USA przymierzają się do restartu swojego uśpionego przemysłu jądrowego. Ale rozpędzona machina chińskiego przemysłu, z którą Stany chcą podjąć konkurencję, ani myśli zwalniać tempa. W tym kontekście na stole pojawia się idea ściślejszej współpracy koncernów amerykańskich i kanadyjskich z partnerami z Europy i Azji Wschodniej. Poletkiem doświadczalnym może stać się m.in. nasz region.
W październiku minie dziewięć miesięcy od zaprzysiężenia Donalda Trumpa i osiem od czasu, gdy jego administracja zapowiedziała renesans jądrowy. Piąty miesiąc mija zaś od wydania aktów wykonawczych, które miały pomóc zrealizować tę ideę w praktyce. Atom – zgodnie z przyjętym kursem – miał stać się jednym z głównych źródeł zasilających rozwój sztucznej inteligencji i innych energochłonnych technologii przyszłości. Odbudowę zdolności przemysłowych i czterokrotne zwiększenie mocy jądrowych ma pomóc zrealizować m.in. zaangażowanie w finansowanie i pilotaż technologii agend rządowych czy wojska, a także daleko idąca deregulacja procesu inwestycyjnego.
Odrodzenie atomu możliwe teoretycznie
Na razie proces odbudowy przemysłu jądrowego i uruchamiania nowych projektów jest nadal w powijakach. W tym samym czasie tempa nie spowalnia rozpędzony "walec" sektora energetyki jądrowej w Chinach, gdzie co roku zatwierdzana jest budowa około 10 nowych reaktorów, korzystających z wszelkich przewag związanych z seryjną produkcją. Efekt? Plany osiągnięcia przez Państwo Środka 500 gigawatów mocy jądrowych do 2050 r. nie wydają się tak nieosiągalne, jak amerykański cel 400 GW w tej samej perspektywie.
– Przemysł jądrowy w umownym świecie Zachodu jest daleko w tyle za możliwościami chińskimi, rosyjskimi, a nawet indyjskimi. Te trzy wymienione kraje budują reaktory jądrowe w sposób seryjny i zestandaryzowany (choć tylko Rosjanie osiągnęli sukces eksportowy). Jednocześnie wszystkie te kraje budują je w oparciu o państwowe, horyzontalnie zintegrowane przedsiębiorstwa, które są w stanie pokryć zapotrzebowanie na wszystkie komponenty i usługi – mówi DGP Maciej Lipka z Nuclear PL. Jak podkreśla, odrobienie straty teoretycznie jest możliwe, ale wymaga zmian, które przychodzą Zachodowi z trudem, m.in. konsolidacji przemysłu, bezwzględnej standaryzacji projektów i wieloletnich inwestycji w odbudowę kapitału ludzkiego. – Konieczna jest też współpraca pomiędzy dostawcami i budowa wspólnych łańcuchów dostaw – dodaje Lipka, zastrzegając, że nie powinna ona sprowadzać się do próby siłowej kartelizacji rynku.
Energia jądrowa jako element nowego ładu w relacjach handlowych
Ta uwaga nie jest oderwana od już obserwowanych w energetyce jądrowej trendów i branżowych dyskusji. Elementem nowej układanki jest sieć zawartych przez rząd federalny USA porozumień handlowych, które obejmują klauzule dotyczące importu amerykańskich surowców energetycznych, na czele z ropą, gazem skroplonym (LNG) i paliwem jądrowym. Inną metodą spełnienia oczekiwań amerykańskich w zakresie równoważenia bilansów handlowych mają być inwestycje w amerykański przemysł i energetykę. Zdaniem części komentatorów nowe uzgodnienia w handlu mogą być wykorzystywane również do nacisków na import amerykańskich technologii. Ich sprzedaż (m.in. małych reaktorów firm Holtec i X-energy) jest przedmiotem podpisanych w tym miesiącu umów amerykańsko-brytyjskich, których wartość szacuje się na 100 mld dol. Warto odnotować, że partnerem jednego z porozumień – dotyczących współpracy przy realizacji zaawansowanych centrów danych zasilanych SMR-ami – jest francuski EDF.
Nawet rozpatrywane wspólnie przemysły jądrowe USA, Unii Europejskiej, Korei Południowej, Kanady, Japonii czy Wielkiej Brytanii mają sporo do nadrobienia względem Chin i Rosji. Dość powiedzieć, że w budowie jest obecnie nieco ponad 7 GW mocy w technologiach tej pierwszej grupy krajów przy ponad 50 realizowanych przez koncerny rosyjskie i chińskie. Ale różnica ta topnieje, gdy spojrzeć na projekty na różnych etapach przygotowań i planowania. Atutem strony zachodniej są ponadto dynamicznie rosnące potrzeby energetyczne, które przekładają się na spory i stosunkowo zamożny rynek zbytu dla reaktorów różnego typu. Jak wskazuje najnowszy raport ośrodka analitycznego agencji Bloomberga (Bloomberg Intelligence) sam spodziewany w związku z rozwojem AI skok zapotrzebowania na energię elektryczną może przełożyć się na 350 mld dol. w inwestycjach jądrowych i ponad 50 GW nowych mocy w USA do 2050 r.
Testowanie jądrowego kartelu w Europie Środkowej?
Nasi rozmówcy z branży przyznają, że wzorem przyszłych relacji między USA a ich międzynarodowymi partnerami, może okazać się podpisana jeszcze przed inauguracją prezydentury Trumpa umowa pomiędzy amerykańsko-kanadyjskim koncernem Westinghouse (dostawcą technologii m.in. dla planowanej na Pomorzu pierwszej polskiej elektrowni jądrowej) a koreańskim KHNP, która – w ramach rozstrzygnięcia wieloletniego sporu obu podmiotów o prawa do eksportu technologii – zakłada ograniczenie konkurencji obu firm w krajach trzecich (poprzez zobowiązanie drugiej ze spółek do nieubiegania się o projekty w Europie i Ameryce Północnej). Taka koordynacja może pozwolić na bardziej efektywne wykorzystanie zasobów eksporterów. Niekoniecznie będzie jednak dobrą wiadomością dla, takich jak Polska, odbiorców technologii, którzy mogą spodziewać się ograniczonego pola do negocjacji warunków inwestycji.
W ostatnich miesiącach, według nieoficjalnych doniesień mediów, toczyły się też rozmowy na temat dalszego zacieśnienia współpracy amerykańsko-koreańskiej w sektorze energetyki jądrowej. Jednym z dyskutowanych scenariuszy jest zawiązanie spółki celowej, która zaangażowałaby się w realizację nowych reaktorów w USA, umożliwiając transfer kompetencji z bardziej rozpędzonego przemysłu koreańskiego. Na takie rozwiązanie naciska, podobno, Seul, który nie jest zadowolony z efektów styczniowej umowy z Westinghousem (dwa tygodnie temu, pod presją większości parlamentarnej, ze stanowiska zrezygnował dotychczasowy prezes KHNP Whang Joo-Hoo). Współpraca amerykańsko-koreańska będzie też testowana m.in. w Bułgarii, gdzie głównym wykonawcą nowych reaktorów AP 1000 Westinghouse’a ma być Hyundai.
Czy Ameryka przekona "czwórkę przyjaciół"?
Na konieczność przyjaznej współpracy pomiędzy USA a „czworgiem przyjaciół” zaangażowanych w sektor jądrowy – Europą, Koreą Południową, Kanadą i Japonią – wskazuje w poniedziałkowym wydaniu wpływowy konserwatywny magazyn „The National Interest”. Renesans jądrowy – jak podkreśla na jego łamach Battulga Odgerel z Fundacji Badań nad Polityką Energetyczną (Energy Policy Research Foundation) – nie może się powieść bez przyjaciół, z których każdy ma do zaoferowania istotne kompetencje, których brakuje Ameryce: Korea – prowadzenie budów i zdolności przemysłowe, Japonia – doświadczenie przemysłowe i dorobek w dziedzinie badań i rozwoju nad innowacyjnymi rozwiązaniami technologicznymi, Kanada – zdolności produkcyjne paliwa i dorobek regulacyjny. W przypadku Europy za najbardziej obiecujący teren współpracy uznaje rozwój i implementację technologii małych reaktorów modułowych (SMR). Rynki europejski i północnoamerykański odpowiadają bowiem – jak argumentuje – za około 60 proc. aktywnych na świecie projektów tego typu. Budowę wraz z partnerami "międzynarodowych konsorcjów dzielących się zasobami i doświadczeniem w celu ograniczania kosztów" zaleca też decydentom Ashley Finan z Centrum Globalnej Polityki Energetycznej nowojorskiego Uniwersytetu Columbia. Eksperci zachęcają także do rozwoju wspólnych instrumentów finansowania projektów jądrowych.
O zainteresowaniu Francji współpracą z USA, do tej pory jej rywalem w grze o projekty m.in. w Polsce, świadczy z kolei mocny głos wsparcia dla tego kierunku ze strony Sunila Félixa, radcy ambasady francuskiej w Waszyngtonie specjalizującego się w kwestiach energii jądrowej. Aktualny kontekst międzynarodowy tworzy, zdaniem dyplomaty, warunki do poszerzenia zakresu dwustronnej współpracy, zarówno na arenie wewnętrznej, jak i za granicą. Mogłaby ona obejmować integrację łańcuchów dostaw wielu komponentów, cykl paliwowy (ze szczególnym uwzględnieniem wzbogacania uranu oraz recyklingu paliwa) oraz "wzajemną pomoc" na rynkach trzecich, "wspierającą konkurencyjność obu krajów na rynkach eksportowych wobec międzynarodowych rywali".
Zacieśnienie kooperacji przemysłowej z Japonią i Koreą, które ma mieć na celu przede wszystkim odtworzenie amerykańskich kompetencji w kluczowych sektorach, oraz z Europą na rzecz budowy niezależnych od Chin łańcuchów dostaw prognozuje również Krzysztof Mroczkowski, ekonomista ze stowarzyszenia Pacjent Europa. Jedną z pierwszych jaskółek tego pierwszego trendu są, według niego, koreańskie inwestycje w przemysł stoczniowy USA.©℗