Pinkas odpowiadał w czwartek w Sejmie na pytania posłów PiS: Edwarda Siarki, Anny Milczanowskiej, Lidii Burzyńskiej i Joanny Borowiak w sprawie działań zmierzających do zwiększenia liczby kształconych specjalistów i dokonania korekty w sposobie opłacania lekarzy rezydentów oraz formy ich wspierania w procesie specjalizacji.
Pinkas poinformował, że resort zdrowia wynegocjował z rektorami wyższych uczelni medycznych przyjęcie 15-20 proc. więcej studentów.
"Ten rok, to będzie rok istotnego sukcesu. (...) Ten sukces będzie spektakularny, oczywiście za sześć lat" - ocenił.
Jak dodał, będą powstawały też nowe uczelnie medyczne. "W tym roku uniwersytet w Kielcach, Uniwersytet Zielonogórski oraz Uniwersytet Rzeszowski rozpoczną nabór na kierunek lekarski. Resort zdrowia podjął decyzję o umożliwieniu kształcenia studentów na wydziale lekarskim na kolejnej warszawskiej uczelni - Uczelni Łazarskiego" - powiedział.
Poinformował, że prowadzone są rozmowy na temat powstania wydziału lekarskiego na uniwersytecie w Opolu; wyraził nadzieję, że zostaną zakończone sukcesem. Wtedy - jak zaznaczył wiceminister - wszystkie wojewódzkie miasta w Polsce będą posiadały uczelnie wyższe, na których będą kształceni lekarze.
Przyznał, że system kształcenia przeszłych lekarzy jest bardzo skomplikowany, jednak nasi absolwenci studiów medycznych spełniają wszystkie międzynarodowe kryteria, nasze uczelnie są akredytowane w Stanach Zjednoczonych, dzięki czemu polscy lekarze nie mają żadnego problemu ze zdobyciem pracy na zachodzie. Pinkas podkreślił, że jesteśmy postrzegani jako kraj, który kształci lekarzy w sposób znakomity, co jest też powodem, że często są oni "wysysani" zagranicę.
"Nasze ostanie analizy świadczą o tym, że trochę zmniejsza się trend wyjazdowy, co związane jest z tym, że lekarze w Polsce mają coraz lepsze perspektywy" - poinformował wiceminister. Jego zdaniem jest to również kwestia zmiany sposobu kształcenia podyplomowego.
Jak dodał, wzrasta liczba placówek akredytowanych - obecnie jest ich ponad 5,8 tys. i jest tam ponad 37,3 tys. miejsc szkoleniowych.
"Jeżeli chodzi o kwestię wynagrodzeń rezydentów, to ona jest immanentnie związana ze środkami budżetowymi, które mamy. To jest taka mądra polityka, polegająca na tym, że musimy mieć jak największą liczbę rezydentów, i to się wydaje najbardziej istotne, i powinniśmy zapewnić lekarzom odpowiednie środki do życia" - powiedział.
Poinformował, że najbliższa sesja wiosenna będzie "wyjątkowo bogata w rezydentury" - w tej chwili trwa rekrutacja na 1901 miejsc. Powiedział, że w tym roku priorytetem będzie m.in. chirurgia ogólna, ponieważ chirurgów w naszych szpitalach "brakuje dramatycznie". Jesienią - jak dodał - najwięcej miejsc będzie dla lekarzy chorób wewnętrznych, których też brakuje.
Pinkas podkreślił, że "odchodzimy od felczeryzacji medycyny". Jego zdaniem projekt o zaniechaniu stażu był chybiony i przypomniał, że trwają pracę nad ustawą, która go przywróci. Jak dodał, wkrótce jej projekt powinien trafić do parlamentu. "Nie będzie żadnego rocznika bez stażu" - zaznaczył. Podkreślił, że na stażu lekarz będzie miał prawo wykonywania zawodu pod okiem tutora.
Staż podyplomowy dla lekarzy oraz lekarzy dentystów zlikwidowano w 2011 r. Zmieniono wówczas system kształcenia tak, by praktyka zawodowa zaczynała się już na ostatnim roku studiów. Rozwiązania te miały spowodować szybsze wejście lekarzy do systemu opieki zdrowotnej, a także polepszyć dostęp do świadczeń. Pierwsi absolwenci, którzy nie odbyli stażu, mieli opuścić uczelnie medyczne w 2018 r. Decyzja o likwidacji stażu była jednak często krytykowana; podnoszono obawy o jakość wykształcenia młodych lekarzy.
Resort zdrowia chce, by absolwent studiów medycznych otrzymywał prawo wykonywania zawodu na okres trwania stażu podyplomowego. Staż odbywałby się pod nadzorem doświadczonego lekarza (posiadającego specjalizację, tytuł specjalisty, a w przypadku lekarzy dentystów co najmniej 5-letnie doświadczenie zawodowe). (PAP)
akw/ dym/