna czynność nie może zostać skutecznie zakwestionowana, gdy osoba, która odniosła korzyść z czynności dokonanej z pokrzywdzeniem ogółu wierzycieli, wykaże, że „czynność ta podlega prawu innego państwa członkowskiego niż państwa wszczęcia postępowania i w takim przypadku ta czynność prawna w żaden sposób nie podlega zaskarżeniu na podstawie tego prawa”. W takiej sytuacji możliwe byłoby zastosowanie zasad polskiego prawa upadłościowego, które w zakresie dotyczącym bezskuteczności czynności dokonanych z pokrzywdzeniem wierzycieli odsyła do ogólnych przepisów kodeksu cywilnego. Jeżeli polski przedsiębiorca nie zawarł odpowiedniej umowy z klauzulą wskazującą bezpośrednio na właściwość prawa polskiego, wówczas stosuje się zasady ogólne regulujące prawo właściwe dla zobowiązań umownych określone w europejskim rozporządzeniu z 17 czerwca 2008 r. w sprawie prawa właściwego dla zobowiązań umownych (Rzym I). Tam również należy poszukać rozwiązania problemu.