Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej anulował w zeszłym tygodniu zgodę na pomoc publiczną dla elektrowni jądrowej Paks II. TSUE orzekł, że bezprzetargowy tryb, w jakim zlecono budowę rosyjskiemu wykonawcy, stanowił „nierozerwalny aspekt” wsparcia udzielonego przez węgierski rząd, a co za tym idzie, Komisja Europejska „powinna była sprawdzić, czy bezpośrednie udzielenie zamówienia bez publicznego postępowania przetargowego jest zgodne z uregulowaniami Unii dotyczącymi zamówień publicznych”.

Moskiewska pożyczka Orbana

Większość finansowania dla węgierskiej inwestycji (10 mld euro) pochodzi z preferencyjnej pożyczki od rosyjskiego rządu. Pozostałe 2,5 mld dokłada Budapeszt. W ocenie TSUE – który sprawą zajął się na wniosek Austrii – odstąpienie od konkurencyjnego postępowania mogło wpłynąć na koszt inwestycji, a tym samym na zakres korzyści uzyskanych przez beneficjentów. Sędziowie nie dopatrzyli się też wystarczającego uzasadnienia dla decyzji KE wypracowanej w ramach postępowania naruszeniowego przeciwko Węgrom w sprawie trybu wskazania wykonawcy Paks II.

Stanowisko w sprawie przyszłości projektu, realizowanego na podstawie węgiersko-rosyjskiej umowy na bazie należącej do Rosatomu technologii WWER i z rosyjską spółką inżynierską w roli wykonawcy, będzie musiała się zająć Bruksela. Choć Budapeszt zapewnia, że decyzja TSUE „nie zatrzyma ani nie spowolni postępów inwestycji”, to KE będzie najprawdopodobniej musiała wznowić procedurę notyfikacyjną i tym razem odnieść się do wątpliwości związanych ze sposobem wyłonienia wykonawcy. Obecnie na terenie Paks II trwają wciąż przygotowania do właściwej fazy budowy nowych reaktorów (mają powstać dwa, o łącznej mocy ok. 2,4 gigawata). Komplikacje prawne mogą tę perspektywę jeszcze bardziej oddalić.

Szef MSZ Węgier Péter Szijjártó podkreślił jednak, że przeciwnicy projektu „nie powinni jeszcze otwierać szampana”, a w poniedziałek, występując na forum Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej we Wiedniu, zapowiedział wręcz przyspieszenie inwestycji, tak by z początkiem lat trzydziestych nowe reaktory (pod które na razie wciąż nie wylano jeszcze tzw. pierwszego betonu) mogły już pracować. Minister ds. europejskich János Bóka akcentował z kolei, że wyrok Trybunału nie stwierdza żadnego naruszenia prawa po stronie węgierskiej. TSUE nie uznał za nielegalny ani węgierskiego mechanizmu wsparcia, ani procedury wyłonienia wykonawcy, podważając jedynie sposób procedowania Komisji, a co za tym idzie – zdaniem Boki – nie ma przeszkody, by prace nad projektem były kontynuowane zgodnie z harmonogramem. Rząd wyraził jednocześnie gotowość, aby wykazać przed Komisją, że zastosował się do wymogów dotyczących pomocy publicznej oraz prawa zamówień. Na przeciwnym stanowisku stoją organizacje ekologiczne oraz węgierscy Zieloni, którzy przekonują, że w związku z wyrokiem dalsze wypłacanie publicznych środków rosyjskim wykonawcom inwestycji staje się bezprawne.

Utrudnienie dla polskiej elektrowni? Trzeba uzbroić się w argumenty

Implikacje decyzji TSUE mogą dotknąć tymczasem polskiej elektrowni w Lubiatowie-Kopalinie. Również w przypadku tej inwestycji do wskazania partnera – amerykańskiego konsorcjum Westinghouse’a (właściciela technologii AP1000) i Bechtela (generalnego wykonawcy) – doszło na podstawie porozumienia międzyrządowego. Odstąpiono przy nim od stosowania reguł prawa zamówień publicznych, uzasadniając to względami bezpieczeństwa narodowego. Od grudnia 2024 r. KE bada polski wniosek notyfikujący pomoc publiczną dla elektrowni. W decyzji otwierającej postępowanie stwierdzono, że Komisja nie widzi „nierozerwalnego związku” między pomocą a regułami zamówień publicznych i zamierza oceniać je osobno – podobnie jak w sprawie Paks II. Konieczność rozszerzenia zakresu postępowania może z kolei wpłynąć na wydłużenie procedury, na której finał polski rząd liczył jeszcze w tym roku.

– Wykładnia przyjęta przez TSUE jest wiążąca, a jej skutki dla polskiego projektu mogą być daleko idące. Według TSUE Komisja powinna w toku procedury notyfikacji pomocy publicznej badać m.in. sposób wskazania wykonawcy, zaś w decyzji otwierającej postępowanie w sprawie elektrowni na Pomorzu Komisja wyraźnie wskazała, że nie zamierza tego robić. Spodziewam się, że KE w pracach nad ostateczną decyzją uwzględni to orzeczenie, bo jeśli tego nie zrobi, będzie musiała liczyć się z tym, że i ona zostanie unieważniona przez Trybunał. Na pewno skomplikuje to postępowanie – mówi DGP Przemysław Gorzkowski, prawnik ze spółki Nuclear PL, zajmującej się doradztwem dla energetyki jądrowej.

Jakie płyną stąd wnioski dla gospodarzy projektu? – O ile jeszcze tego nie zrobili, powinni przygotować mocną amunicję do dyskusji nad zasadnością odstąpienia od zasad prawa zamówień publicznych. Umiejętność uargumentowania tej decyzji z punktu widzenia prawa europejskiego będzie kluczowa dla możliwości udzielenia pomocy publicznej na wnioskowanych warunkach – ocenia ekspert. Wyrok TSUE nie musi jednak oznaczać, jego zdaniem, że polski rząd znalazł się na straconej pozycji. – Decyzja unijnych sędziów nie przesądza, czy wybór amerykańskiego konsorcjum do realizacji elektrowni w Lubiatowie-Kopalinie był prawidłowy, czy nie. Ale wynika z niego, że Bruksela powinna tę kwestię zbadać i brać ją pod uwagę przy ocenie, czy pomoc publiczna może zostać udzielona – wyjaśnia Gorzkowski.

Lepsze czasy dla atomu, gorsze dla Rosji

W otoczeniu projektu zdania w sprawie znaczenia orzeczenia TSUE są podzielone. Jedna z osób z rządu zaleca w rozmowie DGP, by nie wyciągać z niego zbyt daleko idących wniosków. Również jeden z byłych opiekunów projektu przekonuje nieoficjalnie, że tło uderzenia w projekt węgierski jest związane z polityką i bezpieczeństwem. – Standardem jest, że tego typu sprawy rozpatrywane są na zasadzie „case-by-case” i te same rozstrzygnięcia mogą być ocenione inaczej zależnie od przypadku. To oznacza, że jeśli w instytucjach europejskich będzie wola, żeby polski projekt potraktować ulgowo, to tak się stanie – mówi. Ale są i tacy, którzy z sentencji wyroku wyciągają zgoła odmienne wnioski. – Problem mają Polskie Elektrownie Jądrowe, ale też wszyscy inni inwestorzy, którzy bazują na pomocy publicznej, a jednocześnie w ich modelu nie mieści się konkurencyjny wybór wykonawcy – sygnalizuje nam jeden z rozmówców. Również w branży wykładnia prawa sformułowana przez sąd w Luksemburgu wywołuje niepokój. – O zatwierdzeniu pomocy w tym roku możemy zapomnieć – słyszymy.

– Trwa wojna w bezpośrednim sąsiedztwie UE, a sama Unia zmierza do odejścia od współpracy z Rosją w dziedzinie energii. Patrząc na sprawę szerzej, rośnie znaczenie bezpieczeństwa i odporności, zwłaszcza przy realizacji strategicznych inwestycji. Na odcinanie się od Rosji, także w dziedzinie energetyki jądrowej, naciskają sojusznicy z USA. Prawo nie istnieje w próżni i w praktyce trudno sobie wyobrazić, żeby te okoliczności nie wpływały na interpretację przepisów – komentuje Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. Zaznacza jednocześnie, że zbyt rygorystyczne aplikowanie wymogów związanych z prawem zamówień publicznych mogłoby stanowić wyzwanie także dla innych projektów jądrowych. – To mogłoby stanowić problem dla wielu krajów Unii, które zdecydowały się w ostatnich latach na budowę nowych elektrowni, a jeśli doszłoby do zakwestionowania polskiego projektu, to także dla relacji UE-USA. Taki kierunek nie byłby też spójny z szerszym trendem polityczno-regulacyjnym, który zmierza do potraktowania atomu jako jednego z filarów transformacji energetycznej – dodaje ekspertka.

Dzień przed ogłoszeniem wyroku w sprawie węgierskiego projektu Paks II Trybunał Sprawiedliwości poinformował o odrzuceniu innej skargi Austriaków, która dotyczyła decyzji o włączeniu energii jądrowej i gazu do unijnej taksonomii, czyli unijnego dokumentu, który określa kryteria inwestycji zrównoważonych środowiskowo. Sędziowie przychylili się do stanowiska, że obie technologie ujęte w akcie delegowanym Brukseli mogą, pod określonymi warunkami, wnosić istotny wkład w osiąganie celów europejskiej polityki klimatycznej. Nie dostrzegli też w rozstrzygnięciu KE znamion przekroczenia uprawnień, które zarzucał jej Wiedeń. "W szczególności Komisja mogła skutecznie uznać, że produkcja energii jądrowej charakteryzuje się niemal zerowym poziomem emisji gazów cieplarnianych i że obecnie nie istnieją niskoemisyjne rozwiązania alternatywne, które byłyby wykonalne pod względem technologicznym i ekonomicznym na wystarczającą skalę, aby pokryć zapotrzebowanie na energię w sposób ciągły i niezawodny" - podkreślił Trybunał.