- Atom w pracach przygotowawczych. Co wchodzi w ich skład?
- Społeczny wymiar projektu jądrowego. Jak bardzo ucierpi lokalny ekosystem i turystyka?
- Inwestycja w blokach startowych. Ruszy po osiągnięciu kamieni milowych
- Sprzeczne zeznania w sprawie local content. Ile zamówień przy elektrowni zgarnie polska gospodarka?
Inwestor, czyli państwowa spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), zapowiada, że tej jesieni w projekcie dojdzie do istotnego punktu zwrotnego. Na finiszu są prace geologów, które mają określić sposób zaprojektowania fundamentów elektrowni. Na pierwszym planie znajdą się przygotowania terenu na potrzeby procesu budowy. Czy to faktycznie przełom, na który czekaliśmy?
Atom w pracach przygotowawczych. Co wchodzi w ich skład?
Wraz z zakończeniem okresu lęgowego ruszyć mają wycinki, które obejmą niemal 300 hektarów, a następnie karczowanie, zbieranie wierzchniej warstwy ziemi i wyrównywanie terenu oraz budowa tymczasowego ogrodzenia. Swoje prace rozpoczną też geodeci. Przyszły plac budowy zostanie przebadany archeologicznie oraz pod kątem ewentualnej obecności niewypałów i niewybuchów. Cały ten etap prac, realizowany na podstawie pozwolenia uzyskanego od wojewody pomorskiego w sierpniu br., ma się zakończyć na przełomie pierwszego i drugiego kwartału przyszłego roku.
Pod koniec września spółka złożyła też wniosek o pozwolenie na kolejną fazę przygotowań, który obejmie realizację obiektów infrastruktury technicznej, m.in. fundamentu pod tzw. węzły betoniarskie, ujęć wody – pitnej i do użytku technicznego, a także kanalizacji, która docelowo ma zostać połączona z oczyszczalnią ścieków. PEJ liczy, że jego rozpatrzenie potrwa krócej niż poprzedniego, które zajęło ok. roku, i umożliwi podjęcie prac nim przewidzianych do wakacji. Scenariusz mniej optymistyczny mówi o opóźnieniu tej fazy na drugą połowę 2026 r. lub nawet jego końcówkę.
Częścią drugiego etapu prac przygotowawczych będzie ponadto m.in. budowa tymczasowych magazynów oraz zaplecza socjalno-biurowego budowy. Jak podkreśla spółka, cały ten proces nie utrudni turystom dostępu do plaży na wysokości elektrowni. Dotychczasową, prowadzącą przez przyszły teren budowy drogę na plażę, ma wkrótce zastąpić nowa, realizowana przez gminę Choczewo (dyskusje nad sposobem włączenia się PEJ w jej finansowanie trwają). Czasowe wyłączenia z użytkowania mogą wystąpić dopiero na etapie budowy pirsu rozładunkowego, tzw. MOLF, który obecnie jest na etapie projektowania i postępowania środowiskowego. To właśnie ten i inne elementy infrastruktury towarzyszącej będą kluczowe dla powodzenia przygotowań i możliwości terminowego rozpoczęcia budowy. Oprócz pirsu, realizowanego pod kierunkiem gdyńskiego Urzędu Morskiego, mowa przede wszystkim o liniach kolejowych, drogach krajowych i lokalnych, a także liniach energetycznych (w pierwszej kolejności tych, które doprowadzą prąd na teren budowy).
Społeczny wymiar projektu jądrowego. Jak bardzo ucierpi lokalny ekosystem i turystyka?
Choć wielkość terenu objętego wycinkami może budzić niepokój lokalnej branży turystycznej, PEJ zapewniają, że dokładają wszelkich starań, by chronić przyrodę – realizując warunki nałożone przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska – i minimalizować negatywny wpływ na okoliczne miejscowości. Na cały okres budowy utrzymany ma być pas zieleni o szerokości ok. 300 m, dzielący teren elektrowni od plaży, który stanowić będzie korytarz migracyjny dla zwierząt i czynnik chroniący krajobraz. Prace w obrębie tego pasa i morza planowane są metodą bezwykopową.
Obawy związane z potencjalnym uszczerbkiem dla lokalnego środowiska naturalnego uspokajają też przyrodnicy związani z siecią WePlanet, którzy podkreślają, że na terenach objętych wycinką nie ma unikatowych z punktu widzenia kraju siedlisk czy gatunków i nieprzypadkowo jest to jeden z nielicznych na polskim wybrzeżu obszarów nieobjętych ściślejszymi formami ochrony przyrody.
PEJ akcentuje ponadto spodziewane pozytywne skutki dla lokalnego otoczenia, w tym dla sektora turystycznego, związane z realizacją planowanych inwestycji w infrastrukturę drogową, kolejową oraz wodno-kanalizacyjną. Dzięki nim gmina Choczewo ma m.in. uzyskać sprawne połączenia kolejowe z Trójmiastem, a także m.in. z Łebą, Wejherowem, Lęborkiem czy Kartuzami. Od osoby śledzącej z bliska postępy inwestycji słyszymy jednak, że na razie wysiłki na froncie infrastrukturalnym wyraźnie nie nadążają za potrzebami. Rzucającym się w oczy problemem jest zwłaszcza coraz szybciej podupadający stan lokalnych dróg.
W otoczeniu elektrowni, przede wszystkim na terenie miejscowości położonych najbliżej przyszłego terenu budowy, aktywni pozostają przeciwnicy inwestycji, na czele z organizacją Bałtyckie SOS. Nasi rozmówcy przekonują jednak, że na poziomie gminy czy powiatu opór ma znacząco mniejszą skalę i posłuch niż na wcześniejszych fazach inwestycji, co przekłada się na mniej liczne transparenty antyatomowe wywieszane na płotach. Pozytywnie oceniana jest działalność Lokalnego Punktu Informacyjnego PEJ w Choczewie, który organizuje otwarte spotkania, pojawia się na lokalnych imprezach, prowadzi dyżury informacyjne dla mieszkańców i stale współpracuje z lokalnymi władzami. Z punktu widzenia relacji z mieszkańcami jako minus jawi się z kolei oddalenie warszawskiej centrali firmy, która często jest postrzegana jako oderwana od lokalnej rzeczywistości.
Inwestycja w blokach startowych. Ruszy po osiągnięciu kamieni milowych
Choć wejście na etap przygotowań do budowy i postępy w realizacji inwestycji wspierających może stwarzać wrażenie, że realizacja elektrowni osiągnęła lub lada moment osiągnie masę krytyczną, w praktyce działania PEJ i jego partnerów na niewiele się zdadzą, jeśli powodzeniem nie zakończą się dwa procesy toczące się daleko od bałtyckiego wybrzeża.
Pierwszy z nich to toczące się od grudnia ub.r. postępowanie Komisji Europejskiej w sprawie pomocy publicznej. Jego pozytywne rozstrzygnięcie jest warunkiem wypłaty pieniędzy z przewidzianych na inwestycję w ramach znowelizowanej w lutym specustawy jądrowej 60 mld zł. Decyzja notyfikacyjna, według deklaracji spółki inwestorskiej i rządu, oczekiwana jest w grudniu – mimo opisywanych przez nas w DGP wątpliwości związanych z niedawnym orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie węgierskiej elektrowni Paks II. TSUE uchylił zgodę KE na wsparcie tej inwestycji przez Budapeszt, uznając, że Komisja powinna była zbadać w swoim postępowaniu zasadność bezprzetargowego trybu udzielenia zamówienia na budowę reaktorów. Ponieważ również w przypadku polskiego projektu odstąpiono od stosowania prawa zamówień publicznych, zdaniem części ekspertów decyzja unijnego Trybunału może co najmniej skomplikować również polskie postępowanie. Tymczasem to na wypłacie zaplanowanych środków z budżetu wisieć będzie, w ocenie naszych rozmówców z branży, możliwość sfinansowania realizacji kolejnych, coraz bardziej kosztownych etapów przygotowań do budowy.
Zgoda Komisji jest też niezbędnym, choć niewystarczającym warunkiem osiągnięcia kolejnego kamienia milowego w procesie inwestycyjnym: podpisania kontraktu na budowę elektrowni (EPC) z amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Jak słyszymy w otoczeniu inwestora, intensywny proces negocjacji umowy trwa (został rozpoczęty we wrześniu), co teoretycznie może skrócić okres pomiędzy decyzją KE a ich finalizacją. Nasi rozmówcy nie ukrywają jednak, że rozmowy z Amerykanami są „wymagające”, a sam prezes PEJ Marek Woszczyk we wrześniowym wywiadzie udzielonym serwisowi Business Insider zasygnalizował, że w grę wchodzi jeszcze podpisanie rozszerzonej umowy pomostowej, tzw. EDA+, uzupełnionej o kolejne elementy składające się na projektowanie elektrowni, np. związane z wzmocnieniem podłoża i fundamentami.
Dopiero ostateczny kontrakt umożliwi tymczasem zamówienie kluczowych urządzeń i komponentów charakteryzujących się długim okresem oczekiwania na realizację (tzw. long lead items). Zarówno decyzja notyfikacyjna, jak i kontrakt, będą też nieodzowne do sfinalizowania negocjacji dotyczących finansowania dłużnego inwestycji, które odpowiadać ma za ok. 70 proc. jej wartości. Elementem polskiego wniosku notyfikacyjnego jest bowiem udzielenie przez Skarb Państwa bezpłatnych gwarancji kredytowych spółce PEJ, a umowa z amerykańskim konsorcjum dookreśli skalę tych potrzeb. – Dopiero po podpisaniu EPC, zawierającego określony harmonogram oraz kary za jego przekroczenie, można będzie mówić o osiągnięciu masy krytycznej – uważa jeden ze znawców tematu, z którymi rozmawiamy.
Sprzeczne zeznania w sprawie local content. Ile zamówień przy elektrowni zgarnie polska gospodarka?
PEJ chlubi się, że równolegle do przygotowań do budowy robi też znaczące postępy w zakresie włączania do współpracy przy projekcie polskiego przemysłu. Nic dziwnego, w końcu na ten kierunek naciskał bardzo jednoznacznie premier Donald Tusk, mówiąc w kwietniu o "końcu ery naiwnej globalizacji" i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Wojciech Wrochna, który podkreślał, że budowanie wartości polskiej gospodarki jest jednym ze strategicznych celów rządowego programu energetyki jądrowej.
Jak deklaruje spółka, od 2020 r. podpisała umowy z ok. 380 polskimi podmiotami, a łączna ich wartość to blisko miliard złotych. Wśród nich są m.in. zamówienia na projektowanie i budowę dróg, ogrodzenia inwestycyjnego, stacji energetycznych, sieci wodno-kanalizacyjnej czy oczyszczalni ścieków i stacji uzdatniania wody, a także umowy na doradztwo techniczne. Poza działaniami PEJ nad nowym instrumentem wsparcia dla polskich firm pracują Agencja Rozwoju Przemysłu i Bank Gospodarstwa Krajowego.
Ale w otoczeniu projektu opinie w sprawie tego wymiaru realizacji programu pozostają mieszane. – To tylko i wyłącznie PR – kwituje gorzko liczby podawane przez PEJ jedna z osób zaangażowanych w dialog. Nadzorować i wspierać działania związane z local content miał powołany przez rząd w maju zespół doradczy. Nieoficjalnie słyszymy jednak, że część zaproszonych podmiotów miała zrezygnować z uczestnictwa w pracach po tym, gdy okazało się, że jej rekomendacje nie będą wiążące dla inwestora.©℗