Chyba już coraz mniej czterdziesto- i pięćdziesięciolatków wierzy w wysoką emeryturę. Dlatego każdy powinien oszczędzać na starość sam. To trzeci filar emerytalny. Może to być zwykłe odkładanie „do skarpety”, na koncie oszczędnościowym, inwestycja w fundusze, uczestnictwo w pracowniczym programie emerytalnym w zakładzie pracy lub jakakolwiek inna forma odkładania pieniędzy.
Katarzyna Gryga prawniczka, autorka „Przepisu na prawo” / Dziennik Gazeta Prawna
W ramach trzeciego filara można też skorzystać z jednej z dwóch form dobrowolnego oszczędzania na emeryturę, wspieranych przez państwo zachętami podatkowymi. Są to indywidualne konta emerytalne (IKE) oraz indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Obie mają uzupełniać obowiązkowe ubezpieczenia w ZUS i – ewentualnie – w OFE.
Te indywidualne konta mogą mieć różny kształt – przybrać formę umowy z funduszem inwestycyjnym, biurem maklerskim (prowadzenie rachunku papierów wartościowych oraz rachunku pieniężnego), zakładem ubezpieczeń (ubezpieczenia na życie z funduszem kapitałowym), bankiem, funduszem emerytalnym prowadzonym przez powszechne towarzystwo emerytalne. Na emeryturę można odkładać w ten sposób już po ukończeniu 16 lat (pod warunkiem że się zarabia). Tyle podobieństw. Różnice pokazuje tabela obok.
Najważniejsze różnice między indywidualnym kontem emerytalnym a indywidualnym kontem zabezpieczenia emerytalnego

OPINIA EKSPERTA
IKE i IGZE pojawiło się po to, aby zachęcić Polaków do oszczędzania na starość. Od kiedy wiara w ZUS przypomina wiarę w Świętego Mikołaja, czyli chciałoby się wierzyć, ale lepiej wspomóc świętego po prostu samodzielnym zakupem prezentu, tego typu dodatkowe zabezpieczenia na emeryturę wydają się niezbędne. Do odkładania pieniędzy ma zachęcić możliwość odpisania wpłat na konto od podatku lub brak podatku od kapitalizacji środków zgromadzonych na koncie. Jednak na takie gromadzenie oszczędności zdecydowało się zaledwie kilkadziesiąt tysięcy osób. Dlaczego? Ano dlatego, że po pierwsze, wydaje się, że po tym, co się stało z OFE, Polacy mają ograniczone zaufanie do zinstytucjonalizowanego oszczędzania. Jeśli to robią, to albo na własną rękę, albo inwestują, np. w nieruchomości. Albo... zraża ich zablokowanie pieniędzy na kilkadziesiąt lat bez możliwości wcześniejszej wypłaty – np. w razie choroby bądź utraty pracy. Oferta miała być przeznaczona między innymi dla tych, którzy płacą małe składki na ZUS bądź do niedawna nie płacili ich w ogóle (zatrudnionych na podstawie umów o dzieło bądź zlecenia). I to właśnie oni są najmniej stabilni zawodowo – to klasyczny prekariat – czyli pracujący na podstawie elastycznych form zatrudnienia, którzy nie mogą sobie pozwolić na mrożenie gotówki na kilkadziesiąt lat, bo nie są pewni, co ich czeka w najbliższych trzech miesiącach. A deklaracja, że regularnie odkładamy np. około 10 tysięcy rocznie, to takie samo zobowiązanie jak kolejna rata kredytu, który z pewnością niejeden „prekariusz” już ma. Pewnie znalazłoby się rozwiązanie dużo bardziej korzystne dla tych grup zawodowych, gdyby miały swoją reprezentację przy stołach, przy których tego typu rozwiązania się tworzy i kreuje. Według mnie z IKE i IGZE skorzysta etatowy pracownik – urzędnik, ale nie mikroprzedsiębiorca, który musi mieć bufor finansowy na chudsze lata.
Podstawa prawna
Art. 3–18 ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o indywidualnych kontach emerytalnych oraz indywidualnych kontach zabezpieczenia emerytalnego (Dz.U. z 2016 r. poz. 1776).