53 mld zł z pieniędzy wydanych na budowę elektrowni na Pomorzu powinno trafić bezpośrednio do polskich firm – mówił w kwietniu premier Donald Tusk. Według założeń programu energetyki jądrowej z 2020 r. udział polskich przedsiębiorstw w wartości inwestycji powinien osiągnąć 40 proc. w momencie ukończenia pierwszego bloku elektrowni. Atom miał się pozytywnie odróżnić pod tym względem od inwestycji w morskie farmy wiatrowe, gdzie w bólach osiągane są wskaźniki na poziomie kilkunastu proc. Amerykańskie konsorcjum Westinghouse-Bechtel deklarowało nawet możliwość osiągnięcia wyższego poziomu local content (do 50 proc.). Ale diabeł tkwi w szczegółach, czyli w definicji i metodach kalkulacji wskaźnika. Zwrócił na to uwagę m.in raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wskazując, że nie zostały one określone ani w prawodawstwie UE ani w kraju. Tymczasem różne sposoby klasyfikacji przedsiębiorstwa jako lokalnego mogą mieć kluczowy wpływ na końcową wartość local content.

Nowy strażnik polonizacji atomu

Według ustaleń DGP w spodziewanej lada dzień aktualizacji programu jądrowego cel 40-proc. local content będzie utrzymany, a Polskie Elektrownie Jądrowe zostaną wskazane jako podmiot odpowiedzialny m.in. za określenie metodologii liczenia udziału polskich firm w łańcuchu dostaw dla inwestycji, stworzenie strategii angażowania polskich firm i jej egzekwowanie.

– Wysoki udział polskiego przemysłu w projekcie ma być istotnym elementem układanki. Aby nie popełniać błędów z innych projektów, gdzie udział krajowych przedsiębiorstw jest niski, musimy teraz skoncentrować się właśnie na tym obszarze. Szczególną rolę w dbaniu o ten aspekt projektu musi odgrywać inwestor. Rząd może nadać pewne ramy, inicjować programy wsparcia, ale na poziomie operacyjnym czy kontraktowym – tj. ustaleń z wykonawcami – musi działać PEJ – mówi nam Andrzej Sidło, radca w departamencie energii jądrowej ministerstwa przemysłu.

PEJ: sprawy ważne i ważniejsze

O tym, że już czuje się odpowiedzialny za local content i aktywnie działa na rzecz jego zwiększania zapewnia nas PEJ. – Jak największy udział polskich firm w realizacji tej inwestycji jest dla nas kluczowy. Jako inwestor projektu jądrowego podejmujemy szereg działań, które mają na celu dbanie o możliwie najszerszy udział krajowego przemysłu w łańcuchu dostaw dla elektrowni jądrowej na Pomorzu – deklaruje biuro prasowe spółki w odpowiedzi na pytania DGP. Wspólnie z PIE Polskie Elektrownie Jądrowe pracują też nad metodologią local content, biorąc pod uwagę m.in. posiadanie przez firmy polskiej rezydencji podatkowej, pochodzenie wykorzystywanych materiałów czy udziału pracowników.

PEJ unikają jednak odnoszenia się do wyznaczonego w rządowym programie celu 40 proc. „Docelowy udział polskiego local content będzie wynikową wielu czynników, w tym przede wszystkim możliwości polskich firm, by realizować prace na wymaganym poziomie jakości" – wskazuje inwestor. To właśnie jakość oraz bezpieczeństwo są – jak zaznaczono – najważniejsze dla PEJ, które, dbając o udział krajowych firm w projekcie „nie może o tym zapominać”.

Zamówienia na amerykańskich warunkach

PEJ twierdzą, że oczekiwania w zakresie local content stale komunikuje konsorcjum Westinghouse-Bechtel, które odpowiada „prawidłowym zaangażowaniem” we współpracę z lokalnymi firmami. – Nasi amerykańscy partnerzy ze zrozumieniem podchodzą do tej materii i wyrażają szczególną wrażliwość na kwestię udziału polskich przedsiębiorstw przy realizacji projektu elektrowni jądrowej na Pomorzu. Należy również wskazać na korporacyjny cel strategiczny wskazywany przez obu konsorcjantów, czyli „We buy where we build” – pisze polska spółka.

Amerykańskie konsorcjum zorganizowało pod kątem lokalnych partnerów serię sympozjów, które – jak deklarowano – pozwoliło nawiązać relacje z ponad 700 polskimi podmiotami. Obie amerykańskie spółki oraz waszyngtońska administracja przekonują, że projekt przełoży się na dziesiątki tysięcy miejsc pracy zarówno Polsce, jak i za Oceanem. – Będziemy chcieli, aby poziom local content był jak najwyższy – zapowiadał pod koniec kwietnia w rozmowie z PAP Biznes Craig Albert, prezes i dyrektor operacyjny grupy Bechtel.

Nieoficjalnie od rozmówców z otoczenia projektu i z kręgu kooperantów płyną jednak sygnały, że obraz harmonijnej współpracy, która prowadzi do korzyści dla wszystkich stron, nie odpowiada rzeczywistości. Problemy pojawiają się, kiedy deklaracje są przekładane na konkretne działania, np. zamówienia czy szczegółowe specyfikacje techniczne. – Relacje z polskimi firmami zaczynają się obiecująco, ale na końcu okazuje się, że Amerykanie chcą ograniczać ich udział w projekcie do absolutnego minimum. Chcą dostać od lokalnych przedsiębiorstw siłę roboczą nie dzieląc się kompetencjami – mówi jeden z naszych rozmówców.

Problemem jest też tworzenie umów dla kooperantów na podstawie jurysdykcji amerykańskiej. – Sprawia to, że polskie firmy – na starcie – będą w znacznie gorszej pozycji, bo np. potencjalne konflikty rozstrzygać będą sądy w USA, a znaczna część wytargowanego przez nie local content pójdzie na amerykańskich prawników – ocenia osoba z branży. – W rzeczywistości local content to sfera potężnego konfliktu interesów – podsumowuje.

Local content po europejsku

Krytyka nie omija też inwestora. – Nawet wystąpienie premiera nie zmieniło fundamentalnie sytuacji. Polskie firmy zgłaszają swoje problemy PEJ, ale spółka pozostaje bierna, argumentując, to przepisami europejskimi lub ryzykiem dla bezpieczeństwa jądrowego – nawet w pracach bardzo oddalonych od wyspy jądrowej. Momentami mamy wrażenie, że więcej energii poświęca szukaniu argumentów, że nic się zrobić nie da – mówi osoba bezpośrednio zaangażowana w rozmowy z PEJ.

Swoją analizę dot. możliwości zabezpieczenia udziału lokalnych firm w łańcuchu dostaw dla elektrowni jądrowej przekazała nam firma Amiblu Poland, producent infrastruktury rurociągowej. Oceniono w niej, że choć prawo UE nie daje możliwości zapisania sztywnego progu local content do zamówień publicznych czy faworyzowanie wykonawców wyłącznie ze względu na siedzibę, istnieją legalne ścieżki wsparcia local content. Możliwe jest m.in. nałożenie na wykonawcę obowiązku przedstawienia planu współpracy z lokalnymi dostawcami. W grę wchodzi też powiązanie pomocy publicznej czy gwarancji ze strony państwa z określonymi zobowiązaniami po stronie konsorcjum albo uwzględnienie w zamówieniach pozacenowych kryteriów takich jak wpływ na zatrudnienie w regionie czy krótszy łańcuch dostaw (z konsekwencjami w postaci niższych emisji CO2 czy zwiększenia bezpieczeństwa dostaw), rozwoju kompetencji lokalnych czy transferu wiedzy – czytamy w notatce. Amiblu wskazuje w tym kontekście na doświadczenia z budowy elektrowni jądrowej Hinkley Point C, gdzie – jeszcze jako członek UE – Wielka Brytania z powodzeniem egzekwowała od EDF zobowiązania w zakresie łańcuchów dostaw (60-proc. cel local content został wpisany do strategii inwestycyjnej i był przedmiotem monitoringu).

O tym, że prawodawstwo europejskie nie stanowi poważniejszego problemu z punktu widzenia zabezpieczenia local content jest też przekonany Andrzej Sidło z resortu przemysłu – tym bardziej, że, jak wskazuje, polskie przedsiębiorstwa oczekują przede wszystkim niedyskryminacji. – Chodzi np. o zagwarantowanie dla nich w umowie głównej (EPC) warunków nie gorszych niż te, które będzie miał główny wykonawca tej inwestycji – mówi.

Polonizować, ale z umiarem

Priorytet dla local contentu w projektach jądrowych nie zawsze jest jednak kwestią oczywistą i jednoznaczną, na co zwraca uwagę Adam Rajewski, dyrektor operacyjny ośrodka Nuclear PL. – Angażowanie lokalnych partnerów w większości przypadków jest jak najbardziej zasadne, ale trzeba pamiętać, że może wiązać się też z porzuceniem bardziej doświadczonych dostawców, co ma znaczenie zwłaszcza w przypadku komponentów i prac poddanych szczególnym dla energetyki jądrowej reżimom jakościowym – przyznaje.

– Warto koncentrować się na najbardziej perspektywicznych obszarach i uczciwie analizować sens angażowania lokalnych zasobów – bo nie w każdym przypadku i projekt, i krajowe firmy będą w stanie na współpracy przy projekcie jądrowym realnie skorzystać – uważa ekspert. ©℗