Od przyszłego roku rodzice 6-latków, które nie trafią do szkół, mogą mieć kłopot. Zerówek ubędzie. A przedszkola nie mają obowiązku przyjmować drugoroczniaków.
Dzieci sześcioletnie w I klasach szkół podstawowych / Dziennik Gazeta Prawna
W trwającym roku szkolnym rodzice 40 tys. 6-latków, które powinny pójść do pierwszej klasy, zostawili je w zerówkach (w szkołach i w przedszkolach). Za rok obowiązkiem szkolnym będzie objętych dwa razy więcej dzieci w wieku 6 lat. Ale ci, którzy nie zechcą oddać ich do szkoły, będą mieć problem: jak wynika z sondy DGP, zmniejszy się liczba zerówek w szkołach. A przedszkola będą się nastawiać głównie na 5-latki.
Szkoły nie mają wyjścia: liczba zerówek musi być znacząco ograniczona, bo liczba uczniów się zwiększy, pierwszoklasistów będzie znacznie ponad pół miliona.
W tej sytuacji dziecko, które nie pójdzie do szkoły, będzie skazane na pozostanie w przedszkolu. Zwykle z kolegami o rok od siebie młodszymi. O ile dana placówka się na to zgodzi. Te sześciolatki, którym się poszczęści i załapią się do zerówki szkolnej, również mają małe szanse na naukę z równolatkami. Może się nawet zdarzyć, że w jednej grupie spotkają się z dziećmi o dwa lata młodszymi. – Do zerówek będą mogły chodzić też 4-latki – tłumaczy Aleksandra Iżycka, rzecznik prasowy prezydenta miasta Toruń.
Grzegorz Gawlik z łódzkiego urzędu miasta mówi wprost: „Dzieci 6-letnie, które w przyszłym roku otrzymają odroczenie od obowiązku szkolnego, będą skierowane do przedszkoli do oddziałów dla 5-latków”.
Podobnie będzie w Gorzowie Wielkopolskim. – W roku szkolnym 2015/2016 edukacja przedszkolna będzie realizowana przede wszystkim w oparciu o placówki przedszkolne. Tylko w wyjątkowych sytuacjach w oddziałach przedszkolnych w szkołach podstawowych – informuje Anna Zaleska, dyrektor gabinetu prezydenta miasta.
Podobnie słychać w innych miastach. – Liczba oddziałów przedszkolnych w szkołach podstawowych w Lublinie w przyszłym roku będzie zmniejszona – deklaruje Joanna Bobowska z biura prasowego prezydenta Lublina.
W samych placówkach tłumaczą, że może mieć miejsce sytuacja, w której jedna zerówka będzie utworzona dla dzieci, które miały trafić do kilku szkół. Zatem liczba miejsc będzie ograniczona.
Rodziców najbardziej niepokoi to, że dopiero w ostatnim momencie dowiedzą się, gdzie ich dziecko zostanie skierowane. – W tej chwili zupełnie nie wiem, co zrobić z dzieckiem, które w przyszłym roku powinno pójść do pierwszej klasy. Nikt nie jest w stanie udzielić mi wiążącej odpowiedzi – mówi Marcin, ojciec 5-latki.
– O tym, czy w naszej szkole pozostanie zerówka, zadecydujemy dopiero po tym, jak ogłosimy przyjęcie uczniów do klas pierwszych. Dopiero wówczas będziemy wiedzieli, ilu rodziców nie posłało swojego dziecka do szkoły. Myślę więc, że nastąpi to najwcześniej tuż przed wakacjami – tłumaczy Anna Zieloska ze SP w Zielonkach w Małopolskiem.
Podobną deklarację usłyszeliśmy w szkole nr 79 w Gdańsku. – Rodzice do ostatniej chwili nie będą pewni. Z decyzją wstrzymamy się do czasu zakończenia naboru do pierwszej klasy. Zresztą wiele zależy też od organu zarządzającego szkołą – to od niego zależy ostatecznie, czy zerówka przetrwa w naszej szkole – dodaje przedstawiciel placówki.
W przypadku przedszkoli i oddziałów przedszkolnych nie ma rejonizacji, więc rodzic będzie musiał szukać miejsca dla dziecka na własną rękę.
Urzędnicy przyznają, że obawiają się zmian. – Może być gigantyczny problem. Tym bardziej że przedszkola już sygnalizują nam, że mają dzieci nienadające się do rozpoczęcia nauki w pierwszej klasie. Nie będziemy mieli jak ich pomieścić – twierdzi Maria Stasiak z urzędu warszawskiej gminy Białołęka. I apeluje, by rodzice nie wymuszali na poradniach odroczenia dla swoich dzieci.