Resort zdrowia chce zachęcić placówki medyczne do organizowania wspólnych postępowań na zakup leków i wyrobów medycznych – pod auspicjami NFZ. Szpitale obawiają się, czy nie utrudni im to funkcjonowania.
Grupowe postępowania zakupowe możliwe są już teraz – praktykowane są m.in. w podmiotach prywatnych, a także na poziomie samorządów, które tworzą spółki do obsługi swoich placówek. Również niektóre organizacje zrzeszające pracodawców medycznych starają się zapewnić swoim członkom taką usługę, przykładem może być Polska Federacja Szpitali. Zajmują się tym firmy wyspecjalizowane w organizacji zakupów oraz negocjacji warunków handlowych. Pozwala to na oszczędności, nie tylko finansowe. Często chodzi też o korzyści organizacyjne i logistyczne, które powodują obniżenie kosztów po stronie dostawcy, producenta i po stronie szpitala.
Dziennik Gazeta Prawna
Teraz resort zdrowia wprowadza możliwość organizowania takich postępowań we współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia. To rozwiązanie znalazło się w uchwalonej w piątek nowelizacji ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia oraz niektórych innych ustaw. Dyrektor oddziału będzie mógł przekazać jednej placówce uprawnienie do organizacji zakupów leków oraz wyrobów medycznych dla placówek w regionie. Ministerstwo liczy, że dzięki temu uda się osiągnąć efekt skali, bo dziś grupowe zakupy wciąż nie są powszechną praktyką.
– Jest to fakultatywne rozwiązanie, przepis został wprowadzony, aby istniała podstawa prawna do przetestowania naszych pomysłów służących optymalizacji wydatków na leki – podkreśla Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia. – Ten przepis pozwala świadczeniodawcom organizować się w grupy zakupowe, które będą mogły pod nadzorem dyrektora wojewódzkiego oddziału NFZ realizować takie grupowe postępowania. Możemy uzyskać korzyść dla systemu, czyli więcej środków na leki i świadczenia dzięki korzystniejszym cenom zakupu – dodaje.

Potrzeba elastyczności

Szefowie szpitali mają jednak pewne obawy.
– Jesteśmy otwarci na rozwiązania, które ułatwią nam funkcjonowanie, ale muszą być dopasowane do specyfiki placówek – mówi Józef Kurek, dyrektor Szpitala Wielospecjalistycznego w Jaworznie, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
Jak podkreśla, idea może być jak najbardziej słuszna, ale ważne będą szczegółowe przepisy, które pewnie znajdą się w aktach wykonawczych.
Obawy budzi m.in. kwestia rozliczeń z funduszem.
– Płatnik posiada nasze pieniądze – czy zdejmie z kontraktu odpowiednią kwotę? – zastanawia się Józef Kurek. Problemem może być też elastyczność. – Postępowania pewnie będą przygotowywane np. raz na pół roku czy raz na kwartał, a my w wielu przypadkach musimy reagować doraźnie. Niekiedy musimy od razu kupić jakiś lek czy urządzenie. Boję się, czy to nie wydłuży procedury. Ale oczywiście w przypadku dużych zakupów byłoby to możliwe – mówi dyrektor.

Większa ilość to nie zawsze niższa cena

Zastrzeżenia ma również Ogólnopolska Izba Gospodarcza Wyrobów Medycznych POLMED. Choć nie neguje samej koncepcji, również wskazuje na potrzebę doprecyzowania szczegółowych kwestii, chociażby technicznych i logistycznych – zwłaszcza kryteriów przetargowych.
– Zakupy grupowe powinny być wprowadzane po dokonaniu odpowiednich analiz i po szerokich konsultacjach społecznych. Branża nie miała żadnej możliwości odniesienia się do tych zapisów i nakreślenia związanych z nimi ryzyk. W naszej opinii ich otwarty charakter może negatywnie wpłynąć na dostęp pacjentów do leczenia, a także ograniczyć konkurencyjność przedsiębiorców – podkreśla Robert Rusak, prezes Izby POLMED.
Wskazuje w tym kontekście m.in. na ryzyko ekonomiczne, bo przetargi centralne mogą zmniejszyć konkurencyjność rynku, czy ryzyko nieuwzględnienia indywidualnych preferencji podmiotów, których stosowane dotychczas metody terapeutyczne nie będą uwzględniane w postępowaniu.
Na to, że takie rozwiązanie ma zarówno zalety, jak i wady, zwraca uwagę również Andrzej Bąk, przewodniczący rady zakupowej Ogólno polskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych.
– Na pewno zakupy powinny być przeprowadzane centralnie w poszczególnych rejonach działania, ale pytanie, w jaki sposób i w jakim zakresie, bo nie jest to takie oczywiste. Zależy to na pewno od asortymentu, liczby placówek, które biorą udział w postępowaniu, ich specyfiki oraz specyfiki dostawców dostępnych na rynku – podkreśla.
Jego zdaniem na pewno przyniesie to korzyści logistyczne i organizacyjne, ale niekoniecznie można poprawić cenę przy zamawianiu dużych ilości danych towarów.
– Jest to metoda na uzyskiwanie lepszych warunków, ale trzeba też pamiętać, że im większa ilość, im większe zamówienie, tym mniejsza liczba oferentów. Planowanie wyboru jednego dostawcy na bardzo duży asortyment może spowodować wzrost wymagań i zawęzić liczbę dostawców składających oferty, którzy będą w stanie spełnić warunki. A dostawcy doskonale o tym wiedzą i mogą dyktować ceny – zwraca uwagę Andrzej Bąk.
– Są więc plusy, ale jest też ryzyko. Jeśli pójdziemy w tę stronę, a będzie to mocno sformalizowane, możemy doprowadzić do sytuacji, że oferty wcale nie będą lepsze. A w przypadku przetargów publicznych, jak się coś wpisze w procedury, to już nie będzie odwrotu – dodaje.
Podkreśla jednak, że koordynacja na pewno jest potrzebna. Jednak on również wskazuje na konieczność doprecyzowania szczegółów.
Etap legislacyjny
Ustawa przed rozpatrzeniem przez Senat