Jeszcze w tym tygodniu PZD zamierza rozpocząć zbieranie podpisów pod projektem nowelizacji ustawy – Prawo budowlane. Ma ochronić altany przed przymusową rozbiórką. Zdaniem ekspertów to zbędna inicjatywa

Czekamy na pismo od marszałek Sejmu, termin na rejestrację komitetu mija 17 lipca – zapowiada Bartłomiej Piech, radca prawny Polskiego Związku Działkowców. W Sejmie badany jest wniosek o rejestrację komitetu STOP Rozbiórce Altanek, którego zadaniem będzie zbieranie podpisów pod przygotowanym przez Polski Związek Działkowców obywatelskim projektem nowelizacji prawa budowlanego.

Mobilizacja jest ogromna. Choć działkowcom wystarczyłby tysiąc podpisów pod wnioskiem o rejestrację, w ciągu kilku dni uzyskano ich aż 10 tys. W centrali PZD słyszymy, że kolejny milion – pod projektem ustawy – to będzie formalność. Marszałek Sejmu nie może zignorować tak masowej inicjatywy. – Zresztą nie jest to jej decyzja uznaniowa, może sprawdzać tylko czy wniosek spełnia warunki formalne – tłumaczy poseł PO Arkadiusz Litwiński.

Pospolite ruszenie ogrodów związane jest z wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie działkowca, który postawił sobie dwukondygnacyjny domek murowany. Nadzór budowlany nakazał rozbiórkę, twierdząc, że jest to nielegalny budynek rekreacyjno-wypoczynkowy. NSA przychylił się do tej interpretacji, stwierdzając, że przez pojęcie altany należy rozumieć „budowlę o lekkiej konstrukcji, często ażurowej, stawianej w ogrodzie, przeznaczonej do wypoczynku oraz ochrony przed słońcem i deszczem”.

Zdaniem działkowców po tym wyroku zdelegalizowane mogą być tysiące innych altan. Dlatego PZD przygotował projekt, który zakłada m.in., że wznoszenie altan działkowych, o powierzchni zabudowy do 35 m2 i wysokości 5 m (przy dachu płaskim – 4 m) nadal byłoby zwolnione z obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę. Ustawa objęłaby ochroną także większość obiektów wybudowanych wcześniej i spełniających wymogi altan.

Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj określa jednak postępowanie działkowców mianem „groteski”. – Wyrok NSA nie dotyczył wszystkich altanek, a jednej konkretnej. Jeśli scenariusz rysowany przez działkowców miałby się ziścić, to wówczas wobec każdej altanki trzeba byłoby przeprowadzić postępowanie administracyjne, w ramach którego przysługują środki odwoławcze. Problem by był, gdyby pojawiła się jakaś nowelizacja przepisów nakazująca rozbiórkę wszystkich altanek – wyjaśnia prof. Chmaj.

W Głównym Urzędzie Nadzoru Budowlanego zapewniają, że nikt tam nie planuje działań wymierzonych w altany. – Wyrok NSA z 9 stycznia 2014 r. dotyczy określonej sprawy i wiąże organy oraz sądy w tej właśnie sprawie. W każdej innej organy nadzoru budowlanego mają prawo do swobodnej oceny całokształtu sytuacji i wszystkich związanych z nią faktów. Natomiast zgodnie z art. 29 ust. 1 pkt 4 prawa budowlanego na działkach w rodzinnych ogrodach działkowych pozwolenia na budowę nie wymaga budowa altan (i obiektów gospodarczych) o powierzchni zabudowy do 35 mkw. i wysokości do 4–5 m w zależności od kształtu dachu. (...) Działania organów nadzoru budowlanego są podejmowane więc wtedy, gdy obiekt przekracza ustawowe parametry dotyczące powierzchni zabudowy, wysokości obiektu, jak i inne wymogi – odpisała nam Renata Ochman, rzecznik prasowy GINB.

Przedstawiciele Polskiego Związku Działkowców przekonują, że zagrożenie jest realne. – Pojawiają się obawy, że wyrok może stanowić wytrych dla samorządów, które dążą do likwidacji działek. Za obiekty postawione niezgodnie z prawem odszkodowanie w przypadku likwidacji ogrodu może być kwestionowane – wskazuje Bartłomiej Piech.

W szeregach działkowców mówi się też o deweloperach, którzy z pomocą prawników mogą zacząć dążyć do delegalizowania budowli i przejmowania krok po kroku ogrodów. – Jeżeli nadzór budowlany dostanie zgłoszenie samowoli budowlanej, musi podjąć działanie z urzędu i wydać decyzję – argumentują przedstawiciele PZD.

Z danych związku wynika, że w Polsce różnego rodzaju roszczeniami osób trzecich objęte są 342 rodzinne ogrody działkowe o powierzchni ok. 1,4 tys. ha (ponad 33 tys. działek). To często grunty położone w pobliżu centrów dużych miast, których wartość jako działek inwestycyjnych byłaby ogromna.

Jak urosła związkowa potęga

W strukturach istniejącego od 1981 r. Polskiego Związku Działkowców znajduje się około 4,9 tys. ogrodów działkowych zajmujących powierzchnię ponad 43 tys. ha, na której znajduje się ponad 967 tys. działek. Szacunkowo korzysta z nich około 4 mln osób.

Z badań przeprowadzonych przez Krajową Radę PZD w 2011 r. wynika, że najwięcej działkowców jest w wieku 51–65 lat (ok. 38 proc. ankietowanych). Ci w wieku 36–50 lat stanowią ponad 24 proc., a nieco ponad 2 proc. – osoby do 25. roku życia. Ponad 42 proc. działkowców to osoby czynne zawodowo. Niemal tyle samo stanowią emeryci. Renciści to jedynie 11 proc.

W 2012 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z Konstytucją RP przede wszystkim te przepisy, które przyznają PZD pozycję monopolistyczną w dostępie do gruntów i zarządzania ogrodami. W prace nad wymaganymi po wyroku trybunału nowymi regulacjami zaangażował się mocno PZD. Przeforsowany przez związek w Sejmie obywatelski projekt ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych poparło milion osób. Znowelizowana ustawa weszła w życie na początku tego roku. Umożliwia ona co prawda lokalnym stowarzyszeniom wychodzenie ze struktur centrali, ale nie jest to proste. By do tego mogło dojść, konieczne jest przeprowadzenie takiej inicjatywy w drodze głosowania podczas zebrania działkowców. A w przypadku decyzji o opuszczeniu struktur PZD trzeba następnie powołać lokalne stowarzyszenie. Dopiero wówczas przejmuje ono od Polskiego Związku Działkowców prawa do ogrodu i jego majątek, m.in. własność infrastruktury i środki na rachunkach. Na zorganizowanie zebrań w tej sprawie działkowcy mają rok. Do dziś tylko pojedyncze ogrody zdecydowały się opuścić szeregi związku – obawiają się bowiem, że choć zyskają samodzielność, stracą dostęp do ochrony prawnej, którą gwarantuje swoim członkom PZD.