Pacjenci z Mazowsza, woj. podlaskiego, lubelskiego, śląskiego i opolskiego będą mogli skorzystać z porady specjalisty u lekarza rodzinnego.
NFZ rusza z pilotażowym programem telemedycznym. Zdalnie obsługiwali nas będą kardiolodzy i geriatrzy.
NFZ rusza z pilotażowym programem telemedycznym. Zdalnie obsługiwali nas będą kardiolodzy i geriatrzy.
/>
Zasady działania telekonsultacji mają być podobne do tych, które już wdrożono w Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Tu od blisko roku kardiolodzy konsultują śląskich pacjentów online. Na razie udzielono kilkudziesięciu porad. Jak wyliczają zabrzańscy lekarze, wizyta trwa ok. 20 minut. Pierwsze podsumowania wskazują, że porady są potrzebne: jedna piąta pacjentów została skierowana na oddział kardiologiczny, u większości zmieniono sposób leczenia lub skierowano ich na terapię specjalistyczną. Średni wiek pacjentów, którzy mogli skorzystać ze zdalnych porad, to ok. 60 lat, ponad połowa cierpiała na chorobę wieńcową, 30 proc. na zaburzenia rytmu i niewydolność serca, a kilkanaście procent na nadciśnienie tętnicze i cukrzycę.
Obecny pilotaż ma być skierowany przede wszystkim do pacjentów z terenów wiejskich. – Mają oni mniejsze szanse niż mieszkańcy dużych miast, aby dostać się na wizytę do specjalisty. Zaś sami lekarze rodzinni przyznają, że nawet jeśli wystawią swoim podopiecznym skierowanie, to część z nich z tego nie korzysta. Nie chcą wydawać na dojazdy czy porzucać gospodarstwa – tłumaczy Tadeusz Jędrzejczyk, prezes NFZ.
Pomoże kardiolog i geriatra
– Choć początkowo pilotaż obejmie niewielką liczbę pacjentów, jest szansa, że będzie to pierwszy krok, by spopularyzować tę metodę – uważa Andrzej Horoch z Instytutu Medycyny Wsi, który ma pilnować przebiegu pilotażu. Instytut będzie m.in. „swatał” lekarzy rodzinnych ze specjalistami. Początkowo kardiologów i geriatrów będą rekrutować z własnej placówki medycznej.
W czasie wizyty u lekarza rodzinnego wyniki badań kardiologicznych na bieżąco będą konsultowane ze specjalistą od chorób serca. Jednak nie będzie go w gabinecie. Konsultacja odbędzie się na podobnej zasadzie jak w przypadku komputerowego programu Skype. A w jej efekcie kardiolog będzie mógł zalecić pacjentowi dalsze badania lub leczenie.
To nie science fiction. Tak już wkrótce będą wyglądały wizyty w części gabinetów w Polsce. Jeszcze w tym miesiącu ma ruszyć pilotaż programu. Pierwszeństwo na razie będą mieli mieszkańcy wsi w pięciu województwach. A za telemedycynę zapłaci NFZ.
Do zdalnego badania wystarczy stanowisko wyposażone w kamerę HD, mikrofon i stetoskop elektroniczny. Dzięki nim w trakcie wizyty kardiolog będzie mógł zobaczyć wyniki ostatnich badań, usłyszeć dźwięk i rytm serca pacjenta, a nawet zdalnie przeprowadzić badanie EKG i echo serca.
Lekarze rodzinni, którzy wezmą udział w pilotażu, otrzymają pieniądze na sprzęt (ok. 9,2 tys. zł) z KRUS. – To właśnie wyposażenie gabinetów było największą barierą – przyznaje Andrzej Horoch z Instytutu Medycyny Wsi, który ma czuwać nad programem. Specjalistom zaś porady sfinansuje NFZ. To duży przełom, bo do tej pory zdalne leczenie w ogóle nie było uwzględniane przez fundusz. I choć niektóre ośrodki wdrożyły ten rodzaj terapii, to robiły to na własną rękę: angażowały własne budżety lub korzystały ze środków unijnych.
Każdy kardiolog, a także geriatra będzie mógł podpisać umowę z lekarzem podstawowej opieki (ale tylko wiejskim), oferując mu swoją pomoc jako konsultant. Wówczas za każdą taką zdalną poradę otrzyma 54 zł.
Jak przekonuje resort zdrowia, na wprowadzeniu telekonsultacji pacjenci mają skorzystać realnie: nie będą szukać specjalisty, czekać w kolejce, płacić za dojazd. Dlatego właśnie – jak tłumaczy minister Marian Zembala – w pierwszej kolejności telemedycyna zagości wśród mieszkańców wsi. By wyrównać ich szanse w dostępie do leczenia specjalistycznego.
Po raz pierwszy NFZ powiedział tak leczeniu na odległość.
Lekarze z instytutu liczyli na to, że oprócz kardiologii i geriatrii telekonsultacje będą dotyczyły również porad z zakresu endokrynologii, diabetologii i rehabilitacji. Na razie jednak fundusz będzie finansował tylko dwie pierwsze specjalizacje. – Chcemy sprawdzić, czy system zadziała. Być może potem będziemy rozszerzać finansowanie – tłumaczy prezes Tadeusz Jędrzejczyk.
Instytut Medycyny Wsi ma już doświadczenie w e-zdrowiu. Udało mu się wdrożyć system zdalnego monitorowania rehabilitacji pacjentów. Polega to na tym, że chory otrzymuje urządzenie monitorujące jego ruch, zaś lekarze później analizują dane i diagnozują postępy w rehabilitacji. Klasyczne telekonsultacje na razie były udzielane na zasadzie koleżeńskiej współpracy. Pilotaż ma być pierwszym większym projektem w tej dziedzinie.
Oprócz Zabrza wzorem dla nich ma być również Centrum Słuchu w Kajetanach, które od dawna wprowadziło rozwiązania zdalnego leczenia, m.in. nadzór nad implantami ślimakowymi, dzięki czemu wielu pacjentom udaje się uniknąć dojazdu niejednokrotnie z miejscowości oddalonych o kilkaset kilometrów.
Jak przyznaje Marian Baraniecki z sekcji telemedycyny Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, powodzenie projektu będzie zależeć od chęci lekarzy. Do tej pory największym problemem w upowszechnieniu telemedycyny był – oprócz pieniędzy – brak chętnych do współpracy. – Już 15 lat temu próbowaliśmy wprowadzić pierwsze takie usługi, ale nie wyszło, bo lekarze nie byli zainteresowani – opowiada Baraniecki. Z jego doświadczenia wynika, że aby terapia zadziałała, obaj lekarze muszą popisać się umiejętnością współpracy, a z tym bywa bardzo różnie. – Jednak wprowadzenie osobnej wyceny porady zdalnej może bardzo poprawić sytuację – podkreśla Baraniecki.
Według autorów raportu Krajowej Izby Gospodarczej z kwietnia tego roku poświęconego e-zdrowiu elementem ograniczającym rozwój telemedycyny w Polsce jest niska świadomość społeczna korzyści dla pacjentów i brak zaufania, w szczególności osób starszych, do tego typu rozwiązań. Ich zdaniem problem ten dostrzega przede wszystkim personel medyczny, a jest on niejednokrotnie pomijany przez firmy technologiczne.
Prywatna telemedycyna
Pomimo tych barier telemedycyna jest coraz bardziej popularna, ale przede wszystkim w placówkach prywatnych. Jak wynika z analiz Deloitte, już teraz rynek telemedycyny w Polsce jest wart kilkanaście milionów dolarów. W Medicover około jednej trzeciej umów realizuje się zdalnie, obejmując około pół miliona pacjentów.
Na telemedycynę postawił też Lux Med. W 2010 r. spółka uruchomiła teleradiologię, czyli zdalne opisy i konsultacje badań obrazowych. Pacjenci mogą kierować dodatkowe pytania do specjalisty, u którego byli na wizycie. Także PZU, które od roku zaczęło coraz mocniej inwestować w sektorze opieki zdrowotnej, wdraża rozwiązania z zakresu leczenia na odległość. Pacjenci mogą się umówić na wideoczacie z dietetykiem, fizjoterapeutą, alergologiem czy endokrynologiem.
Telemedycyna jest również wspierana przez Komisję Europejską, która wskazuje, że e-zdrowie może być jednym z rozwiązań na kłopoty z wydolnością finansowania służby zdrowia. Z przytaczanego w raporcie KIG raportu Gartnera „E-zdrowie dla zdrowszej Europy” telemedycyna jest wymieniana jako jeden z najbardziej skutecznych środków redukcji kosztów i racjonalizacji wydatków na ochronę zdrowia w krajach Unii Europejskiej.
Dla potwierdzenia tej tezy przytaczane są dane: dzięki telemedycynie i systemowi monitorowania pacjentów w domu liczbę przyjęć do szpitala pacjentów cierpiących na schorzenia przewlekłe można ograniczyć niemal o milion w każdym z państw członkowskich UE.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama