Resort nauki i szkolnictwa wyższego postuluje, aby minimalne wynagrodzenie zasadnicze profesora, w relacji do którego będą ustalane najniższe pensje nauczycieli akademickich, wyniosło w przyszłym roku 6331 zł brutto. Naukowcy nie kryją rozczarowania.
Projekt ustawy 2.0 w kształcie przyjętym przez rząd przewiduje gwarancje dotyczące minimalnego poziomu wynagrodzeń pracowników uczelni. W pierwotnej wersji uzależnione były one jednak od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. W ten sposób środowisko akademickie miało być beneficjentem wzrostu gospodarczego. To już jednak nieaktualne. – Zmiany w tej kwestii wymusiło na nas Ministerstwo Finansów – zaznacza Piotr Müller, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Wzrost płacy minimalnej
Dlatego po wejściu w życie nowych regulacji pensje odnosić się będą do minimalnego wynagrodzenia zasadniczego profesora na uczelni publicznej. Będzie je określał minister nauki i szkolnictwa wyższego w rozporządzeniu. Jaka będzie jego wysokość? – Chcielibyśmy, aby w przyszłym roku wynagrodzenie profesora uczelni – czyli kwota bazowa w rozporządzeniu – wynosiła 6331 zł brutto. Dla porównania, obecnie jest to 5390 zł brutto. Do tej kwoty będą odnosiły się także stypendia dla doktorantów, pensje adiunktów i asystentów – wyjaśnia wiceminister Müller.
Eksperci nie są z tego zadowoleni. – Środowisko nastawiało się, że minimalne płace będą indeksowane do obiektywnego wskaźnika, jakim jest przeciętne miesięczne wynagrodzenie w gospodarce. Nie rozumiem, dlaczego Ministerstwo Finansów było przeciwne zaproponowanemu w projekcie ustawy 2.0 mechanizmowi. Nie generowałby on dużych wydatków, gdyż dotyczyłby przecież minimalnych wynagrodzeń – mówi Janusz Rak, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP.
W podobnym tonie wypowiada się też dr Adriana Bartnik z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. – Powiązanie minimalnego wynagrodzenia na uczelni z minimalną miesięczną płacą profesora nie jest dobrym rozwiązaniem. Nie zlikwiduje dysproporcji i nie zapewni godziwych pensji. Nadal naukowcy będą gorzej opłacani niż chociażby pracownicy z branż usługowych – mówi. W jej ocenie ważne jest także wprowadzenie jawności pensji przy jednoczesnej otwartości dotyczącej obowiązków i osiągnięć.
Prognozowane najniższe płace na uczelniach / Dziennik Gazeta Prawna
Z kolei Piotr Stec z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej uważa, że to cały czas nie są konkurencyjne stawki. – One nie przyciągną najlepszych, bo nie są porównywalne z tym, co fachowcowi proponuje rynek. Wymaganie stawia się nam takie, jak na Zachodzie, a płaci dużo mniej – podkreśla.
Wiceminister Müller zapewnia jednak, że resort będzie walczył o dodatkowe środki. – Zakładamy, że poza podwyżką pensji minimalnych nastąpi też ogólny wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli akademickich – podkreśla.
Niższe nakłady na naukę i szkolnictwo
Jednak to nie minimalne wynagrodzenia, a kwestia wysokości nakładów na naukę spotkała się z największą krytyką. Tutaj zmiany są bowiem największe. Przede wszystkim osiągnięcie poziomu finansowania nauki do 1,8 proc. PKB zostało odłożone w czasie (pierwotnie pułap ten miał zostać osiągnięty w 2025 r.). Zmianie uległ również sposób planowania wydatków na naukę i szkolnictwo wyższe. Po wejściu w życie ustawy środki finansowe będą waloryzowane co roku w całości. Oznacza to de facto dużo mniejsze pieniądze, aniżeli wynikałoby to z pierwotnej propozycji MNiSW. Piotr Müller zaznacza jednak, że powodzenie reformy w żadnym razie nie jest przez to zagrożone, a pieniędzy będzie i tak więcej niż obecnie.
Nie przekonuje to jednak przedstawicieli środowiska akademickiego. – Nauka i szkolnictwo wyższe powinny być beneficjentem wzrostu gospodarczego w postaci nakładów w relacji do PKB, podobnie jak np. zdrowie lub obrona narodowa. Jest bowiem istotną częścią gospodarki rynkowej. Jeżeli liczymy na rozwój kraju, to musi być ktoś, kto te innowacje będzie wprowadzał. Zaproponowany w projekcie wskaźnik waloryzacji spowoduje, że środków na badania i kształcenie będzie dużo mniej, niż wcześniej zakładano i tym samym nie wystarczą one na pokrycie wszystkich zadań – podkreśla Janusz Rak.
Jego zdanie podziela również Adriana Bartnik. – Zaproponowany w nowej wersji projektu wzrost nakładów na naukę jest nieadekwatny do potrzeb środowiska. Rektorzy, którzy chcieliby sprostać wymaganiom nałożonym przez ustawę, będą zmuszeni wyzyskiwać swoich pracowników albo przymykać oczy na bylejakość – ocenia. Jej zdaniem bez odpowiedniego finansowania trudno będzie osiągnąć cele reformy.
– Biorąc udział w pracach nad projektem, wierzyliśmy, że te głębokie zmiany zostaną wsparte odpowiednimi środkami. Rząd musi zrozumieć, że jest odpowiedzialny za naukę i że musi działać racjonalnie – dodaje dr Bartnik.
Z kolei Janusz Rak deklaruje, że nie zdziwi się, jeżeli zmiany doprowadzą do protestów. – Środowisko co prawda nie ma w zwyczaju urządzać głodówek czy palić opon, jednak na pewno nie odpuścimy – deklaruje.
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Radę Ministrów