MEN wbrew obietnicom nie stworzyło rejestru pedagogów, którzy nie powinni pracować w oświacie. Radzi, żeby dyrektorzy lepiej weryfikowali kandydatów do pracy.
Postępowanie dyscyplinarne wobec nauczycieli / Dziennik Gazeta Prawna
Dwa lata temu media rozpisywały się o nauczycielce, która zabiła pasierba, a po wielu latach pobytu w więzieniu wróciła do zawodu – do pracy z dziećmi w jednej ze stołecznych placówek. Doradzała nawet Ministerstwu Edukacji w sprawach programowych. Po publicznym przypomnieniu jej przeszłości zrezygnowała z posady. MEN zapowiedziało wtedy stworzenie rejestru pedagogów, którzy nie powinni pracować w szkole (np. skazanych za przestępstwa wobec nieletnich lub wobec których orzeczono kary dyscyplinarne), choć formalnie mają odpowiednie kwalifikacje. Nic z tego nie wyszło. Inna głośna sprawa. Kilka tygodni temu w Popielewie (woj. łódzkie) gimnazjalistka z powodu konfliktu z nauczycielem wybiegła ze szkoły wprost pod koła ciężarówki. Wypadek okazał się śmiertelny. Nauczyciel został zawieszony w czynnościach. Ale dopiero wtedy – choć miał już za sobą postępowanie dyscyplinarne za znęcanie się nad uczniami. Wciąż jednak mógł pracować z młodzieżą, ponieważ decyzja komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli przy wojewodzie łódzkim o zwolnieniu go z pracy została uchylona przez komisję przy ministrze edukacji (stwierdzono, że jest niewinny).
Rzecznicy dyscyplinarni alarmują: nawet pedagog, który został prawomocnie ukarany zakazem pracy przez trzy lata albo też całkowicie wydalony z zawodu, może bez problemu przenieść się do innej miejscowości i tam podjąć zatrudnienie w szkole – o ile nikt nie zna jego przeszłości i nie wie o karze, która została na niego nałożona.
Zapomniany rejestr
Dlaczego więc resort edukacji nie spełnił obietnicy i nie utworzył rejestru przynajmniej tych nauczycieli, którzy otrzymali kary dyscyplinarne?
– Ministerstwo widzi potrzebę wprowadzenia rejestru orzeczeń dyscyplinarnych dla nauczycieli. Rozwiązanie takie wymaga jednak zmian na poziomie ustawowym – nowelizacji Karty nauczyciela – tłumaczy Joanna Dębek, rzecznik prasowy MEN.
Przypomina, że w projekcie noweli, który został poddany konsultacjom w 2013 r., zaproponowano wprowadzenie centralnego rejestru orzeczeń dyscyplinarnych. – Chodziło o stworzenie skutecznego narzędzia uniemożliwiającego zatrudnienie w szkole osoby zagrażającej prawom i dobru uczniów, a także ich bezpieczeństwu. Czyli takiej, wobec której orzeczono zakaz nauczania przez trzy lata lub którą całkowicie wydalono z zawodu. Prace nad projektem zostały jednak wstrzymane – wyjaśnia. Dokument trafił do kosza, aby zmianami w Karcie nauczyciela, dotyczącymi innych kwestii, nie drażnić pracowników oświaty. Do pomysłu rejestru już nie wracano.
Zabrakło dobrej woli
– Nic nie stało na przeszkodzie, aby przy okazji kilkukrotnej w tym czasie nowelizacji ustawy o systemie oświaty wnieść niewielką poprawkę do karty i rejestr jednak wprowadzić – uważa Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – MEN przecież tym sposobem wdrożył regulacje dotyczące zatrudniania nauczycieli do prowadzenia zajęć finansowanych ze środków UE. Pierwotnie odpowiednie zapisy były uwzględnione w projekcie nowelizacji karty, ale później znalazły się w ustawie z 20 lutego 2015 r. zmieniającej ustawę o systemie oświaty– przypomina Broniarz.
– Po prostu gdyby resort chciał wprowadzić odpowiedni rejestr, to już dawno by to zrobił – kwituje.
Dyrektor w roli śledczego
Resort tłumaczy, że rejestr nie rozwiąże problemu zatrudniania osób, które źle traktują uczniów. W tym wypadku bowiem najwięcej do powiedzenia mają dyrektorzy szkół.
– Na dyrektorze spoczywa obowiązek należytego zweryfikowania kandydata na nauczyciela na etapie rekrutacji na to stanowisko – przekonuje Joanna Dębek. A jeśli wątpliwości co do tego, czy pedagog powinien pracować z dziećmi, pojawiają się później? – Wtedy w grę wchodzi odpowiedzialność dyscyplinarna – odpowiada rzecznik.
– Takie sądy koleżeńskie trwają jednak latami i często kończą się umorzeniami – mówi Tadeusz Kołacz, naczelnik wydziału oświaty w Urzędzie Miasta w Chrzanowie. Przykładowo, do mazowieckiego rzecznika dyscyplinarnego w ubiegłym roku wpłynęły 443 sprawy, z tego 86 zakwalifikowano do dalszego rozpatrzenia. Ostatecznie tylko 25 spraw trafiło do komisji dyscyplinarnych. Średnio co roku w województwie mazowieckim z zawodu wydalanych jest kilku nauczycieli. Podobnie wygląda sytuacja w innych regionach kraju.
Proste rozwiązania
Według Kołacza dyrektor szkoły powinien mieć możliwość sprawdzenia – np. na podstawie numeru PESEL – w Systemie Informacji Oświatowej, czy wobec kandydata do pracy nie toczy się postępowanie dyscyplinarne lub czy nie został już prawomocnie ukarany. Padają też inne propozycje. Dziś przed zatrudnieniem w nowej szkole nauczyciel musi dostarczyć zaświadczenie o niekaralności. Mógłby więc też mieć obowiązek przedłożenia dokumentu z kuratorium właściwego dla jego poprzedniego miejsca pracy – że nie została nałożona na niego kara zakazu pracy w zawodzie.
– To wszystko wymaga jednak zmian w ustawach. Dopóki do nich nie dojdzie, dyrektorzy powinni być bardzo ostrożni, gdy zatrudniają nowych nauczycieli, zwłaszcza z innej części kraju – uważa Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Mamy do czynienia z coraz większą migracją pracowników, także nauczycieli. Trudno ich weryfikować bez określonych procedur i narzędzi – dodaje.
Jeszcze poczekamy
Zarówno oświatowe związki, jak i organy prowadzące placówki są zgodne, że czarna lista pedagogów powinna powstać, jeśli nieprawidłowości ma być mniej. MEN nie chce deklarować, czy w ogóle i ewentualnie kiedy podejmie działania w tym kierunku.
Związki nauczycielskie oraz organy prowadzące placówki są za powstaniem czarnej listy