Nasze około trzydziestostopniowe upały dla niedowiarków nie są dowodem na zmiany klimatyczne. Czy temperatury zbliżające się do 50 st. C w Portugalii już tak? Nie wiem. Za to na cztery miesiące przed szczytem klimatycznym COP24 wiadomo, że wciąż jesteśmy w lesie



Przecieram oczy ze zdumienia czytając poniedziałkowy artykuł w portalu naukaoklimacie.pl. Sprawdzam sama – i faktycznie, jest. Prof. William Happer, profesor fizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Princeton (i niedoszły doradca amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa) będzie jednym z prelegentów startującego w środę w Katowicach PRE_COP24, czyli społecznej konferencji przed szczytem klimatycznym ONZ, na którym spotkają się samorządowcy, branża węglowa, związki zawodowe i rząd.
Inicjatywa cenna na pewno, jeśli zależy nam na poprawie klimatu, a nie tylko na „sorry, taki mamy klimat”, ale... no właśnie. PRE_COP24 to impreza pod patronatem prezydenta RP Andrzeja Dudy. Czyli na poważnie.

Choć w sumie nie wiem, bo w maju prezydent Duda w telewizji Trwam pytany o COP24 mówił, że „musimy pamiętać, że jesteśmy krajem, który ma największe zasoby węgla w Europie i nie widzę żadnego powodu, żebyśmy musieli z tego surowca, który zabezpiecza naszą suwerenność energetyczną(...) rezygnować. Zainwestujmy w ekologiczne technologie wykorzystania węgla takie, które jednocześnie chronią klimat”.

Tymczasem rzeczony profesor Happer zaplanował wykład zatytułowany „Mity związane z zanieczyszczeniem środowiska dwutlenkiem węgla”. Serwis naukaoklimacie.pl zmierzył się z głównymi tezami profesora (m.in. modele globalnego ocieplenia nie działają, klimat będzie się zmieniał niezależnie od zmian CO2, więcej CO2 będzie dla nas korzystne) tutaj >>>

A mnie przypomniał się Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach w 2017 roku, na którym minister energii Krzysztof Tchórzewski przekonywał, że CO2 jest niezbędny dla naszych topoli. No cóż, były minister środowiska Jan Szyszko, który notabene miał być Prezydentem COP24 (ale jest nim Michał Kurtyka) też wszem i wobec przekonywał, że nasze lasy są wspaniałe, bo pochłaniają nam CO2, co nie przeszkadzało mu wycinać ich w pień.

Oczywiście żeby nie było wątpliwości – na PRE_COP Jan Szyszko także ma się pojawić. Przed Happerem. Tytuł jego wystąpienia to „Istota porozumienia paryskiego w świetle polityki klimatycznej świata – fakty i mity z perspektywy 25-lecia”. Szyszko długo nie mógł się pogodzić z utratą nominacji na szefa szczytu klimatycznego, skończyło się nawet na międzynarodowej interwencji. Trzy miesiące temu sama szefowa ONZ ds. klimatu, Patricia Espinosa, musiała publicznie potwierdzić, że to Kurtyka, a nie Szyszko zostanie wybrany prezydentem COP24. Trochę słabe, ale to nie wszystko.

Premier Mateusz Morawiecki podczas swojego przemówienia w Bonn w czerwcu po raz kolejny powtórzył, że węglowa energetyka w Polsce to niechciane dziedzictwo ZSRR. To dość częsty argument, który pada z ust premiera. Ale w sumie lepsze to niż mantra „węgiel jest podstawą naszej niezależności energetycznej” (pewnie dlatego importujemy go coraz więcej, w tym roku – jak podaliśmy jako pierwsi – padnie rekord importu, a ponad 70 proc. zagranicznego paliwa kupujemy w Rosji). Pomijam fakt, że właściwy COP24 w węglowej stolicy Polski i to przy okazji Barbórki może się okazać ciekawym spektaklem. Pomijam to, że PRE_COP24 sponsorują spółki węglowe i PFR. Trudno jednak pominąć to, że do szczytu zostały już tylko cztery miesiące, tymczasem poziom zaawansowania dokumentu implementacyjnego do porozumienia paryskiego, który ma być przyjęty w grudniu w Katowicach, jest niski. I słychać głosy, że negocjatorzy klimatyczni powinni przyspieszyć tempo.