Na żądanie, bez kolejek, bez konieczności jazdy na drugi koniec miasta. Zalety telemedycyny można mnożyć, ale dopiero teraz zaczyna ona trafiać pod strzechy dzięki wysiłkom takich firm jak Telemedi.co.
Wystarczy jedna wizyta w publicznej przychodni, aby zostać zagorzałym zwolennikiem telemedycyny. W przypadku niektórych specjalności na konsultację lekarza czeka się miesiącami. Ta z kolei wymaga fizycznej obecności, którą nierzadko trzeba zaplanować na cały dzień, choć sama wizyta może trwać pięć minut (np. kiedy musimy zgłosić się z wynikiem zleconego badania). To nieefektywny system, który można byłoby udrożnić, zapewniając pacjentom możliwość odbycia konsultacji online – a przynajmniej tych, które nie wymagają dokonania oględzin bądź badania.
Jest to teraz możliwe dzięki upowszechnieniu się internetu szerokopasmowego, który jest w stanie udźwignąć wymogi transmisji wideo (dotyczy to także internetu mobilnego). Oprócz możliwości technicznych zmienia się także nastawienie do tego sposobu pracy wśród samych lekarzy, a także pacjentów. Wszystkie elementy układanki – technologia i rynkowe zapotrzebowanie – są więc na miejscu, ktoś musiał tylko w przystępny sposób spiąć je ze sobą. Zrobili to założyciele firmy Telemedi.co.
– Nasze motto brzmi: put a doctor in your pocket, czyli wsadź lekarza do kieszeni – śmieje się dyrektor techniczny firmy Paweł Sieczkiewicz. Telemedi.co założył dwa lata temu razem z Pawłem Słomianem. Poznali się na jednej ze startupowych imprez w Łodzi i od razu przypadli sobie do gustu (łączy ich między innymi zamiłowanie do sportów kontaktowych). W trakcie jednej z rozmów Słomian, którego rodzice są lekarzami, opowiadał, że pacjentom – kiedy już raz otrzymają numer telefonu specjalisty – zdarza się dzwonić do lekarzy zbyt często i w błahych sprawach. Rozwiązaniem byłby dedykowany system umożliwiający konsultację z lekarzem, ale tylko w swoim obrębie. Lekarz logowałby się do systemu, pracował przez kilka godzin, a następnie wylogowywał. Efekt? Żadnych niespodziewanych telefonów po 22.
Sieczkiewicz już wtedy był właścicielem niewielkiej firmy programistycznej. Pomysł wsparła finansowo część hiszpańskiego koncernu telekomunikacyjnego Telefonica odpowiedzialna za współpracę z młodymi przedsięwzięciami, a także grupa aniołów biznesu z Grecji i Rumunii. Razem wsparli Telemedi.co w zamian za niewielki pakiet udziałów kwotą 131 tys. euro.
Dzisiaj firma oferuje konsultacje 45 specjalistów z kilkunastu dziedzin (ostatnio do Telemedi.co dołączyli psycholodzy). Konsultacje odbywają się z poziomu przeglądarki internetowej bądź przez aplikację zainstalowaną w telefonie.
Pacjent loguje się na swoje konto, a następnie wybiera, w jaki sposób chciałby odbyć rozmowę z lekarzem (audio czy wideo; dostępna jest również opcja tekstowa). – Tak naprawdę robimy to, co każda inna przychodnia – podkreśla dyrektor techniczny firmy.
Jak zapewnia Sieczkiewicz, 70 proc. konsultacji z lekarzami może się odbywać online, bo nie są w ich trakcie wykonywane żadne czynności, które wymagają obecności pacjenta. Korzyści dla samych pacjentów są oczywiste, ale na telemedycynie mogą skorzystać również lekarze, którzy chcieliby w niepełnym wymiarze godzin dorobić sobie w ten sposób poza pracą w przychodni czy w szpitalu.
Część środowiska wciąż jest sceptyczna wobec telemedycyny, ale Sieczkiewicz jest pewny, że pionierzy stopniowo rozpropagują w branży swoje pozytywne doświadczenia z tą technologią.
Usługa świadczona przez Telemedi.co na razie większym powodzeniem cieszy się wśród firm niż wśród osób prywatnych. To oczywiście zapewnia firmie stałe źródło dochodów, ale Sieczkiewicz chciałby, aby telemedycyna była popularniejsza wśród klientów indywidualnych.
Po dwóch latach istnienia Telemedi.co jest w trakcie ekspansji do Czech. Technologia i cały know-how polskiej centrali są obecnie wykorzystywane do stworzenia franczyzowego oddziału w Czechach.
Technologię, którą wykorzystuje Telemedi.co, firma musiała stworzyć od podstaw sama. Nie można było do konsultacji zaprząc już dostępnego komunikatora (jak Skype), bo nie rozwiązałoby to podstawowego problemu, jaki chcieli przezwyciężyć twórcy firmy – uniknięcia telefonów od pacjentów poza godzinami pracy.
Korzystając ze Skype’a, firma nie mogłaby też tworzyć billingów połączeń pacjentów z lekarzami. Jedynym rozwiązaniem było więc stworzenie własnego systemu od podstaw.
Prym w telemedycynie wiodą oczywiście Stany Zjednoczone. Pod koniec kwietnia br. UnitedHealth, największa firma oferująca ubezpieczenia zdrowotne w USA, ogłosiła, że konsultacje z lekarzami online będzie refundować tak samo jak wizyty w gabinetach. Klienci będą mogli korzystać z usług lekarzy zatrudnianych przez trzy firmy oferujące konsultacje telemedyczne: NowClinic, Doctor on Demand oraz American Well.
Zalety telemedycyny docenia również amerykański rząd. W październiku ub.r. Departament ds. Weteranów z dumą ogłosił, że w ciągu roku fiskalnego 2014 (czyli do 30 września ub.r.) przy pomocy tej technologii 690 tys. weteranów odbyło 2 mln konsultacji medycznych, z czego 55 proc. byłych żołnierzy pochodziło z obszarów, na których dostęp do przychodni i szpitali administrowanych przez departament jest ograniczony.
Zdaniem firmy analitycznej BCC Research wartość rynku usług telemedycznych na całym świecie wzrośnie z 11,6 mld dol. w 2011 r. do 27,3 mld dol. w 2016 r.
Jak przekonuje Sieczkiewicz, telemedycynę czeka świetlana przyszłość wychodząca daleko poza zwykłą usługę porozmawiania z lekarzem siedzącym na drugim końcu kraju.
– Konsultacje online to dopiero pierwszy krok. Docelowa wizja to outsourcing zdrowia. Specjalne urządzenia będą monitorować naszą aktywność i parametry zdrowotne, a także informować lekarza, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. W efekcie przestaniemy sobie zawracać głowę kwestiami zdrowotnymi – prorokuje Sieczkiewicz.