Szkoła Główna Handlowa ogłosiła właśnie, że w najbliższym semestrze zajęcia dydaktyczne ze studentami, doktorantami i słuchaczami
studiów podyplomowych będą odbywać się zdalnie.
Inaczej ma być z kolei na Uniwersytecie w Białymstoku, gdzie władze na razie nastawiają się na tradycyjny tryb kształcenia w nowym roku akademickim, ale z zastrzeżeniem, że jeśli sytuacja epidemiczna będzie tego wymagała, niektóre zajęcia (zwłaszcza wykłady dla dużych grup) będą realizowane w formie zdalnej.
– Jednak konkretne decyzje w tym zakresie zostaną podjęte na początku września. Wszystko będzie zależało od rozwoju epidemii – mówi Katarzyna Dziedzik, rzecznik prasowy Uniwersytetu w Białymstoku.
Tak prawdopodobnie będzie np. na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Chociaż rozważanych jest kilka opcji.
– Z uwagi na aktualną sytuację epidemiologiczną podjęto decyzję, że kształcenie prowadzone będzie, w odniesieniu do poszczególnych wydziałów, w ramach jednej z trzech form – tłumaczy Adrian Ochalik, rzecznik prasowy UJ.
Chodzi o kształcenie stacjonarne z elementami kształcenia zdalnego. W tym modelu studenci uczestniczą w zajęciach w siedzibie
uczelni przez cały semestr i co najmniej 25 proc. godzin zajęć dydaktycznych odbywa się stacjonarnie. Możliwe jest też kształcenie zdalne z elementami kształcenia stacjonarnego. W tym przypadku organizacja zajęć nie wymusza uczestnictwa wszystkich studentów na zajęciach w siedzibie uczelni przez cały semestr. Pod uwagę brany jest również wariant tylko kształcenia zdalnego.
– Szczegółowy sposób prowadzenia poszczególnych zajęć w ramach kierunków studiów ustali dziekan wydziału, uwzględniając aktualne zalecenia sanitarne, bezpieczeństwo nauczycieli akademickich i studentów, i poda do wiadomości najpóźniej na 2 tygodnie przed rozpoczęciem roku akademickiego – wyjaśnia rzecznik
uczelni.
Na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie wstępnie zakłada się realizację zajęć w formie blending learning (hybrydowej).
– Ma ona łączyć nauczanie w formie tradycyjnej, które będzie możliwe, o ile sytuacja epidemiologiczna na to pozwoli (m.in w budynkach uczelni z obowiązkiem zachowania wszelkich zasad reżimu sanitarnego wynikających z wytycznych GIS), a także nauczanie zdalne z wykorzystaniem platform i narzędzi cyfrowych. Ostateczne decyzje w tej sprawie jeszcze jednak nie zapadły – informuje Magdalena Drwal z biura prasowego UMCS w Lublinie.
Decyzje zapadły już natomiast na Uniwersytecie Opolskim.
– W semestrze zimowym wprowadzone zostanie nauczanie zdalne z elementami, gdzie to niezbędne, stacjonarnego (np. laboratoria na medycynie czy chemii). W konsekwencji wszystkie wykłady i niektóre ćwiczenia będą odbywać się online – mówi prof. Piotr Stec z Uniwersytetu Opolskiego.
Uczelnie też z problemami
Profesor Stec zaznacza, że szkoły wyższe szybciej przystosowały się do zdalnej nauki niż np. szkoły podstawowe, gdyż naukowcy w swojej dotychczasowej pracy od dawna używają elektronicznych narzędzi komunikacji.
– Praca z ludźmi na całym świecie wymusiła na nas taką formę kontaktu – wskazuje.
Zwraca jednocześnie uwagę, że pomimo iż od strony logistycznej uczelnie nie powinny mieć kłopotów z wdrażaniem hybrydowego modelu nauczania, to nie oznacza to, że nie odczują negatywnych konsekwencji zmian wymuszonych epidemią koronawirusa.
– Pomimo że studenci są często lepiej od wykładowców zaznajomieni z nowymi technologiami i generalnie pozytywnie oceniają dotychczas przeprowadzone w ciągu ostatnich miesięcy zajęcia w formie zdalnej, to jednak uniwersytet w takim kształcie nie jest pozbawiony wad – mówi profesor.
Wskazuje, że w takim modelu na pewno ucierpi praca w grupie i bezpośrednie kontakty z innymi studentami czy wykładowcami.
– Nie mówiąc o typach studiów, które w ogóle trudno prowadzić zdalnie, np. studia artystyczne czy muzyczne – dodaje.
Do tego dochodzą tak prozaiczne kwestie jak prędkość i jakość łącza internetowego, która w wielu miejscach może nie pozwalać na uczestnictwo w zdalnych zajęciach.
– Tym bardziej że już bywały z tym problemy nawet w większych miastach, gdzie w czasie gdy odbywały się lekcje online, trudno było w ogóle korzystać z internetu – podkreśla.
Zwraca też uwagę, że nie każdy ma warunki lokalowe i sprzęt, w szczególności gdy ma dzieci, które uczą się zdalnie.
Uczelnie próbują rozwiązywać te problemy. Przykładowo SGH planuje wypożyczać studentom i doktorantom sprzęt komputerowy pozwalający na udział w zdalnych zajęciach. Pierwszeństwo mają mieć osoby, którym przyznano stypendium socjalne. Natomiast pracownikom ma dodatkowo umożliwiać dostęp do odpowiednio wyposażonych sal dydaktycznych do prowadzenia zajęć w formie online.
Profesor Stec zwraca uwagę na jeszcze inny problem. – Na studia przyjeżdżają ludzie z różnych miejsc i w tym celu uczelnie stworzyły całą infrastrukturę, m.in. akademiki, stołówki, bary. Teraz te miejsca stoją puste i szkoły wyższe będą musiały pokrywać koszty z nimi związane. Niestety tarcza antykryzysowa tego nie reguluje.