Projekt uchwały zaprezentowała w środę posłanka Anna Zalewska. Zgodnie z nim Sejm wzywa Radę Ministrów "do wprowadzenia moratorium na budowę elektrowni wiatrowych, z wyłączeniem budowy mikroinstalacji oraz małych instalacji, do czasu uchwalenia przepisów prawnych, określających warunki budowy elektrowni wiatrowych oraz stworzenia instytucji nadzoru i kontroli, które będą odpowiedzialne za bezpieczeństwo ludzi i środowiska". Uchwała miałaby wejść w życie z dniem jej podjęcia.
"PO obiecywała, że wdroży przepisy niepozwalające na to, aby elektrownie wiatrowe były posadowione na warunkach zabudowy bez planu zagospodarowania przestrzennego. Obecnie w podkomisji są długie dyskusje, jak to musi być rozwiązane (...) Ustawa o energii odnawialnej miała zabezpieczać interesy obywateli, których nieruchomości mają zerową wartość, jeżeli zlokalizowane są tam farmy wiatrowe (...) PO nie ma zamiaru zająć się problemem. Dlatego jedynym wyjściem z sytuacji jest wniosek o moratorium" - argumentowała Zalewska.
W uzasadnieniu klub PiS powołuje się na opublikowany w lipcu 2014 r. raport NIK, z którego wynika, że decydując o lokalizacji elektrowni wiatrowych władze gmin ignorowały głos mieszkańców. Podczas kontroli, której efektem był raport, ustalono, że żadna ze skontrolowanych gmin, nawet przy licznych protestach, nie zorganizowała referendum w tej sprawie, mimo że zezwalały na to przepisy. Decyzje w imieniu społeczności lokalnych podejmowane były wyłącznie przez radnych. Co prawda gminy umożliwiały mieszkańcom wyrażanie opinii na każdym etapie, ale obawy przeciwników z reguły nie były uwzględniane.
W Polsce odległość elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych warunkowana jest głównie dopuszczalnym poziomem hałasu. Jednak przepisy dotyczące metod pomiaru emisji hałasu nie gwarantowały miarodajnej oceny uciążliwości takich urządzeń. Zgodnie z przepisami pomiary mogły być wykonywane tylko przy słabym wietrze (poniżej 5 m/s), a elektrownie największy hałas generują dopiero przy prędkości wiatru 10-12 m/s. W takich warunkach pomiary nie były już jednak robione.
Najwyższa Izba Kontroli zaleciła zmianę przepisów dot. m.in. prawa budowlanego i zagospodarowania przestrzennego. Wskazała też na: potrzebę opracowania jednolitej metodologii pomiaru emisji hałasu generowanego przez elektrownie wiatrowe, problem ulokowania farm na obszarach przyrodniczo chronionych, a także objęcie nadzorem technicznym eksploatacji turbin wiatrowych.
W czerwcu Rada Ministrów pozytywnie zaopiniowała poselski projekt ustawy, z którego wynika, że farmy wiatrowe o mocy przekraczającej 40 kW będą mogły być lokowane wyłącznie na podstawie planu miejscowego, a nie decyzji o warunkach zabudowy.
Przygotowany przez posłów komisji infrastruktury oraz samorządu terytorialnego projekt ma zwiększyć udział obywateli w decydowaniu, gdzie staną duże wiatraki. Ma też ograniczyć możliwość działań korupcyjnych, jeśli chodzi o gminy i prywatnych inwestorów.
W komisyjnym projekcie ustawy przede wszystkim przyjęto zasadę, że obiekty służące wytwarzaniu energii z Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) o mocy przekraczającej 40 kW mogą powstawać wyłącznie na obszarach, na których obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego (mpzp).
Poselska propozycja modyfikuje także regulacje dotyczące odszkodowań związanych z uchwaleniem planów miejscowych pod inwestycje w odnawialne źródła energii. Zgodnie z projektem, w przypadku, gdy plan jest skutkiem uwzględnienia wniosku dotyczącego lokalizacji OZE, wówczas wnioskodawca, a nie gmina, jest obciążany kosztami odszkodowawczymi.
Zdaniem Rady Ministrów kwestia odszkodowań wymaga analizy pod kątem zgodności z konstytucją. W ocenie rządu, proponowany przepis zmieniający zasady odpowiedzialności finansowej związanej ze skutkami wejścia w życie mpzp, budzi wątpliwości dotyczące przestrzegania zasady równego traktowania.