Postulat o powiązaniu wysokości składek z dochodem gospodarstw jest racjonalny i warto byłoby się nim zająć - mówi dr Aleksandra Hadzik, prezes Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.
fot. Wojtek Górski dr Aleksandra Hadzik, prezes Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego / DGP
Od października osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji mogą starać się o 500 plus dla niepełnosprawnych. ZUS na bieżąco informuje o postępach dotyczących złożonych wniosków oraz zrealizowanych wypłat. Jak to wygląda z perspektywy KRUS?
Wypłacamy to świadczenie od pierwszych dni października, poza ustawowymi terminami płatności. Obecnie mamy ponad 160 tys. złożonych wniosków. Biorąc pod uwagę, że liczba naszych beneficjentów jest niższa niż w ZUS, jest to spora grupa osób.
Ile decyzji przyznających to świadczenie już zapadło?
Wydaliśmy już ponad 56 tys. pozytywnych decyzji i wypłaciliśmy świadczenia na łączną kwotę ponad 32 mln zł.
ZUS wielokrotnie podkreślał, że obsługa organizacyjna nowego świadczenia to spore wyzwanie. Czy KRUS ma pod tym względem łatwiej, biorąc pod uwagę mniejszą liczbę beneficjentów?
Dla nas to także duże obciążenie. Zgłosiło się ok. 50 tys. osób, które posiadały orzeczenie o niezdolności do samodzielnej egzystencji. Pozostałe muszą stawić się przed komisją lekarską, która wyda odpowiedni dokument. To jest dodatkowa praca dla naszych lekarzy orzeczników i samych pracowników, którzy wniosek muszą wprowadzić, zarejestrować i później przygotować decyzję. Od końca października mamy też możliwość internetowego składania wniosków. Zabiegali o to sami ubezpieczeni. Wielu z nich doskonale funkcjonuje na co dzień w domu, ale osobista wizyta w placówce często przekracza ich możliwości fizyczne.
Czy KRUS, tak jak ZUS, ma problem z orzecznikami?
Nie nazwałabym tego problemem. Wydłużył się czas oczekiwania na orzeczenia lekarskie, nie ma to jednak wpływu na czas wydawania decyzji. Wszystkie decyzje wydawane są terminowo.
Ile trzeba czekać na decyzję?
W przypadku świadczenia 500 plus dla niepełnosprawnych wydawana jest ona w terminach krótszych niż miesiąc.
Dużo osób zgłosiło się do KRUS po świadczenie „Mama 4 Plus”?
Od momentu wejścia w życie nowych regulacji wpłynęło 1600 wniosków, a od 1 marca 2019 r. przyznaliśmy 885 świadczeń. Wśród wnioskodawców są kobiety posiadające nawet 14 dzieci. Nasza najstarsza świadczeniobiorczyni skończyła 88 lat. Największy wpływ wniosków odnotowaliśmy na terenie Małopolski i Mazowsza. Rozpoznajemy je na bieżąco. Matczyną emeryturę otrzymują tylko osoby, które mają zaliczone jakiekolwiek okresy składkowe w KRUS.
Czy są wśród nich mężczyźni?
Nie, wynika to przede wszystkim z modelu rodziny, jaki dominuje na wsi. Przepisy zostały też tak skonstruowane, że ojcom prawo do matczynej emerytury przysługuje tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Czy pani zdaniem te regulacje nie dyskryminują ojców?
Ja tak nie uważam. Przepis mówi jasno, że gdy nie ma matki lub nie uczestniczy aktywnie w wychowywaniu dzieci, to ojciec przejmuje jej uprawnienia.
Nowy rodzaj umowy cywilnoprawnej zawieranej z pomocnikiem rolnika miał w sposób legalny uregulować zatrudnienie osób, które w sezonie prac polowych są niezbędne w gospodarstwie. Słychać jednak głosy, że zbyt rygorystyczne przepisy spowodowały niechęć obu stron do zawierania takich umów. Czy rzeczywiście tak się stało?
Kiedy powstawała ustawa, prognozy mówiły, że skorzysta z niej ok. 500 tys. osób. W okresie od 18 maja 2018 r. do 28 grudnia 2018 r. przez naszą bazę przepłynęło ok. 65 tys. wniosków dotyczących pomocników. Nie oznacza to, że mamy ich tylu zarejestrowanych. Realna liczba to ok. 24 tys. według stanu na II kwartał 2019 r. Byłabym jednak ostrożna z formułowaniem opinii, że te umowy się nie sprawdziły.
Czy to znaczy, że nie zaobserwowaliście państwo żadnych nadużyć w związku z nowymi regulacjami?
Przykładowo, zdarza się, że ktoś ubezpiecza pomocnika i po trzech miesiącach, kiedy nic się złego tej osobie nie wydarzyło, zgłasza do KRUS informację, że go tak naprawdę nie było. Ale są to jednostkowe przypadki.
Rolnicy narzekają, że coraz mniej osób zza wschodniej granicy chce pracować w rolnictwie właśnie jako pomocnicy. A jeśli już są chętni, to – szczególnie Ukraińcy – chcą mieć pełne ubezpieczenie w ZUS, a nie w KRUS, żeby w przyszłości mieć prawo do polskiej emerytury. Jak sprawić, żeby zatrudnienie w gospodarstwie było dla nich bardziej atrakcyjne?
Być może rozwiązaniem byłoby zmodyfikowanie ubezpieczenia pomocnika rolnika. Wiemy przecież, że okresy jego pracy nie sumują się potem do emerytury. Cechą pracy pomocnika jest sezonowość, co znajduje odzwierciedlenie w obowiązujących przepisach, w których ustawodawca nie przewidział ubezpieczenia emerytalnego.
Postuluje pani zmiany w tym zakresie?
Myślę, że warto analizować wnioski.
W ostatnim czasie pojawiło się sporo propozycji zmian w składkach dla przedsiębiorców. W październiku skierowano do konsultacji projekt zmian w tzw. małym ZUS, wcześniej weszła w życie ulga na start. W kontekście zmian w KRUS na razie cisza. Czy to znaczy, że KRUS nie wymaga reform?
Pamiętajmy, że z założenia działalność gospodarcza rolnika powinna być działalnością dopełniającą jego pracę w rolnictwie, a nie głównym źródłem dochodu. Oczywiście ubezpieczenie społeczne rolników powinno być dynamiczne i dostosowywać się do otaczającego świata. Nasi beneficjenci płacą składki i otrzymują świadczenia, również te, które dostają uczestnicy systemu powszechnego.
Ile osób jest teraz zarejestrowanych w KRUS?
Według stanu na koniec II kwartału br. liczba osób ubezpieczonych w KRUS wynosiła 1 235 058. Jest to liczba zbliżona do liczby świadczeniobiorców.
Dotacje do emerytury tych osób są wielomiliardowe i znacznie przewyższają wpływy ze składek.
W wielu krajach Unii Europejskiej funkcjonują odrębne systemy rolnicze. W Niemczech system taki działa od 1919 r., w Finlandii od 1969 r., a we Francji od 1945 r. W tych krajach nie mówi się o tym, żeby je zlikwidować. Trybunały konstytucyjne państw, w których one funkcjonują, dopuszczają odrębne systemy zabezpieczenia społecznego jako pewien ukłon w stronę określonych grup zawodowych. Ze względu choćby na specyfikę produkcji rolnej, która jest uzależniona od warunków pogodowych, rolnicy nie mogą być traktowani tak jak pracownicy, którzy przychodzą na osiem godzin do pracy. Bardzo często jest im trudno wyjechać na wczasy czy rehabilitację. Dlatego uważam, że jest to grupa, która taki odrębny system powinna mieć. Pomimo że wzrasta liczba dużych gospodarstw rolnych, to jednak najwięcej mamy tych drobnych, samozaopatrzeniowych – o wielkości od 2 do 5 ha. Ta struktura powoduje, że wiele osób jest zagrożonych ubóstwem. Włączenie takiej liczby osób do systemu powszechnego spowoduje, że pomoc społeczna nie będzie w stanie im zapewnić utrzymania.
Rolnika faktycznie trudno porównać do pracownika. Ale już przedsiębiorca w podobny sposób angażuje się w prowadzenie swojego biznesu i ponosi takie same konsekwencje, gdy mu się nie powiedzie. Proszę mnie przekonać, że rolnik i przedsiębiorca to są dwa odrębne podmioty, do których powinny mieć zastosowanie odmienne regulacje dotyczące składek na ubezpieczenia społeczne.
Dochody rolnika, który prowadzi np. pięciohektarowe gospodarstwo, często nie wystarczają na zapewnienie podstawowych potrzeb życiowych. Co prawda sam system ubezpieczenia społecznego rolników umożliwia im podjęcie dodatkowej, pozarolniczej działalności gospodarczej, to jednak mówimy tu o nieznacznym podwyższeniu dochodów rolników w skali roku. W tym miejscu chciałabym jeszcze raz podkreślić wyjątkową specyfikę środowiska pracy rolnika, związaną ze wszystkimi ryzykami i ograniczeniami – jak na przykład: klęski żywiołowe, praca uzależniona od pór roku, czynniki naturalne wpływające na potencjał produkcyjny gospodarstwa. Myślę, że przedsiębiorcy ubezpieczeni w systemie powszechnym dysponują większymi możliwościami biznesowymi, które mogą przełożyć się na wyższe dochody.
Może należałoby pomyśleć o powiązaniu wysokości składek z dochodem gospodarstw?
Taki postulat jest na pewno racjonalny i warto byłoby się nim zająć. Są przecież osoby, które mają gospodarstwa powyżej 50 ha, płacą wyższe składki i uważają, że powinny mieć także wyższe świadczenia. Należałoby się przyjrzeć systemowi jako całości. Nie jest to jednak łatwe, gdyż wymaga zastosowania nowatorskiego podejścia do oceny możliwości ekonomicznych polskich rolników – mając na uwadze te wszystkie ograniczenia, o których wspomniałam wcześniej.