W skrajnej sytuacji prace komisji obwodowej i tak trzeba będzie nagrać, a materiał powiesić na stronie PKW. Jednak dostęp do internetu nie powinien być większym problemem – twierdzą eksperci.
Wiele mniejszych gmin ma problem z brakiem dostępu do szybkiego internetu. Mało tego, wciąż są w Polsce miejsca, do których sieć nie dociera w ogóle! Autorzy nowelizacji kodeksu wyborczego nie wzięli tego typu kłopotów technicznych pod uwagę. Przepisy bowiem nie przewidują taryfy ulgowej i nakładają obowiązek prowadzenia transmisji na żywo ze wszystkich lokali wyborczych, także tych znajdujących się w rejonach określanych jako „białe plamy” (z powodu ich braku łączności z siecią). Jedynie w przypadku zerwania łączności z siecią komisja będzie mogła zarejestrować materiał z głosowania i dopiero później zamieścić go na witrynie Państwowej Komisji Wyborczej. Co jednak ważne, organizator wyborów nie może samodzielnie uznać, że nie posiada technicznej możliwości prowadzenia transmisji. Wspomniany przepis dotyczy bowiem tylko sytuacji, gdy w trakcie głosowania dojdzie do awarii.
Kilka dni temu witryna Portalsamorzadowy.pl alarmowała, że większość gmin może mieć poważny problem ze spełnieniem obowiązku prowadzenia transmisji na żywo z lokali wyborczych. Obowiązek ten wprowadziła ustawa z 11 stycznia 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych (Dz.U. z 2018 poz. 130). W chwili powstawania tego materiału przyjmowało się, że obowiązek transmisji ma być spełniony już przy okazji listopadowych wyborów samorządowych (tygodnik zamykaliśmy w poniedziałek, a na wtorek na godzinę 15 umówione było spotkanie szefa PKW z ministrem spraw wewnętrznych i administracji, na którym miały być poruszane problemy nagrywania i transmitowania wyborów). Portal argumentował, że znaczna część lokali wyborczych organizowana jest w szkołach. A jak można przeczytać w uzasadnieniu do przyjętej w październiku przez Sejm ustawy o ogólnopolskiej sieci edukacyjnej, w 2016 r. jedynie ok. 23 proc. placówek oświatowych (tj. około 4,4 tys. lokalizacji) znajdowało się w zasięgu sieci dostępu do internetu o przepustowości co najmniej 100 Mb/s, przy czym usługa dostępu do internetu o takiej przepustowości była świadczona jedynie w ok. 1,2 tys. lokalizacji.
Rzecz w tym, że aż taka przepustowość nie jest potrzebna. Ponadto prędkość pobierania oferowana przez dostawcę internetu ma niewielkie znaczenie w kwestii transmitowania na żywo zapisu wideo z kamer w lokalu wyborczych. Ważniejsza jest bowiem prędkość wysyłania danych. Ta jest co prawda kilkukrotnie niższa niż prędkość pobierania, ale zdaniem ekspertów w miejscach, gdzie internet dociera, nie stanowi jednak większego problemu. – Postęp w algorytmach kodowania wideo pozwala uzyskać transmisję przy przepustowości zaledwie 1 Mb/s – mówi Marek Vetulani, dostawca wiejskiego i leśnego internetu. Tymczasem zdecydowana większość dostawców internetu oferuje prędkość 5–10 Mb/s, zaś w przypadku internetu mobilnego – ok. 5–6 Mb/s. To prędkości, które zdecydowanie wystarczają do transmisji wideo, nawet w rozdzielczości HD.
Jednak wciąż nie wiadomo, jaką specyfikację będą miały kamery wyznaczone do monitorowania lokali wyborczych. Problemy mogłyby powstać, gdyby były to urządzenia rejestrujące materiał w rozdzielczości 4K. Dla przykładu, nawet platforma Netflix, gigant streamingu materiałów rozrywkowych, nie oferuje w zdecydowanej większości swoich filmów tak wysokiej jakości. Natomiast eksperci wątpią, by akurat takie kamery były wymagane. Są bowiem drogie, a przesyłanie takiego obrazu mogłoby stanowić wyzwanie nawet dla szybkich łącz internetowych.
Brak sygnału lub jego utrata
Faktycznym problemem może okazać się słaba stabilność lub wręcz brak sygnału internetu mobilnego w mniejszych miejscowościach. Urządzenie stale gubiące łącze nie nadaje się do stałego strumieniowania jakichkolwiek plików, nie mówiąc już o wysyłaniu ciągłego materiału wideo. Samorządowcy w takich przypadkach nie będą mieli jednak związanych rąk. Wciąż będą bowiem mogli skorzystać z usług wyspecjalizowanych firm oferujących organizatorom przeróżnych wydarzeń internet mobilny lub satelitarny praktycznie w każdym zakątku kraju – nawet w miejscach określanych jako „białe plamy”. – W obsługiwanym przeze mnie regionie Lubelszczyzny koszt takiej usługi oscylowałby w granicach 800 zł dla jednego lokalu – szacuje Marek Vetulani.
Wyjątek, ale tylko przy awariach
A co, gdy mimo dostępnego internetu z transmisją na żywo – przyczyn technicznych – będzie problem? Pełnej taryfy ulgowej ustawa wówczas nie przewiduje. Ustawodawca zwalnia jedynie z transmisji, ale nie z samego nagrywania. Artykuł 52 par. 7a kodeksu wyborczego stanowi wyraźnie: w przypadku gdy transmisja nie jest możliwa z przyczyn technicznych w trakcie pracy obwodowej komisji wyborczej w lokalu wyborczym, czynności podejmowane przez komisję są rejestrowane za pomocą urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk. Następnie zebrany materiał udostępnia się w na stronie internetowej Państwowej Komisji Wyborczej. Co jednak ważne, samorządowcy nie mogą samodzielnie uznać, że nie posiadają technicznej możliwości prowadzenia transmisji. Zdaniem Macieja Kiełbusa, partnera w kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners, przepis dotyczy sytuacji, w której uprzednio przygotowane (umożliwiające transmisję) rozwiązania techniczne zawiodą w trakcie głosowania. – Za dyskusyjne należy uznać odnoszenie tego przepisu do braku możliwości zapewnienia w ogóle transmisji w danym lokalu – podkreśla mec. Maciej Kiełbus. Oznacza to, iż słaby internet (lub jego brak) nie może być wymówką do całkowitego zignorowania przez samorządowców obowiązku prowadzenia transmisji na żywo. Podobnie wypowiadają się inni eksperci.